Michał S., prawnik z małego miasta na Pomorzu procesuje się o to już od ponad roku. Mówi, że w Polsce zadziwiająco mało kierowców decyduje się na walkę o pieniądze nieprawnie wyłudzone przez państwo. Tydzień temu pisaliśmy o ledwie kilkudziesięciu śmiałkach domagających się zwrotu VAT, którego nie pozwalano odliczać od paliwa. Tak samo niewielu dopomina się zwrotu nadpłat za kartę pojazdu. - I dlatego ci, którzy decydują się upomnieć o swoje pieniądze, mają przed sobą drogę przez mękę mówi pan Piotr.
Karty były znaczone
Karta pojazdu to dokument tożsamości auta. Zawiera parametry techniczne, cechy identyfikacyjne i dane personalne kolejnych właścicieli oraz poprzednie numery rejestracyjne. Wprowadzono ją w Polsce w 1999 roku. Karty na nowe samochody wydają dilerzy, a na używane, sprowadzone z zagranicy wydziały komunikacji. Właśnie dokumenty wydawane przez te urzędy są teraz kością niezgody między organami państwa i obywatelami. Rząd, pragnąc ograniczyć import używanych aut z Unii Europejskiej, ustalił w 2002 roku cenę tych kart na 1.000 złotych. Rok później, pod ogniem krytyki, obniżył ją do 500 zł, lecz to i tak było wielokrotnie więcej, niż karty kosztowały dilerów (około 30 zł) i niż kosztowały wtórniki wydawane przez starostwa, gdy ktoś zagubił oryginał (75 zł).
Już w 2006 roku Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że 500-złotowa opłata za kartę jest de facto podatkiem wprowadzonym niezgodnie z Konstytucją. Kazał obniżyć opłatę do 75 zł. Ale zapętlił sprawę: nieprzepisowy przepis utrzymał w mocy jeszcze przez trzy miesiące. Śmiałkom zwracającym się o zwrot nadpłaty 425 zł (różnica między 500 zł, a 75 zł) starostwa odpowiadały więc, że pobrały pieniądze legalnie, bo nieprzepisowy przepis nie został uchylony.
Oddajcie moje pieniądze
Prawnik Piotr S., który kilka lat temu rejestrował prywatnie auto sprowadzone z zagranicy, oparł roszczenie jednak nie tylko na wyroku TK, ale także na rozstrzygnięciu Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. 8 marca 2008 roku w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej ukazała się odpowiedź ETS na pytanie sądu w Jaworznie na Śląsku, czy 500-złotowa opłata za karty była niedozwoloną dyskryminacją aut z innych krajów UE (sygnatura C64/22). Trybunał odpowiedział, że tak. A to oznacza, że przepis funkcjonujący w Polsce do połowy kwietnia 2006 był niezgodny z nadrzędnym wobec prawa krajowego prawem wspólnotowym.
- Zażądałem zwrotu nadpłaty od starosty powołując się na 410. artykuł Kodeksu Cywilnego mówiący o tym, że kto czyimś kosztem w sposób nieuzasadniony wzbogacił się, powinien temu komuś oddać pieniądze wyjaśnia prawnik.
Wygrał w pierwszej instancji. Ale starostwo walczy o 425 złotych z determinacją. Zaskarżyło wyrok sądu rejonowego do sądu wyższej instancji, a ten 8 marca 2009 roku poprosił o czas do namysłu i wciąż się namyśla.
- To przez to, że tak niewielu poszkodowanych domaga się zwrotu pieniędzy. Wciąż nie ma ustalonej tak zwanej linii orzecznictwa i sądy wyrokują, jak chcą tłumaczy prawnik. Dodał, że są już w Polsce prawomocne wyroki, nakazujące zwrot pieniędzy osobom, które niegdyś rejestrowały auta, ale wyroki te można policzyć na palcach jednej ręki.
Jak odzyskać nadpłatę
Pismo do właściwego starosty z wezwaniem do zwrotu nadpłaty opłaty za kartę pojazdu. Trzeba w nim wyszczególnić, kiedy karta została wydana, na jaki pojazd, kto rejestrował itd. W przypadku odmowy, skierować pozew o zapłatę w oparciu o artykuł 410. KC do sądu rejonowego, na terenie którego właściwości działa starostwo. W przypadku przegranej, nie przegapić terminów kolejnych odwołań.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?