- W niedzielę w meczu III ligi pańska obecna drużyna, Unia Janikowo, łatwo pokonała w Szczecinie rezerwy Pogoni 4:0. Na początku zmarnował pan dobrą sytuację do strzelenia gola, lecz potem wyręczyli pana koledzy.
- Rzeczywiście: wszystko dobre, co się dobrze kończy. Może to zdziwi niektórych kibiców, ale nawet prowadząc do przerwy 2:0 bardzo drżeliśmy o wynik. W poprzedniej kolejce też po pierwszej połowie wygrywaliśmy z Wartą Poznań 2:0, a po 60 minutach przegrywaliśmy 2:3. Dlatego w spotkaniu z Pogonią zrozumieliśmy, że wygramy dopiero wtedy, gdy Mikołajczak podwyższył na 3:0.
- Nie dziwi pana tak łatwe zwycięstwo z zespołem będącym zapleczem drużyny I-ligowej?
- Akurat w tym przypadku nie. Jak wiadomo kadra pierwszej Pogoni nie wróciła po ligowym meczu z Zagłębiem Lubin do Szczecina tylko została na obozie, gdzie czeka na pucharowy mecz z Mazowszem Grójec. Przeciwko nam wystąpiło wielu młodych zawodników, którzy kondycyjnie nie wytrzymali pojedynku.
- Interesuje się pan jeszcze losami Błękitnych Stargard? Na którym są miejscu w IV lidze?
- Chyba na czwartym.
- No, brawo! Byli na piątym, ale po sobotnim zwycięstwie nad Leśnikiem Manowo awansowali na czwartą pozycję. Kiedy wróci pan do Stargardu...?
- Cha, cha! Kontrakt z Unią mam jeszcze na następny sezon. Trudno powiedzieć jaka będzie przyszłość moja i drużyny z Janikowa. Przed sezonem w klubie zakładano awans do II ligi. Początek sezonu był bardzo dobry: wygraliśmy cztery spotkania i byliśmy liderem. Ale potem było gorzej.
Przed starciem z Pogonią w czterech meczach zdobyliśmy tylko trzy punkty. I po rundzie jesiennej mamy sześć punktów straty do lidera. By powalczyć o awans musimy w zimie wzmocnić się. Wygląda na to, że będę nadal pomagać walczyć o II ligę i szybko nie zmieni barw klubowych. Mimo to proszę pozdrowić stargardzkich kibiców.