- W sobotę będzie gorąco - powiedział na treningu Pogoni jeden kibic do drugiego. - Nic dziwnego, w ostatnich dniach jest bardzo upalnie - odpowiedział ten drugi, jakby nie przypuszczając, co tak naprawdę jego kolega miał na myśli.
A chodziło mu o boiskową temperaturę i stawkę spotkania. Ewentualna i oczekiwana przez wszystkich wygrana Pogoni sprawi, że bełchatowianie do miejsca gwarantującego ligowy byt będą tracić już 9 punktów, co przy czterech kolejkach do końca, może okazać się gwoździem do trumny.
Jak pokazują ostatnie sezony, dla klubów o takiej wielkości i potencjale jak GKS Bełchatów, spadek do I ligi może być początkiem końca funkcjonowania klubu na przyzwoitym poziomie.
Punkty potrzebne są obu zespołom jak tlen, a pisząc brzydko, dzisiaj trzeba będzie rywali tego tlenu pozbawić.
- Nie chcę ich dusić, tylko wygrać - mówi trener Pogoni, Dariusz Wdowczyk. - Musimy walczyć o piłkę, mądrze rozgrywać akcje i grać skutecznie. W przypadku tego ostatniego konieczne jest stworzenie bramkowych sytuacji.
W starciu ze Śląskiem Wrocław tych było jak na lekarstwo. Portowcy oddali wtedy tylko jeden celny strzał na bramkę, w dodatku z odległości ponad 30 metrów. Główną przyczyną było nie wykorzystywanie napastnika, którym był wtedy Radosław Wiśniewski.
- Koledzy mieli rzucać piłkę na wolne pole, a tego nie robili. Zamiast tego musiałem przepychać się z o głowę wyższymi rywalami - mówi "Wiśnia", który tego problemu nie będzie miał dzisiaj, a przynajmniej nie od pierwszej minuty, ponieważ w ataku ma zagrać Edi Andradina.
Ponowne przesunięcie Brazylijczyka na szpicę sprawia, że pojawia się wolne miejsce w środku pola, które zajmie Maksymilian Rogalski. Defensywny pomocnik po raz ostatni w wyjściowej jedenastce pojawił się miesiąc temu.
Takie przetasowania sprawiają, że na ławce rezerwowych po raz pierwszy usiądzie Dawid Kort. Środkowy pomocnik ma 18 lat i niewykluczone, że doczeka się dzisiaj debiutu w Ekstraklasie.
Przygodę w bełchatowskim zespole nie najlepiej wspomina Maciej Dąbrowski.
- Zagrałem jeden mecz i w debiucie zerwałem więzadła krzyżowe. Na tym moja przygoda się skończyła - mówi Dąbrowski, który zna sposób na poprawienie nastroju zespołowi i kibicom. - Nie możemy im dać prowadzić gry. To my mamy na nich usiąść i wysoko zaatakować, by jak najszybciej zdobyć bramkę, tak żeby wynik jeszcze przed przerwą był ustalony - wyjawia plan środkowy obrońca. - Bełchatów to zespół, który gra o życie. Mecz z cyklu albo oni, albo my. Nie możemy im dać cienia szansy na to, że wywiozą chociaż jeden punkt. Jeśli wygramy, do Chorzowa będziemy jechać w nieco spokojniejszych nastrojach.
O wadze spotkania nie trzeba za wiele pisać. Każdy wie, jaka kwota jest dzisiaj do podniesienia z murawy. Ważne, by wychodząc na nią, zespół nie był przemotywowany..
- Nie może nam zabraknąć wyrachowania i zimnej głowy. Bełchatów będzie liczył na kontrataki, a to, że potrafią tak grać już w tym sezonie pokazali remisując na Łazienkowskiej z Legią 0:0 i z Lechem na ich terenie, także 0:0. To zespół, który łatwo się nie podda - mówi Wdowczyk, który odniósł się także poza boiskowego, ale nie mniej ważnego tematu.
- Mam nadzieję, że kibice dopiszą i będą dopingowali nas od pierwszej minuty, bo jeszcze walczymy i wciąż mamy przewagę. To, że zespołowi nie idzie, nie znaczy że należy się od niego od- wracać - kończy Wdowczyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?