Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemysław Pietruszka: "Dopóki jestem w Pogoni, oddam serce"

Marcin Dworzyński
Przemysław Pietruszka w tym sezonie ani razu nie rozegrał nawet całej połowy meczu w ekstraklasie.
Przemysław Pietruszka w tym sezonie ani razu nie rozegrał nawet całej połowy meczu w ekstraklasie. Andrzej Szkocki
- Mam nadzieję, że te charaktery, z którymi teraz się przebieram, są gotowe na sukces - twierdzi Przemysław Pietruszka, lewy obrońca Pogoni Szczecin.

- Radosław Janukiewicz, Maksymilian Rogalski i Przemysław Pietruszka - trójka zawodników, którzy najdłużej przebywają w pierwszym zespole Pogoni. Spodziewałeś, że w pewnym momencie znajdziesz się w gronie tych, którzy najdłużej wchodzą do szczecińskiej szatni?

- Podpisując kontrakt robiłem to ze świadomością, że chcę w Pogoni grać jak najdłużej, póki pozwoli mi na to zdrowie. To oczywiście także nie zależy tylko ode mnie, ale i od trenera czy prezesa klubu. Obecnie kontrakt mam do czerwca przyszłego roku.

- Przypominasz sobie swoje początki w zespole?

- Nie pamiętam z kim grałem pierwszy mecz, ale same początki były trudne. Przyszedłem ze Świnoujścia i otrzymałem szansę od trenera Piotra Mandrysza, właśnie jemu ze wszystkich szkoleniowców z którymi pracowałem zawdzięczam najwięcej. Byli wtedy inni zawodnicy i inna szatnia. Z roku na rok to się zmienia. To zależy od charakteru zawodników. Mam nadzieję, że te charaktery, z którymi teraz się przebieram, są gotowe na sukces.

- Pierwszy ligowy mecz zagrałeś z GKS Katowice. Wygraną 3:0 obserwowało wtedy 12 tysięcy widzów. Do tej pory nie miałeś okazji grać przed taką publicznością. Był to dla ciebie pewnego rodzaju szok?

- Może nie szok. Byłem bardzo skoncentrowany na swoim występie, by zaprezentować się najlepiej. Kibice byli wtedy znakomitym dodatkiem spotkania. Teraz także pokazują, że może ich przychodzić coraz więcej, co widać było podczas meczu z Górnikiem Zabrze.

- Wierzyłeś, że będzie ci dane zagrać w ekstraklasie?

- Podpisywałem umowę z myślą o niej. W kontrakcie miałem ustalone klauzule pod grę na tym szczeblu rozgrywkowym.

- Czyli automatyczne przedłużenie umowy po awansie oraz idące za tym inne rzeczy jak podwyżka.

- No tak, akurat ta podwyżka była mniej istotna. Moim marzeniem było wybiegnięcie na ekstraklasową murawę w barwach Pogoni Szczecin. Marzenie, które się spełniło.

- No właśnie, rozmawialiśmy rok temu o twoich marzeniach. Awans, przy pomocy kolegów z zespołu zrealizowałeś. Kolejnym było utrzymanie i to także się ziściło. Co dalej?

- Teraz trzeba postawić na swoje marzenia. Trenować. Omijać szerokim łukiem kontuzje i przede wszystkim grać. Ostatnio miałem z tym problem, ale trenuje się po to, by otrzymać szansę.

- Mówiłeś wtedy także, że czekasz na konkurenta w składzie. Ten się pojawił i posadził ciebie na ławce, może czasami trzeba być bardziej egoistycznym?

- Nie można tak myśleć. Mateusz Lewandowski jest w zespole od dawna. Kiedy ja grałem, on siedział na ławce. W tym sezonie role się odwróciły. Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia i dalej będziemy ze sobą konkurować.

- Aktualnie rezerwowy, o którym jeszcze niedawno mówiło się, że zasługiwał na powołanie do reprezentacji złożonej z ligowych zawodników. Łudziłeś się, że faktycznie może się udać?

- Chyba każdy na moim miejscu by się łudził. Po to się trenuje i rezygnuje z niektórych rzeczy, by zostać dostrzeżonym, nawet powołaniem do ligowej reprezentacji. Każdy ma swoje kadrowe marzenia. Mam nadzieję, że ta szansa, o której wspominasz jeszcze wróci.

- By otrzymać szansę, musisz grać, a jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, chyba nie byłeś pewien tego czy zostaniesz w klubie.

- Faktycznie coś było na rzeczy. Staram się patrzeć w przód. Miałem niezłą ofertę z ekstraklasy. Klub oferował mi trzyletni kontrakt, a ja muszę patrzeć w przód. Pogoń wciąż nie wyszła do mnie z przedłużeniem umowy. Mam rodzinę, pozapiłkarskie obowiązki i muszę patrzeć na to, że nie jestem już młodym zawodnikiem, bo niedługo będę miał trójkę z przodu. Rozmawiałem z prezesem i powiedziałem, że dokąd będzie mnie chciał w Pogoni, oddam serce za ten zespół, ale nie mogę też być obojętny na to, co ma do zaoferowania druga strona.

- Ostatni raz w wyjściowym składzie zagrałeś pięć miesięcy temu.Pamiętasz co to był za
mecz?

- Niestety, nie pamiętam.

- Mało szczęśliwy z GKS Bełchatów i 0:1. Słaby mecz, jeszcze gorsze chwile po końcowym gwizdku, gdy zostaliście przez trenera zabrani pod trybuny. Pewnie większość z was patrzyła w kierunku szatni.

- Takie chwile czasami też trzeba przeżyć. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego. Trzeba było spojrzeć w oczy i wysłuchać co fani mają do powiedzenia.

- Jedno z większych wyzwań?

- Nigdy się nie spodziewałem, że będzie ono aż tak wielkie. Przychodziłem tutaj z myślą o awansie. Nie spodziewałem się, że będzie to takie trudne. A jak w piłce nie wychodzi, to istnieje realne zagrożenie, że przełoży się to na życie prywatne. Człowiek staje się bardziej napięty, nerwowy...

- Czyli jak zgaduję, dochodzimy do momentu, w którym należy pochwalić żonę.

- Dokładnie (śmiech). Zawsze mówiła, bym zmienił swoje nastawianie. Dziękuję jej za to, bo dużo mi pomogła. Kiedy rano wstawałem na trening powtarzała bym wierzył w swoje umiejętności, a wtedy będzie dobrze. Niestety, nie zawsze to tak wyglądało. Jeden weekend przegrany, drugi przegrany, a ona i tak powtarzała - jutro będzie lepiej.

- Ogląda mecze Pogoni?

- Tak, nawet jak nie gram to dzwoni i dzieli się wrażeniami, który zawodnik jak wypadł. Ostatnio chwaliła cały zespół. To ciekawe, bo kiedy się poznawaliśmy, to w piłce nożnej była zupełnie zielona, a teraz potrafi wymienić zawodników, no i spalonego ma obcykanego (śmiech).

- Czyja to była inicjatywa, by waszą ślubną sesję zdjęciową wykonać na szczecińskim stadionie?

- Moja. Zawsze byłem z Pogonią związany, a ta sesja wyszła spontanicznie. Żona się zgodziła. Skoro jestem blisko Pogoni, to bardzo chętnie - powiedziała.

- Ostatnio wpisując twoje imię i nazwisko w internecie, znalazłem krótki filmik emitowany na Eurosporcie 2 w języku rosyjskim, kiedy w meczu z Ruchem Chorzów popisałeś się techniką. Najpierw minąłeś rywala obrotem, potem dograłeś piętką do Ediego. To był luz, którego brakuje tobie w lidze.

- To było spontaniczne i cieszę się, że wyszło, ale z drugiej strony gdyby się nie udało, mogła pójść kontra, która przyczyniłaby się do straty bramki. To są takie momenty boiskowe, do których trzeba rozsądnie podchodzić.

- Teraz znów mecz z Ruchem i chyba twój powrót do wyjściowego składu.

- Tak jak mówisz - chyba. Mam nadzieję, że ja. Po to trenuję. Mateusz stawia mi trudne warunki, fajnie wygląda w grze. Ja jestem po to by stawiać opór.

- Skoro masz kontrakt do czerwca, to właśnie w Chorzowie musisz zacząć udowadniać, że należy się jego przedłużenie. Czujesz, że to taka mini gra o przyszłość?

- Z jednej strony tak, ale nie podchodzę do tego meczu, jakby to miał być jeden z moich ostatnich w karierze. Muszę zagrać spokojnie, bo najgorsze co może być, to przemobilizowanie.

- Oglądałeś ostatni program Cafe Futbol z udziałem Dariusza Wdowczyka?

- Tak, widziałem.

- Jak wrażenia?

- Myślałem, że panowie będą więcej rozmawiać o Pogoni. Nie powinno tyle czasu poświęcać się na rozdrapywanie ran.

- Trochę tych trenerów za twojego okresu w Pogoni się przewinęło. Możesz zatem powiedzieć, co takiego ma Wdowczyk, czego nie mieli jego poprzednicy.

- Był profesjonalnym piłkarzem, dzięki czemu możemy brać z niego przykład. Widzi boisko inaczej niż ten, który w piłkę nie grał. Podczas treningów gra z nami w dziadka i nie odstaje przy tym. Szacunek dla niego za to, że jest tak aktywny.

- Podczas treningów sztab szkoleniowy urządza sobie partyjkę piłkarskiego golfa. Jak widziałem, Wdowczyk rzadko przegrywa. Brałeś kiedyś w nim udział?

- Akurat nie miałem okazji, bo robią to podczas naszej rozgrzewki, lub w przerwach na picie. Żadnej konfrontacji zawodnik - trener jeszcze nie było.

- Może chciałbyś podjąć wyzwanie?

- Wolę się zająć swoim treningiem, ale jeśli trener wyjdzie z taką propozycją, to nie odmówię.

- Panie trenerze, partyjka z Pietruszką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński