- To było 270 minut bez zdobytego gola. W ostatniej minucie meczu z Podbeskidziem wreszcie trafiliście do bramki?
- Zgadza się. Długo na nią czekaliśmy. Przyjechaliśmy jednak do Bielska z konkretnym założeniem. By pokazać, że mamy charakter i stać nas na walkę od pierwszej do ostatniej minuty. Remis 1:1 jest dobry w kontekście rewanżu, który czeka nas w Szczecinie.
- Był jednak w meczu z drugoligowcem moment, kiedy nawet najzagorzalsi kibice Pogoni zwątpili w korzystny wynik. Podbeskidzie prowadziło, a na zegarze minęła już ostatnia minuta...
- Zgadza się. Trener uczulał nas jednak, że nawet gdy stracimy bramkę, to nie możemy przestać walczyć. Musimy grać "swoje" i czekać na tę jedną, dogodną okazję. Przyszła i ją wykorzystaliśmy. Teraz - w dużo lepszych nastrojach - wracamy do Szczecina i przygotowujemy się do meczu z Lechem.
- Czy Podbeskidzie was czymś zaskoczyło?
- Raczej nie. To był mecz o którym mówi się, że dominuje w nim walka. Poziom był w zasadzie drugoligowy. Do tego doszło ciężkie boisko, odczuwające jeszcze skutki długiej zimy. Zresztą trener Panik zapowiedział nam, że Podbeskidzie niczego innego nie zaprezentuje, jak właśnie agresję, ambicję i waleczność.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?