- Nie znaleźliśmy dowodów, że zasad bezpieczeństwa w powietrzu naruszyła osoba trzecia. W tym czasie w tym miejscu nie było innego statku powietrznego. Pilot prawdopodobnie popełnił błąd podczas jakiegoś manewru - mówi prok. Agnieszka Mazur-Szczepanek, zastępca prokuratora Prokuratury Szczecin-Prawobrzeże.
81-letni Stanisław M. zginął na początku września. Pogoda tego dnia była dobra. Po godz. 7 rano zaczął lot nad lotniskiem w Dąbiu. Wcześniej miał dwuletnią przerwę w lataniu. Według świadka, po skręcie w lewo maszyna mocno przechyliła się i zaczęła tracić wysokość. Potem uderzyła w drzewo. Po przeleceniu jeszcze 70 metrów spadła na ziemię. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci był uraz wielonarządowy spowodowany upadkiem. Maszynę zbadali specjaliści z Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Motolotnia była sprawa i nie miała wad.
"Nie stwierdzono uszkodzeń, przełomów i ognisk zmęczeniowych, które mogłyby powstać przed wypadkiem. W komorach pływakowych gaźników było paliwo" - napisali eksperci komisji.
Stanisław M. był jedną z najbardziej znanych postaci szczecińskiego świata miłośników lotnictwa. Ze względu na zasługi dla Aeroklubu Szczecińskiego miał tytuł honorowego członka. Był też aktywnym uczestnikiem sekcji mikrolotowej. Nie wiadomo, jaki był stan zdrowia Stanisława M. Motolotniarze nie muszą przechodzić obowiązkowych badań lekarskich jak piloci samolotów.
Aby latać na motolotni, wystarczy skończyć 15 lat, szkołę podstawową i przejść kurs szkoleniowy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?