Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przerwać domowy koszmar!

elle, 30 września 2005 r.
Pani Andżelika mieszka od kilkunastu dni w internacie. Od znajomych dostała grzałkę i malutką kuchenkę elektryczną. Teraz dopiero może ugotować kaszkę dla córeczek.
Pani Andżelika mieszka od kilkunastu dni w internacie. Od znajomych dostała grzałkę i malutką kuchenkę elektryczną. Teraz dopiero może ugotować kaszkę dla córeczek.
Matka z trojgiem małych dzieci została wyrzucona z domu. Nie ma dachu nad głową ani możliwości zapewnienia im utrzymania.

Wraz z córeczkami w wieku: 4 i 2 lat oraz 9 miesięcy znalazła tymczasowe schronienie w internacie Zespołu Szkół Nr 1 w Choszcznie. Od kilkunastu dni zajmuje jeden z pokoi z dostępem do łazienki na korytarzu.

Najpierw ojciec, potem konkubent

- Jestem zameldowana przy ulicy Dąbrowszczaków. Mieszkałam tam z rodzicami i bratem. Jednak całą rodzinę ojciec wygnał z domu. Brat się niedawno ożenił i wraz z żoną wynajmuje stancję. Mieszka u nich nasza mama - mówi Andżelika F., która wspomina koszmarne dzieciństwo.

- W domu były straszne awantury, ojciec bił mamę. Żyliśmy w ciągłym strachu, uciekaliśmy stamtąd. Nasze stumetrowe mieszkanie nigdy nie było remontowane. To była gehenna - dodaje matka małych dziewczynek zdumiona, że ojciec wystąpił o alimenty od swoich dorosłych dzieci. Na mocy wyroku sądowego brat je płaci, choć dla postronnych obserwatorów jest to wręcz niemoralne. Ojciec nawet nie przyszedł na niedawny ślub syna.

Pomogła policjantka

Jej samej dorosłe życie ułożyło się bardzo podobnie do losów matki.

- Myślałam, że znajdę prawdziwy dom i kogoś, kto będzie mnie szanował. Tak było na początku. Potem, gdy na świecie pojawiła się Klaudia, zaczął się prawdziwy dramat. Byłam bita i znieważana przy każdej okazji. Wierzyłam ciągle, że to zły sen. I ciągle przebaczałam. Chciałam mieć rodzinę - mówi pani Andżelika.

Urodziła jeszcze Zuzię i Jagódkę. Sytuacja rodziny stawała się jednak coraz gorsza. Mieszkali wszyscy razem u ojca dziewczynek w jego kawalerce przy ulicy Konopnickiej. Pani Andżelika złożyła zawiadomienie o jego znęcaniu się nad rodziną.

- Potem wycofałam je, bo uległam presji rodziny mojego partnera. Teraz żałuję, że to zrobiłam. Nie miałam w nikim oparcia. Nie spodziewałam się, że ktoś obcy może mi pomóc. Taką osobą okazała się policjantka Agnieszka Zielińska, która pomogła mi znaleźć to lokum i zawiozła do opieki społecznej - mówi kobieta.

Jest bezrobotna. Kilkanaście dni temu w sądzie odbyła się rozprawa o alimenty. Ojcu dzieci przysądzono 400 złotych alimentów.

Dziecko wymaga leczenia

Najstarsza córeczka jest bardzo znerwicowana. Opiekuje się nią terapeuta ze Szczecina.

- Muszę podawać dziecku leki. Była bita przez swojego ojca, który zwracał się do niej z wulgarnymi obelgami. Podobne objawy nerwowe obserwuję u Zuzi. Chcę ją obronić przed tym koszmarem. Najmłodszą Jagódkę także. Ja sama nie wiem, co to znaczy szczęśliwe dzieciństwo, ale moje córki mają szansę wyjść z takiego piekła. Ja nie miałam, bo moja mama nie miała odwagi wyprowadzić się z domu. Dopiero teraz zdecydowała się na rozwód - mówi pani Andżelika.

Twierdzi, że nie wróci już do swojego partnera. Złoży doniesienie o znęcaniu się. Zapewnia, że tym razem już go nie wycofa.

- Młoda matka dopiero teraz się otworzyła. To dramat. Trzeba pomóc tej kobiecie i jej dzieciom. Wraz z opieką społeczną szukaliśmy dla niej miejsca wszędzie. Tymczasowe lokum udało się znaleźć w internacie szkolnym - mówi st. posterunkowa Agnieszka Zielińska, asystentka ds. nieletnich i patologii społecznej w Komendzie Powiatowej Policji w Choszcznie.

Dwa worki ubrań

Sytuację tej rodziny zna były zastępca burmistrza Choszczna Robert Adamczyk, który kilkanaście dni temu odwiedził panią Andżelikę w internacie. Pełnił w tym czasie urząd, a wcześniej był kierownikiem Ośrodka Pomocy Społecznej.

- Jest dobrą matką i dba o dzieci. Szukamy mieszkania dla tej czwórki. To jest szansa dla tych dziewczyn, by mogły spokojnie żyć - powiedział.

Wskazał wtedy lokalizację mieszkania, które miało być dla nich wyremontowane. Teraz nie wiadomo, czy po jego zwolnieniu je otrzymają. Kobiecie i jej dzieciom brakuje wszystkiego: ubrań, pampersów.

- Nie mam jak ugotować dla nich obiadu. I przechowywać pożywienia dla maluchów. Nie mam nic - żali się matka. Na razie matka z trzema córkami otrzymuje pomoc z OPS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński