W połowie lutego komisja przetargowa powołana przez prezydenta wybierze firmę, która ubezpieczy budynki należące do miasta od klęsk żywiołowych, wandalizmu, kradzieży. Ubezpieczy też ulice, chodniki i należący do miasta sprzęt znajdujący się nie tylko w magistracie, ale także wszystkich pozostałych firmach podległych urzędowi.
Ulice i chodniki
Do tej pory ulice i chodniki ubezpieczone nie były.
Gdy ktoś skręcił sobie nogę, bo wszedł w dziurę w chodniku, mógł co prawda domagać się od miasta odszkodowania. Ale często trwało to bardzo długo. Jego sprawą zajmowali się bowiem miejscy urzędnicy. To do nich należała cała papierkowa robota, którą trzeba wykonać, aby przyznać lub odmówić wypłaty odszkodowania. A urzędnika, który zajmowałby się tylko takimi sprawami, w urzędzie miasta nie ma.
- Teraz wypłatą odszkodowań będzie zajmowała się firma ubezpieczeniowa, z którą podpiszemy w tej sprawie umowę - mówi Robert Karelus, rzecznik prasowy prezydenta miasta. - Pozbędziemy się tym samym całej żmudnej, papierkowej pracy z tym związanej, dzięki czemu urzędnicy będą mogli skoncentrować się na innych zadaniach. I myślę, że osoby ubiegające się o odszkodowanie będą mogły szybciej załatwić swoje sprawy. Teraz to wszystko robić będzie ubezpieczalnia.
Niewielu wiedziało
Jeśli urząd zdecydował ostatecznie, że odszkodowanie się danej osobie należy, pieniądze na jego wypłatę wykładała miejska kasa. Rocznie wydawano na to około 20 tys. zł.
Tak samo było w przypadku, gdy ktoś uszkodził sobie samochód wjeżdżając na przykład na powalone na drodze gałęzie lub dziurę w jezdni.
To, że kwota wypłaconych przez miasto odszkodowań nie była do tej pory wyższa niż 20 tys. zł rocznie, to zasługa przede wszystkim tego, że niewiele osób wiedziało o możliwości ubiegania się o odszkodowanie.
Dmuchają na zimne
Podejmując decyzję o ubezpieczeniu, miasto starało się dmuchać na zimne. Dlatego odszkodowanie będzie można dostać nawet za szkody poniesione na przykład podczas spotkania z dzikiem, które może zakończyć się jakimś urazem.
Co prawda, takie sytuacje to rzadkość, ale jednak też się zdarzają.
Zwięrzęta te często bowiem spotkać można choćby na promenadzie. Blisko dwa lata temu miasto musiało zaś zapłacić odszkodowanie turystce, którą właśnie w rejonie nadmorskiego deptaka poturbował dzik i zniszczył jej drogie futro.
Ławki, lampy, okna, ściany
Ubezpieczalnia będzie też zwracać pieniądze miastu za zniszczone ławki, przewrócone i rozbite latarnie, wybite szyby w budynkach należących do miasta, pomalowane spray'em ściany.
Wandale niszczący ławki i lampy to zdaniem Roberta Karelusa prawdziwa plaga.
- Często robi to młodzież, która wraca pijana nocami z dyskotek. Rocznie musimy wydawać na naprawę lub kupno nowych ławek, a także naprawę lamp od 120 do 150 tys. zł - mówi Robert Karelus.
Ile to będzie kosztować?
Rocznie miasto będzie musiało wydać z budżetiu 420 tys. zł na ubezpieczenie majątku. Do tej pory w ciągu roku wydawało natomiast około 360 tys. zł na odszkodowania i zakup lub naprawę ławek czy też lamp.
- Mimo wszystko jednak bardziej opłaca się miastu zapłacić trochę więcej, ale ubezpieczyć wszystko, co tylko można. Zawsze może być bowiem tak, że straty, na przykład w wyniku jakiejś klęski żywiołowej będą dużo większe niż koszt ubezpieczenia - tłumaczy Robert Karelus.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?