Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń odpocznie i pojedzie na Ukrainę z zapasem bramki [wideo]

(paz)
Kibice szczelnie wypełnili halę przy Twardowskiego. Po końcowej syrenie wrzucili na boisko serpentyny i konfetti. Nie zabrakło też fanów z Ukrainy, którzy przyjechali w sile ok. 20 osób.
Kibice szczelnie wypełnili halę przy Twardowskiego. Po końcowej syrenie wrzucili na boisko serpentyny i konfetti. Nie zabrakło też fanów z Ukrainy, którzy przyjechali w sile ok. 20 osób. Andrzej Szkocki
Pogoń Baltica Szczecin pokonała 29:28 Galiczankę Lwów w pierwszym meczu półfinału Challenge Cup. - Zmęczenie dało się nam we znaki, grałyśmy falami - ocenia Agata Cebula, rozgrywająca Pogoni. Rewanż w najbliższą sobotę.

Gdyby komuś przed rokiem powiedzieć, że za 12 miesięcy Pogoń Baltica wygra jedną bramką pierwszy mecz półfinału Challenge Cup, a zawodniczki nie będą zadowolone z rezultatu, to nasz rozmówca popukałby się w czoło.

W Wielką Sobotę święto i euforia były na trybunach, po meczu na parkiet poleciały serpentyny i konfetti, ale zawodniczki Pogoni miały neutralne miny. Zdawały sobie sprawę, że z Galiczanką Lwów można było wygrać wyżej i na rewanż jechać w lepszych humorach. Szczeciński zespół wyraźnie jednak odczuł granie co trzy dni i z rywalem z Ukrainy tylko fragmentami grał na swoim normalnym w ostatnich tygodniach poziomie.

- Zmęczenie dało się nam we znaki, grałyśmy falami - ocenia Agata Cebula, rozgrywająca Pogoni. - Były momenty, gdy powinniśmy odskoczyć na 6-7 bramek i utrzymać przewagę. W naszą grę wkradły się jednak błędy, byłyśmy nieskuteczne. Przez święta odpoczniemy, nabierzemy się i pojedziemy do Lwowa po zwycięstwo - dodaje zawodniczka.

Pogoń w środę w lidze z Zagłębiem zagrała perfekcyjny mecz. Trudno było się spodziewać kolejnego tak udanego występu raptem trzy dni później. Szczeciniankom nie szło w ataku pozycyjnym. Ukrainki natomiast bombardowały bramkę Pogoni mocnymi rzutami pod poprzeczkę.

Opublikowany przezFacebook

Remis po pierwszej połowie zwiastował jeszcze większe emocje w drugiej. Galiczanka grała swoje, Pogoń zacięła się w ataku. Przez pierwszy kwadrans zwycięstwo uciekało szczeciniankom. Natchnienie dała swoim koleżankom Sołomija Szywierska, która obroniła rzut karny. Na 10 minut przed końcem zespół gospodarzy prowadził, miał rzut karny i grał w przewadze. Po trafieniu z siedmiu metrów Moniki Koprowskiej w 52. minucie było 27:22. Wygrana była w zasięgu ręki, ale znaczenie przed rewanżem miały też jej rozmiary. Zdawały sobie z tego sprawę Ukrainki, które rozpoczęły pościg. Bardzo udany, bo Pogoń do Lwowa jedzie z jedną bramką zapasu.

Minimalna porażka nie zasmuciła zespołu i kibiców z Ukrainy.

- Ten rezultat nas zadowala. Przed nami jeszcze jeden mecz i sądzę, że to my w nim wygramy. Zaprosimy na trybuny cały Lwów i w hali będzie jeszcze głośniej niż w Szczecinie - zapewniała Tatiana Sztefan, asystentka trenera Galiczanki, a w przeszłości zawodniczka m.in. SPR Lublin.

- Spokojnie, jedna bramka jest do odrobienia - uspokajał swoich kompanów jeden z fanów ze Lwowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński