Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przebudzenie

Przemysław Sas, 21 listopada 2005 r.
292 minuty bez zdobytego gola, pięć kolejnych niewygranych meczów ligowych przed własną publicznością, wreszcie trzy kolejne konfrontacje bez zwycięstwa. W sobotę wszystko się skończyło. Pogoń wygrała!

Gorsze wyniki spowodowały, że atmosfera w Szczecinie zrobiła się bardzo ciężka. - Jak nie teraz to nigdy - mówili przed meczem szkoleniowcy portowców.

Trener Bohumil Panik, by spowodować zwarcie szeregów, zabrał piłkarzy na kilkudniowy obóz do nadmorskiej Pogorzelicy. Poza tym puścił im na wideo zbitkę najlepszych akcji z całego sezonu, a dzień przed meczem Pogoń odwiedziła piosenkarka Mandaryna. Wszystkie te zabiegi przyniosły efekt. Wzrosło morale piłkarzy.

Zaczęło się od bardzo kontrowersyjnej sytuacji, która miała miejsce w 6 min. Pędzący na bramkę Pogoni Grzegorz Król pomógł sobie ręką, minął Borisa Peskovicia i strzelił bramkę. Zrobił to niemal tak, jak niegdyś sam Diego Maradona, który oszukał Anglika Petera Shiltona i cały świat jednocześnie. Królowi oszustwo się jednak nie udało. Co prawda sędzia Małek nie był pewny i długo konsultował się z liniowym. W końcu podjął decyzję, że bramki nie ma.

Chwilę potem gospodarze cieszyli się z bramki. Po 308 minutach niemocy w końcu pokonali bramkarza rywali. Strzelcem był Edi, który obudził się po kilku słabszych meczach. W tym z Polonią nie zagrał może rewelacyjnie, ale za to skutecznie. Zaprezentował stuprocentową skuteczność, wykorzystując wszystko, co miał do wykorzystania. A z tego w końcu rozlicza się napastnika.

POGOŃ Szczecin - POLONIA Warszawa 2:0 (1:0)

Bramki: Edi 2 (16 i 82).

Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński