Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezes firmy deweloperskiej zatrzymany przez ABW

Piotr Jasina [email protected]
Ludzie wpłacili na rachunek powierniczy od 40 do 85 proc. wartości mieszkań. Wszystkie pieniądze wykorzystano, a budowa stanęła na wysokości pierwszego piętra. Teraz, po dwóch latach to pewnie już ruiny do rozbiórki.
Ludzie wpłacili na rachunek powierniczy od 40 do 85 proc. wartości mieszkań. Wszystkie pieniądze wykorzystano, a budowa stanęła na wysokości pierwszego piętra. Teraz, po dwóch latach to pewnie już ruiny do rozbiórki. Fot. Marcin Bielecki
Wybrali rachunek powierniczy w BOŚ, bo miał być bezpieczny. Zostali bez pieniędzy i mieszkań. Prezesa firmy deweloperskiej, która miała wybudować kamienice w podszczecińskim Mierzynie, przed kilkoma dniami zatrzymało ABW.

Za tydzień w Poznaniu rozpocznie się precedensowa rozprawa poszkodowanego klienta, który pozwał bank za brak kontroli nad finansowaniem budowy. Sprawę bada też prokuratura.

- Około 100 osób zostało nabitych w butelkę - stwierdza Magdalena Kosobucka, reprezentująca poszkodowanych. - W kwietniu 2008 roku powinni już zamieszkać w kamienicach przy ul. Grafitowej w podszczecińskim Mierzynie. Nie mają nic. Zostali z kredytami na 30 i 40-lat. Płacą za wynajem i są zakładnikami banków, w których się zadłużyli. A to ludzie młodzi, u progu kariery. Uwierzyli w zapewniania dewelopera. I wyszli na tym jak Zabłocki na mydle.

O losie tych ludzi już pisaliśmy. Zdecydowali się na mieszkania własnościowe w Mierzynie. Wybudować je miała spółka Menagement. Deweloper proponował budowę w oparciu o rachunek powierniczy w Banku Ochrony Środowiska. Ludzie się zgodzili.

- Bank miał gwarantować, iż nasze pieniądze zostaną wydane zgodnie z przeznaczeniem - tłumaczyła pani Żaneta, jedna z poszkodowanych. - A teraz nie mamy ani mieszkania, ani 130 tys. zł, które trafiły na rachunek powierniczy w BOŚ. Chcieliśmy wziąć drugi kredyt, by zamknąć pierwszy. Bo bank, w którym się zadłużyliśmy, zażądał aktu notarialnego nowego mieszkania. Udało się jednak dogadać. Ale jedna pensja idzie na spłatę kredytu.

Maciej Siwek pożyczył z partnerką 300 tys. na mieszkanie, z czego 130 trafiło na rachunek powierniczy. Pieniądze też przepadły. Swojego mieszkania nie mają. Za wynajem płacą 1,5 tys. zł, prawie drugie tyle na spłatę kredytu.

- BOŚ umywa ręce - dodaje. - Nie czuje się odpowiedzialny za naszą sytuację.

Formalnie stroną jest spółka Menagement. Deweloper z Mierzyna umowy z przyszłymi właścicielami mieszkań przy ul. Grafitowej zawierał w latach 2006 i 2007. Podpisał też umowę rachunku powierniczego z Bankiem Ochrony Środowiska. I to bank miał nadzorować właściwe wydatkowanie pieniędzy z tego rachunku, chronić interes klientów i kontrolować przebieg budowy.

- Tymczasem na rachunek ludzie powpłacali od 40 do 85 proc. całej wartości mieszkań, wszystkie pieniądze wykorzystano a budowa stanęła na wysokości piętra - informuje Magdalena Kosobucka. - To zaledwie 15 procent tego, co powinno być. Na czym więc polegał nadzór banku?

Pokrzywdzeni liczyli, że pomoże im nowy prezes spółki Menagement. Z jego wyliczeń brakowało około 5 mln zł. Ale Janusz D. przed kilkoma dniami został zatrzymany przez ABW w związku z inną sprawą. Poza tym większość pokrzywdzonych zerwała już umowy z deweloperem. Domagają się zwrotu pieniędzy. Należy im się także odszkodowanie wysokości 10 proc. Winią BOŚ.

Rzecznik BOŚ Piotr Lemberg, jeszcze w ub.r. przekonywał redakcję, że nie ma możliwości, by z kont powierniczych zniknęły jakieś pieniądze, każdy rachunek bowiem przechodzi dokładną procedurę kontroli. Zapewniał też, że bank wszystko wnikliwie sprawdzi, bo chodzi o interes klientów, którzy są dla nich najważniejsi.

- Na kilku spotkaniach z nami przedstawiciele BOŚ powtarzali, iż bank nie czuje się winny - dodaje Kosobucka. - Usłyszeliśmy też, że nie mamy co liczyć na odszkodowania od banku, ponieważ nie byliśmy stroną umowy. Był nią deweloper.

W Poznaniu, za tydzień odbędzie się bodajże pierwsza rozprawa w Polsce dotycząca nieprawidłowego prowadzenia rachunku powierniczego. Pozew wobec BOŚ złożyła jedna z poszkodowanych z Mierzyna.

- Szczecińska prokuratura także bada, czy pieniądze osób, które reprezentuję, nie zostały sprzeniewierzone - dodaje Kosobucka. - Nie cofniemy się przed niczym, bo ci ludzie nie mają już nic do stracenia. Dwa kolejne pozwy już wpłynęły. Będą następne. Ludzie jednak czekają na rozstrzygnięcie. Nie mają pieniędzy, by ryzykować przegrany proces.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński