Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeklęte owoce

Marcin Wasilewski, 21 lipca 2004 r.
Marcin Bielecki
Plantatorzy grożą, że jeśli ceny skupu nie pójdą w górę, to pozwolą zgnić hodowanym owocom.

Rolnicy klną. Coraz więcej polskich owoców trafia na rynki krajów Unii Europejskiej. Zniesiono ograniczenia chroniące tamtejszy rynek przed importem z Polski. Nasi producenci liczyli, na wzrost hurtowych cen owoców, które w Niemczech są kilkukrotnie wyższe niż u nas. Popyt jednak się nie zwiększył, a ceny skupu pozostają na bardzo niskim poziomie.

Zarabiają pośrednicy

- W ubiegłym roku eksportowaliśmy jabłka do Niemiec - mówi Józef Winnik, dyrektor PUHP Sady w Trzcińsku Zdroju. - To były przede wszystkim owoce przemysłowe do produkcji soków i przecierów. Ich cena była tylko trochę wyższa od krajowej. Byliśmy jednak zadowoleni z warunków płatności, bo dostawaliśmy pieniądze od ręki. Hurtownicy niemieccy są zainteresowani naszymi jabłkami deserowymi. Na giełdzie w Berlinie za kilogram jabłek można dostać w tej chwili około 4 zł za kilogram. To o złotówkę więcej niż na hurcie w Szczecinie. Ale na różnicy cen nie zarabiają producenci.

W opinii Józefa Winnika wrażenie, że uprawa jabłek nagle stanie się kokosowym interesem jest złudne. Jego zdaniem na różnicach cen owoców zarabiają pośrednicy.

- Mali producenci sami jeżdżą na hurt berliński. Mogą sobie pozwolić na to, żeby poświęcić trochę czasu na sprzedanie jednej ciężarówki towaru. My jednak musimy zadbać o sprzedanie dużo większej masy towarowej, więc godzimy się na niższa cenę proponowaną przez pośredników. Ale dzięki temu mamy przynajmniej gwarancję, że nie zostaniemy z towarem - wyjaśnia.

U nas ceny nie skoczą

Wyższe ceny owoców w Niemczech nie spowodują, zdaniem zachodniopomorskich producentów, wzrostu cen na rodzimym rynku.

- Zainteresowanie naszymi jabłkami ze strony partnerów unijnych jest niewielkie - mówi Adam Kuryło, kierownik sadów w Agrofirmie Witkowo. - Mówienie w tej chwili o bumie w produkcji owoców jest nieporozumieniem. Nie będziemy zwiększać powierzchni upraw, bo nie ma takiej potrzeby.

Nasze owoce, zdaniem Andrzeja Kuryło, są doskonałe jakościowo i smakowo przewyższają te rosnące w ciepłym klimacie. Jednak na rynek unijny są sprzedawane po cenach zbliżonych do krajowych. Niemieckie stawki hurtowe nie przekładają się w jego opinii na ceny, po których rodzimi producenci sprzedają owoce.

Niech je ptaki zjedzą

Dalecy od optymizmu analityków rynku rolnego, którzy polskie owoce okrzyknęli hitem eksportowym, są przetwórcy owoców.

- Sytuacja w jakiej znajdują się w tej chwili plantatorzy to klęska, a nie szansa - mówi Kazimierz Jańczuk, prezes Lipkonu producenta koncentratów owocowych. - Skupujemy owoce po bardzo niskich cenach. Plantatorzy często mówią, że przy takich stawkach nie będą ich zbierać i wolą, żeby ptaki je zjadły. Stawka na czarną porzeczkę jest w tym roku niższa od ubiegłorocznej. Nie palimy się do skupu, bo został nam jeszcze zapas koncentratu z poprzedniego sezonu. Opinie o wielkiej chłonności unijnego rynku i możliwościach jakie stwarza on naszemu rolnictwu są przesadzone i niepotrzebnie antagonizują producentów i przetwórców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński