Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez żołądek do przyjaźni. Ukraińskie wielkanocne śniadanie w Dąbiu [ZDJĘCIA]

Leszek Wójcik
Leszek Wójcik
Na stole stanęły m.in. paski, sało, śledzie pod futerkiem, a do popicia był uzvar. Wokół stołów toczyły się nie tylko kulinarne dyskusje. Wszak najlepiej rozmawia się przy jedzeniu
Na stole stanęły m.in. paski, sało, śledzie pod futerkiem, a do popicia był uzvar. Wokół stołów toczyły się nie tylko kulinarne dyskusje. Wszak najlepiej rozmawia się przy jedzeniu Andrzej Szkocki
Uchodźcy z Ukrainy wspólnie z Polakami z Fundacji MOŻESZ przygotowali szczecinianom ukraińskie śniadanie świąteczne. Na wielkanocnym stole znalazła się więc m.in. galareta z mięsa, sałatka śledziowa, jaja, wędliny i... słonina. - Bardzo dobra - przyznaje pan Stanisław. - U nas już takiej grubej się nie dostanie. Kiedy robię szaszłyki, to czasami słoninę kupuję, ale ona nie smakuje tak jak ta.

Świąteczne śniadanie odbyło się w siedzibie Fundacji MOŻESZ w Dąbiu.

- Pomysł był taki, by na przygotowany przez Ukraińców wielkanocny posiłek zaprosić mieszkańców Szczecina - tłumaczy prezeska Fundacji, Joanna Sawicka-Budniak. - By się wzajemnie poznali, swoje zwyczaje, tradycje, obrzędy... A najlepiej się rozmawia przy jedzeniu i (również) o jedzeniu.

Potrawy na śniadanie przygotowała Liliia Kozachenko z ukraińskiego Mikołajiwa (miasta nad Morzem Czarnym uhonorowanego przez prezydenta Władymira Żełeńskiego tytułem Miasto-bohater) oraz Olena Ahafonova z donieckiej Makiiwki.

- Większość podanych dzisiaj potraw jest charakterystyczna dla Wielkanocy, nazywanej u nas Wielykoden - mówi pani Liliia.

Oczywiście nie byłyśmy w stanie przygotować wszystkich dań stawianych tego dnia na stół, ale myślę, że te najważniejsze są. Trudno sobie wyobrazić ukraińską Wielkanoc bez paski. Na śniadanie Fundacji upiekła je Liliia.

- Żeby były świeże przygotowywałam je w nocy - podkreśla. - Mam nadzieję, że będą smakowały.

Paska to słodki, dekoracyjny chlebek z bakaliami. Przypomina drożdżową babeczkę upieczoną w dość wysokiej formie - z boku przypomina więc świecę. Ciasto zawsze jest pięknie dekorowane na wierzchu, te Lilii były ozdobione lukrem. Choć nie wszędzie tak się je, nam poradzono, by polać ją akacjowym miodem. Miód Liliia dostała od rodziców, którzy zostali w domu, na Ukrainie.

Podobno nigdy się nie scukrza. Miód z kwiatów robinii jest wyjątkowo delikatny - wykorzystywany m.in. w stanach przemęczenia i osłabienia organizmu. Wpływa też kojąco na podrażnione gardło i łagodzi kaszel.

Inną podaną słodkością była zapiekanka z twarogu z rodzynkami - my nazwalibyśmy ją sernikiem, który popija się kompotem z suszonych owoców (uzvar).

- To tradycyjny narodowy napój ukraiński, kiedyś przygotowywany wyłącznie na Boże Narodzenie - twierdzi pani Olena. - Dziś pije się go przez cały rok. Ja przygotowałam go z suszonych jabłek, moreli i gruszek, ale robi się je jeszcze ze śliwek, czereśni, rodzynek. Czasami dodaje się nawet owoce głogu.

Liliia z Oleną przygotowały jedynie zimne przekąski. Przyznają, że tak naprawdę na wielkanocnym śniadaniu powinny się też znaleźć dwa "obowiązkowe" dania, których niestety w środę na stole zabrakło.

- Nie ma warunków na ich przygotowanie i podanie - tłumaczą.

Żelaznym punktem wielkanocnego posiłku są bowiem podawane na ciepło gołąbki i czerwony barszcz. Z opisu Lilii wynika, że gołąbki praktycznie niczym się nie różnią od "polskich": to owinięty liśćmi kapusty ryż z mięsem. A barszcz...

- Ma być tak gęsty, że łyżka stoi - nie taki jaki się podaje w Polsce na Boże Narodzenie - podkreśla Liliia. - Jest w nim fasola, buraki, kapusta, marchew, cebula. Ma nawet inny kolor, jest czerwono-pomarańczowy.

W środę największym zainteresowaniem Polaków cieszyło się jednak sało, czyli słonina.

- Pamiętam, że kiedyś jadłem w Polsce podobnie podaną słoninę, ale teraz to już takich grubych nie ma - nasza się do tego nie nadaje - twierdzi pan Stanisław. - Inna rzecz, że w moim domu już się takich potraw nie je.

Ukraińskie sało robi się z kiszonej słoniny. To danie przygotowuje się przynajmniej tydzień - tyle słonina musi nasiąkać ziołami, przyprawami i czosnkiem, by można ją było postawić na stół. Je się ją posypaną grubą solą.

- Powinna być cienko pokrojona i jedzona z czarnym chlebem i kiszonym ogórkiem - opowiada Olena. - To idealna para z czerwonym barszczem. Pycha.

- Długo się łamałam, czy spróbować kawałeczek tej słoniny - śmieje się pani Bożena. - Nigdy w taki sposób słoniny nie jadłam.

- Jakie wrażenia?

- Nie bardzo mi to posmakowało - przyznaje. - Ale inne potrawy... rewelacja.

Co jeszcze można było spróbować? Śledzie pod futerkiem (tzn. śledź pod pierzynką), chołodec, galareta z mięsa podawana nie z octem jak u nas, lecz z chrzanem lub musztardą, mięso zapieczone i jaja. Dla upiększenia stołu, w koszyczku leżały ręcznie zdobione kraszanki i pisanki.

Projekt mający na celu integrację Polaków z Ukraińcami realizowany był pod hasłem: "Cudzoziemco, w Szczecinie jesteś u siebie!".

- To spotkanie wykorzystamy również jako sprawdzian - śmieje się Joanna Sawicka-Budniak. - W Fundacji prowadzimy także zajęcia z języka polskiego, dla Ukraińców, Białorusinów i Gruzinów. Dlatego, wszyscy uczestnicy zabawy mówią dziś po polsku.

Zobaczymy, czego się nauczyli.

- Przyjeżdżałam na naukę z Gryfina - mówi Anastazja trzymająca na rękach kilkumiesięczne dziecko. - Do czasu urodzin Arturka.

Anastazja w marcu 2022 r. uciekła z płonącej miejscowości o nazwie Luhiańskie. Wieś leży przy granicy z Rosją, szybko więc dotarły do niej rosyjskie wojska.

- O dziwo dom jeszcze stoi, ale nie ma okien ani drzwi. A w środku... Wszystko pokradli, a czego nie ukradli, zniszczyli. To dlatego długo się nie zastanawiałam, choć byłam już w ciąży, wzięłam starszą córkę i przyjechałam do Polski.

Pytamy, jak się dostała do Szczecina, ale na rozmowę na ten temat jest jeszcze najwyraźniej za wcześnie.

- Tragedia - powiedziała jedynie i zaczęła płakać.

Uchodźcy przychodzą do Fundacji MOŻESZ również po to, by być między ludźmi.

- Chcą się też spotykać z mieszkańcami Dąbia, obecnymi sąsiadami - mówi prezeska Fundacji MOŻESZ. - Dlatego nasze śniadanie jest otwarte, może przyjść każdy.

Przyszło blisko czterdzieści osób.

- Nasza organizacja pomaga wyrównywać szanse w społeczeństwie, pokonywać bariery, uświadamia i promuje zdrowy styl życia zachęcając m.in. do badań profilaktycznych - tłumaczy prezes Sawicka-Budniak. - Prowadzimy cykliczne spotkania edukacyjne, staramy się o dofinansowania ze środków publicznych w celu organizacji długoterminowych warsztatów zajęć.

Założycielka Fundacji i zarazem jej prezeska od lat jest szczecińską działaczką społeczną. W ciągu ostatnich czterech lat, przed założeniem fundacji, współpracowała z organizacjami pozarządowymi i była osobą prowadzącą warsztaty aktywizacji zawodowej, czy aktywizacji społecznej. Ukraińska Wielkanoc została dofinansowana przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński