- Jest bardzo agresywny - załamuje ręce pan Marian, ojciec 31-latka. - Wali w drzwi, rzuca się do bicia. Zdemolował mieszkanie, pobił mnie. Jak komuś zrobi krzywdę, to będę odpowiadał. Jestem bezradny. Ucieka, gdy dzwonię po policję.
Syn stargardzianina jest upośledzony w stopniu lekkim. Kilka lat temu przebywał na oddziale psychiatrycznym szpitala w Szczecinie Zdrojach. Rozpoznano u niego zaburzenia zachowania i emocji. Lekarz kazał brać leki, bezwzględnie zakazał picia alkoholu.
- Syn bierze silne leki - opowiada pan Marian. - Siadł mu już system nerwowy. Najgorsze, że mieszka z moim starszym synem, który ma I grupę inwalidzką. Chodzę do niego codziennie, noszę obiady. Też się boi Marcina. Podobnie jak ich sąsiedzi.
- Mąż jest wykończony - opowiada pani Danuta. - Przestałam chodzić do jego synów. Boję się, że Marcin mi zrobi krzywdę.
Pan Marian zgłosił problem syna komisji alkoholowej, działającej w stargardzkim ośrodku pomocy społecznej. Sprawa trafiła do sądu, który orzekł przymusowe leczenie w szpitalu w Gryficach. Niestety, średnio na miejsce tam czeka się rok i osiem miesięcy.
- Gdyby chciał się leczyć dobrowolnie, to czekałby tylko miesiąc - wyjaśnia Jan Lewandowski,
kierownik oddziału terapii uzależnień Samodzielnego Publicznego Zespołu zakładów Opieki Zdrowotnej w Gryficach. - Na leczenie przymusowe zgłoszeń jest bardzo dużo. Za dwa miesiące otrzyma wyznaczony termin. Jego syn będzie konwojowany przez policję na nasz oddział.
Pan Marian mówi, że jest mu coraz trudniej.
- Niech ten pan lub najlepiej kurator syna wystąpi do nas o przyspieszenie terminu leczenia - mówi Jan Lewandowski. - Może będzie szansa na przywiezienie go tutaj nieco szybciej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?