Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poligon dla twardzieli. Dla najlepszych praca w służbach specjalnych

Marek Jaszczyński [email protected]
Selekcja to wyzwanie tylko dla nielicznych. Morderczy trening i presja psychologiczna wyłaniają najlepszych.
Selekcja to wyzwanie tylko dla nielicznych. Morderczy trening i presja psychologiczna wyłaniają najlepszych. Archiwum
Pokonywali bagna, wspinali się, maszerowali, desantowali ze śmigłowca, pływali, przechodzili przesłuchania - to wszystko przez pięć dni na poligonie drawskim, gdzie odbyła się najbardziej ekstremalna gra terenowa dla amatorów.

"Selekcja" jest oparta na zasadach rekrutacji do jednostek specjalnych. Odbywa się rokrocznie od 1998 roku i za każdym razem gromadzi setki chętnych. Jednak zanim trafi się na poligon trzeba przejść etap "Preselekcji", która została rozegrana na warszawskim Bemowie, na obiektach Wojskowej Akademii Technicznej.

Tutaj organizatorzy sprawdzili w krótkim czasie wydolność i wytrzymałość siłową kilkuset osób, które zgłosiły się, żeby przeżyć przygodę życia. Nie wszystkim się udało. Ćwiczenia były proste, ale chodziło przede wszystkim o ilość powtórzeń w ciągu minuty. Nowością był bieg w kamizelce kuloodpornej i podnoszenie worka. Na drugi etap, czyli wyjazd na poligon, zakwalifikowało się znacznie mniej osób.

- Po preselekcji do dalszego etapu wyłoniliśmy grupę 82 osób, w tym gronie znalazły się trzy panie - mówi major rezerwy Arkadiusz Kups, szef "Selekcji".

Jednak zanim trafili na poligon, odbył się etap miejski.

- Dostaliśmy adresy, pod które należało się udać, żeby uzyskać potwierdzenie od instruktorów, ze znalezieniem jednej ulicy były problemy - opowiada Anna Gołąb z Widuchowej koło Gryfina, która nosiła numer "45". - Potem było klasyczne "przesłuchanie" do którego trzeba było przygotować legendę, czyli historię w oparciu o wiedzę z poligonu drawskiego. Potem było czołganie w parach jakieś sto metrów pod górę, byłam w parze z dziewczyną. Dałyśmy radę, jestem dumna z siebie.

Na poligonie ruszyli drogą czołgową.

- To był wbrew pozorom trudny i forsowny marsz: w górę i w dół, jakieś 20 - 30 kilometrów - opowiada pani Ania. - Jakieś osiem kilometrów przed końcem poczułam ostry ból brzucha.

Anna trafiła do obozowiska, potem do szpitala z podejrzeniem zapalenia wyrostka robaczkowego. Ostatecznie okazało się, że był to piasek na nerkach.

- Żałuję, że nie udało mi się dotrwać do końca, byłam dobrze przygotowana. Szkoda, ale już myślę o przyszłorocznej edycji - zapewnia nasza rozmówczyni.

Wbrew pozorom udział w "Selekcji" to nie tylko ćwiczenie mięśni, ale również szarych komórek. Uczestnicy musieli być przygotowani z wiedzy o historii Polski, a w szczególności znać władców Polski z dynastii Piastów, polskie zwycięstwa militarne do czasów rozbiorów, czy okres powstawania Solidarności. To nie wszystko, również musieli popisać się wiedzą o współczesnym Wojsku Polskim, jego strukturze, uzbrojeniu, historii pododdziałów specjalnych.

- Uczestnicząc w "Selekcji" zauważyłam, że z roku na rok jest mniej pań - mówi - mówi Dorota Papież ze Szczecina. - Szkoda, ale znam również mężczyzn, którzy są dobrze przygotowani kondycyjnie, jednak obawiają się sprawdzić w selekcji.

Najważniejsze, żeby nie dać się podejść. Do historii zmagań przeszło to, dwa lata temu ostatniej doby na poligonie z rywalizacji odpadło 10 osób. I to w jaki sposób? Podali swoje nazwisko osobom podającym się za pracowników centralnego biura śledczego. Zapomnieli, że w grze są tylko numerami.

- Zaproponowano im pracę w służbach, podali nazwisko i tym samym odpadli z gry, bo podstawową zasadą jest zakaz podawania tych informacji, można je podać tylko majorowi Kupsowi i to na hasło - mówi Marcin Bielecki, fotoreporter PAP, który fotografował zmagania uczestników gry.

W tym roku organizatorzy "Selekcji" ściśle współpracowali z oddziałami specjalnymi Żandarmerii Wojskowej oraz z Biurem Operacji Antyterrorystycznych. Uczestnikom gry towarzyszyli instruktorzy z tych formacji. - To była najtrudniejsza edycja z dotychczasowych - mówi major rezerwy Arkadiusz Kups, szef "Selekcji".

- W tym roku sprzyjała nam pogoda, po kilkugodzinnych ulewach, robiło się upalnie, a w nocy temperatura spadała do 7 stopni Celsjusza.
Wśród finałowych atrakcji na poligonie było desantowanie ze śmigłowca Mi-8, strzelanie, czołganie, tor wodny. - O tym jak było trudno niech świadczy to, że ubiegłoroczny finalista nie zdołał ukończyć w tym roku "Selekcji" - dodaje major Kups. - Przy okazji pragnę podziękować za życzliwość komendzie poligonu i Nadleśnictwu Drawsko.

Uczestnictwo w grze to także przepustka do pracy na przyszłość, nie jest tajemnicą, że finaliści gry otrzymają propozycję pracy w służbach specjalnych.

- Tegoroczną "Selekcję" ukoń­czyło siedemnastu uczestników, nie ma wśród nich ani jednej pani - mówi major Kups. - W ubiegłym roku było to sześć osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński