„Książę niezłomny”, czytamy w opisie, to spektakl o naiwności ludzkiej wiary wobec polityki i prywatnych celów władzy. Powinniśmy spodziewać się ostrzeżenia, ośmieszenia czy może oświecenia?
- Ostrzeżenie i ośmieszenie są narzędziami, których możemy używać w celu oświecenia. Każdy, kto ośmiela się marzyć, czyli tworzyć wewnętrznie skupiony świat, mierzy się z własną samotnością, jak z każdym uczuciem towarzyszącym tragediom i euforiom ludzkiego życia. Systemy polityczne w sojuszu z religijnym tronem wykorzystują słabość marzyciela, jakim jest jego naiwna - choć mocna i niepowtarzalna - wiara w stworzenie nowej, alternatywnej rzeczywistości. One prowadzą perfidną grę, która ma na celu zaprzepaścić zalążek prawdziwego świata, który nosi w sobie marzyciel, i urobić go na własną modłę. Żeby był jednym z baranków, pokornie wyznających prawdy i racje. Taka gra uderza w sumienie i produkuje system win, za które należy się kara. Być może hipokryzja władzy polega na rzuceniu człowieka na pastwę losu, obciążając z góry jego sumienie, jakoby sam skazywał się na izolację i zapomnienie.
Ze sceny padną też pytania dotyczące fanatyzmu religijnego i doktrynerstwa. O jakich pytaniach mowa? Trudno oprzeć się wrażeniu, że dotkną sfery uważanej za „bardzo delikatną”.
- Naczelnym pytaniem zdaje się być to, które większość z nas zadaje sobie, budząc się i zasypiając: czy moje życie należy do mnie? Czy walka z zastanym porządkiem i skostniałą tradycją zawiedzie mnie do świata jakkolwiek lepszego? Do spełnienia? Czy człowiek jako istota społeczna, obracająca się w kręgach kultury i martyrologicznego dzwonu dobijającego się ciągle jak upiór historii do naszych uszu, winien być posłuszny normom czy jednak - przywołując Słowackiego - powinien obrócić swoje oczy na morze i pójść z myślami w tan...? Czy mamy, jako zbiorowość, jeszcze siłę, by wstawiać się za prześladowanymi przez fanatycznych oprawców i pracować od podstaw nad pragnieniem nowego świata?
Widzowie otrzymają obraz przepełniony dramaturgią i powagą czy jako reżyser pozwolił Pan sobie na ironizowanie?
- Ironia jest tworzeniem przez destrukcję. Nie jest przecież humorem szydercy czy kpiarskim jęknięciem z pozycji siły nad bezbronnymi ludźmi. Powaga sytuacji jest rozbrojona już przez sam fakt, że działania na scenie pozostają działaniami na scenie. Posługujemy się słowami przywoływanymi, cytowanymi a choćbyśmy ich treść szczerze przeżyli, to nadal pozostają w ramach teatru. Od odbiorcy zależy kierunek jego myśli i interpretacja. Nie stawiam tezy. Jednak jasno sprzeciwiam się krzykaczom z ambon, którzy w ramach pobudzenia ego i libido chętnie stają na czele szwadronów, niosąc na sztorc stawiane chorągwie i klnąc się figurą boga, gotowi są zgotować nam wszystkim baraki i zbiorowe mogiły. Nie zrobią tego wprost. Powoli, krok po kroku, gdy raz zaczną wprowadzać strefy wolne od tych, których mają za obcych, innych i wrogich, nie zatrzymają się przed wyznaczeniem obszarów szczelnie zaryglowanych bez dostępu do wody.
Scenografia, muzyka, kostiumy - obiorą kierunek na romantyzm czy raczej współczesność?
- Pracujemy nad tym, by współcześnie opowiadać o tym, co uniwersalne i co przetrwało do dzisiaj od wielu lat przez wzorce przemocy, nieustępliwe hierarchie i mechanizmy pojenia się nienawiścią pod postacią sakralizacji kultu tragedii i męczeńskiej śmierci. A opowieść tworzy się przez słowo, obraz, terytorium, mapę, formę kostiumu i przestrzeni, napływające fale dźwięków, chóralne brzmienia i elektroniczny lament.
„Książę niezłomny” to sztuka jednocześnie znana i nieznana, bo wpisuje się w kanon klasyki, ale nie figuruje wśród lektur. Skąd decyzja, by ją wystawić teraz na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie?
- Decyzja z mojej i Włodka Szturca, dramaturga, głowy pochodzi. (śmiech) Nieważne, czy ktoś zna sztukę Calderona i Słowackiego, czy nie zna. Tak w ogóle to dzisiaj pośród lektur zaczynają funkcjonować absurdy, z którymi nigdy nie miałem do czynienia. Podparte żałosnym argumentem jakoby dzieci miały uczyć się przystosowania do życia w rodzinie. Ciągle nad nami ciąży irracjonalny lęk, że gdy dziecko rozpocznie swój proces odkrywania i fascynowania się własną seksualnością, to przysporzy problemów - pytanie komu? Dla siebie zyska raczej pewność własnej inteligencji emocjonalnej a dla systemu to nigdy nie jest wygodne. Tak też jest u Słowackiego. Człowiek doznaje w mojej interpretacji przebudzenia. Poświęci się, ale dla własnych wartości i odda te wartości drugiemu człowiekowi, by kolejni odradzali się jak feniks. Powstawali z tych popiołów, którymi najchętniej system zasypałby nas w całości. Popiół to pozostałość spalonego obiektu.
„Książę” to też jedno z najsłynniejszych przedstawień Jerzego Grotowskiego - czy ta świadomość wpłynęła na Pana pomysł na sztukę?
- Trudno o tej realizacji nie myśleć, gdy sięga się po ten tekst. Jednak w naszym przypadku dość szybko udało się myśleć autonomicznie i, szanując to, co zrobił Grotowski, stwarzać niezależną wypowiedź sceniczną. Ja nie oglądam wyścigów. Lubię zagrać w tenisa.
O ile „Książę niezłomny” Grotowskiego nigdy nie został w całości zarejestrowany, to zdaje się, że „Książę” Michała Telegi ma na to szansę. Premiera docelowo odbędzie się w Malarni, a czy trafi na VOD?
- Tak. Na VOD najprawdopodobniej.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?