O amstafie w lesie dowiedzieli się w chwili, gdy ratowali sukę koło Łunowa. Ktoś porzucił ją koło drogi. W tym samym czasie odebrali kolejny telefon, że na Warszowie błąka się bardzo chuda i przemarznięta inna suka.
- Musieliśmy wybierać, które zwierzę najpierw ratować - opowiada Alina Celniak ze świnoujskiego schroniska. - Zdecydowaliśmy, że najpierw pojedziemy do tego amstafa. Osoba, która do nas dzwoniła, mówiła, że jest ledwo żywy.
Samochodem nie dało rady dojechać na miejsce. Musieli iść pieszo. Pies leżał skulony w kłębek. Był w tak złym stanie, że w każdej chwili mógł zdechnąć.
- Musiał tam być już od kilku dni - mówią pracownic schroniska. - Przeraźliwie wręcz chudy i przemarznięty do szpiku kości. Nie miał siły wstać o własnych siłach. Leżał tak biedak pod drzewem.
Prawdopodobnie wpadł we wnyki. Jest też cały pokąsany przez dzikie zwierzęta. Świadczą o tym rany, jakie ma na całym ciele.
Na razie pies jest w schronisku, powoli dochodzi do siebie. Alina Celniak doszła już kto jest jego właścicielem.
- Jeszcze dziś spróbuję się skontaktować z tą osobą - mówiła nam wczoraj. - Mam nadzieję, że uda mi się dowiedzieć, jak doszło do tej sytuacji.
Niewykluczone, że amstaff został porzucony. Schronisko nie dostało żadnego zgłoszenia o jego zaginięciu.
- Jeśli pies uciekł właścicielowi i zaginął to takie rzeczy trzeba do nas zgłosić - podkreśla Alina Celniak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?