Przypadki z ostatnich miesięcy pokazują, że wystarczą nawet godziny od publikacji nagrania w mediach, aby ustalić i zatrzymać podejrzanego.
Najbardziej spektakularny przykład to rozbój w sklepie Żabka przy ul. Wyszyńskiego w Szczecinie. Do przestępstwa doszło w połowie marca. Niezamaskowany mężczyzna wszedł do sklepu, sterroryzował kasjerkę i zabrał pieniądze z kasy. Napad zarejestrowała kamera. Twarz sprawcy widać na nagraniu dokładnie.
Po kilku miesiącach sprawę umorzono ze względu na niewykrycie sprawcy. Niedawno policjanci znów wrócili do tematu. Wystąpili do prokuratury o zgodę na publikację nagrania. Prokurator wyraził zgodę.
Efekt był natychmiastowy. Po publikacji w internecie zapisu filmu (m.in. na naszej stronie www.gs24.pl) na policję rozdzwoniły się telefony od osób, które widziały, lub znały miejsce pobytu przestępcy. Po kilku godzinach był już w policyjnym areszcie.
Jak robią to w tramwajach
O tym jak walczyć z drobną, ale uciążliwą przestępczością pokazały ostatnio Tramwaje Szczecińskie, spółka zajmująca się miejskim taborem.
W połowie grudnia troje nastolatków wymalowało wnętrze swinga. Wandalizm zarejestrowały kamery wewnątrz pojazdu. Twarze nastolatków w kamerach są dobrze widoczne. Jeden z nich nawet macha do kamery ręką. Wsiedli na przystanku "Parnica". Najpierw szturchają się, wygłupiają. Potem siadają na fotelach. Obracają się w kierunku okien i malują ściany tramwaju. Sytuację obserwuje na podglądzie motorniczy. Zatrzymuje swinga. Zamyka drzwi. Naprowadza wandali na kamery, by dobrze ujęły twarz chuliganów. Małolaci próbują wydostać się z wagonu. Dochodzi do szarpaniny z pasażerami. Jeden z wandali włącza awaryjny system otwierania drzwi. Uciekają.
Dyrektor spółki decyduje się na zawiadomienie policji. Straty wyceniono na prawie 600 złotych, więc jest to przestępstwo. Film z monitoringu pokazują dziennikarzom. Relacja ukazuje się na portalu www.gazeta.pl.
Po kilku godzinach ktoś rozpoznaje jednego z wandali. Tramwaje Szczecińskie przekazały policji nazwisko sprawcy. W zawiadomieniu o przestępstwie dołączono też informację o nagraniu z monitoringu.
Płyta jest już w posiadaniu funkcjonariuszy. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że gdyby nie szybka publikacja w mediach, sprawa toczyłaby się dłużej
Potrącił i odjechał
Przykład trzeci. Ponad rok temu doszło do potrącenia rowerzysty. Kierowca odjechał z miejsca wypadku nie zatrzymując się. Cyklista został poważnie ranny. Zdarzenie nagrała kamera zamontowana w autobusie jadącym z tyłu. Nieczytelne były jednak numery tablicy rejestracyjnej.
Po kilku miesiącach śledztwa policja wystąpiła do prokuratury o zgodę na opublikowanie zapisu z monitoringu. Pierwsza odpowiedź była odmowna. Na druga w ogóle nie odpowiedziano. Dopiero niedawno nagranie otrzymał potrącony rowerzysta. Umieścił je w internecie.
Kopia ukazała się także w internetowych wydaniach gazet. Od tej chwili sprawa nabrała tempa. Zgłosiła się osoba, która zadeklarowała pomoc przy odczytywaniu numerów tablic rejestracyjnych. Na razie nie udało się ustalić wszystkich, ale krąg podejrzanych z dnia na dzień się zawęża.
Znów, gdyby nie dociekliwość ofiary wypadku, sprawa mogłaby trwać kolejne miesiące.
Powód jest jeszcze jeden
Dlaczego organy ścigania nie decydują się na publikację szybciej?
Kobieta napadnięta w sklepie miesiącami żyła w strachu czy napastnik znowu nie zaatakuje. Argumentem za upublicznieniem nagrań jest też ekonomia. Szybsze zakończenie sprawy oznacza mniejsze wydatki na czynności urzędowe, rachunki za telefon, znaczki itp. Co na to prokuratura i policja?
- Każda sprawa musi być rozpatrywana indywidualnie. Tu wchodzi w grę sprawa przepisów prawa prasowego. Jeśli nie mamy pewności, czy dana osoba jest sprawcą, to sytuacja nie jest taka prosta. Nie możemy naruszać dóbr osobistych innych osób - mówi prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
- To nie jest takie proste. Publikacja nagrań, gdzie ujawniany jest wizerunek osoby, to ostateczność. Pierwszeństwo jest dla naszej pracy, w tym operacyjnej. Po to jest policja, aby ścigać przestępców - mówi asp. Przemysław Kimon z zachodniopomorskiej policji.
Ale jak usłyszeliśmy od kilku policjantów, powód niechęci do publikowania zarejestrowanych przestępstw jest jeszcze jeden. Nazwijmy go psychologiczno- socjologicznym.
- Częsta publikacja filmów z monitoringu, to byłby sygnał, że policja i prokuratura są nieskuteczne. I, że wyręczają ich mieszkańcy. Wtedy prokuraturę trzeba byłoby zredukować tylko do stawiania zarzutów, a policję do zamykania przestępców, których łapią mieszkańcy - mówi jeden z policjantów. - Dlatego służby najchętniej chwalą się filmami z przestępstw, które sami rozwiązali - dodaje kolejny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?