Gorsze wyniki spowodowały, że atmosfera w Szczecinie zrobiła się bardzo ciężka. - Jak nie teraz to nigdy - mówili przed meczem szkoleniowcy portowców.
Trener Bohumil Panik, by spowodować zwarcie szeregów, zabrał piłkarzy na kilkudniowy obóz do nadmorskiej Pogorzelicy. Poza tym puścił im na wideo zbitkę najlepszych akcji z całego sezonu, a dzień przed meczem Pogoń odwiedziła piosenkarka Mandaryna. Wszystkie te zabiegi przyniosły efekt. Wzrosło morale piłkarzy.
Zaczęło się od bardzo kontrowersyjnej sytuacji, która miała miejsce w 6 min. Pędzący na bramkę Pogoni Grzegorz Król pomógł sobie ręką, minął Borisa Peskovicia i strzelił bramkę. Zrobił to niemal tak, jak niegdyś sam Diego Maradona, który oszukał Anglika Petera Shiltona i cały świat jednocześnie. Królowi oszustwo się jednak nie udało. Co prawda sędzia Małek nie był pewny i długo konsultował się z liniowym. W końcu podjął decyzję, że bramki nie ma.
Chwilę potem gospodarze cieszyli się z bramki. Po 308 minutach niemocy w końcu pokonali bramkarza rywali. Strzelcem był Edi, który obudził się po kilku słabszych meczach. W tym z Polonią nie zagrał może rewelacyjnie, ale za to skutecznie. Zaprezentował stuprocentową skuteczność, wykorzystując wszystko, co miał do wykorzystania. A z tego w końcu rozlicza się napastnika.
POGOŃ Szczecin - POLONIA Warszawa 2:0 (1:0)
Bramki: Edi 2 (16 i 82).
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?