Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń Baltica Szczecin - MKS Selgros Lublin. Gdzie tkwi tajemnica sukcesów mistrzyń kraju?

Paweł Pązik
Małgorzata Stasiak (z piłką) w Pogoni jest od początku sezonu 2013/2014. Latem tego roku przeszła operację barku, która na wiele miesięcy wykluczyła ją z treningów.
Małgorzata Stasiak (z piłką) w Pogoni jest od początku sezonu 2013/2014. Latem tego roku przeszła operację barku, która na wiele miesięcy wykluczyła ją z treningów. Andrzej Szkocki
Rozmowa z Małgorzatą Stasiak, piłkarką ręczną Pogoni Baltica Szczecin, przed wtorkowym meczem z MKS Selgros Lublin (godz.18, hala Arena Szczecin), w którym występowała w latach 2011-2013.

- Chcę porozmawiać o pani poprzednim klubie, MKS Selgros Lublin, ale nie mogę zacząć rozmowy inaczej, niż od pytania o zdrowie po operacji barku.

- Powoli wchodzę w trening, ale jeszcze do pełni sprawności trochę mi brakuje. Niektóre ćwiczenia na zajęciach są dla mnie ciągle poza zasięgiem. Troszkę mi dokuczają bóle, ale wydaje mi się, że po prostu przez długi czas ten bark nie był obciążany. Zapewniam jednak, że rehabilitacja przebiega prawidłowo. Czekam na pierwsze sygnały od lekarzy, że mogę robić na treningach coś więcej.

- Odciążyła już pani męża w zmywaniu naczyń?

- (śmiech) Tak, w domu już wszystko robię sama. Gorzej, jak muszę wykonać pewne ćwiczenia z piłką.

- Kontuzja barku jest pierwszą tak poważną w pani karierze. Jak Małgorzata Stasiak przeżywa mecze Pogoni Baltica w tym sezonie?

- Zdecydowanie gorzej znoszę mecze rozgrywane u siebie. Gdy jestem czynnym kibicem, to strasznie mnie nosi. Kadra zespołu jest szeroka, więc ma kto grać. Okazję do wykazania się mają zawodniczki, do tej pory rzadziej pojawiające się na parkiecie. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie wrócę do gry. Zdaje sobie jednak sprawę, że powrót do formy zajmie mi trochę czasu, w końcu chodzi o moją rękę rzutową. Jestem jednak pełna optymizmu i chciałabym bardzo podziękować wszystkim osobom, które mnie wspierają i dobrze życzą.

Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie wrócę do gry. Zdaje sobie jednak sprawę, że powrót do formy zajmie mi trochę czasu, w końcu chodzi o moją rękę rzutową. Jestem jednak pełna optymizmu.

- Porozmawiajmy więc o najbliższym rywalu Pogoni. Klub z Lublina od 1995 roku co sezon zajmuje miejsce na podium. W tym czasie aż 17 razy sięgał po mistrzostwo, dwa razy po srebro i raz po brąz. Jak oni to robią?

- Miałam przyjemność grać w tym klubie ponad dwa sezony i zapewniam, że sukcesy nie biorą się tam z niczego. Przede wszystkim wiele zawodniczek, które osiągały z tym zespołem sukcesy na parkiecie, decyduje się zostać w klubie i wokół tego buduje swoje życie. Gdy przechodziłam do Lublina, jeszcze jako młoda, ucząca się piłkarka, wiedziałam, że będę mogła podpatrywać na treningach prawdziwe ikony piłki ręcznej. To czysta przyjemność grać z Moniką Marzec, Sabiną Włodek czy Izabelą Puchacz. Ten klub bazuje na tym, że jedna zawodniczka drugą kusi, ściąga do Lublina. Gdy odchodzi jedna piłkarka, niemal natychmiast jest jej następczyni. Tam niemal wszystkie wzmocnienia polegają na sprowadzaniu zawodniczek z wyższej półki. Ten zespół od lat gra piłkę na podobnym poziomie, a to przynosi efekty. Klimat panujący w szatni także jest istotną kwestią, jeśli chodzi o pozyskiwanie zawodniczek, jak i o wyniki.

- Jak pani trafiła ze Zgody Ruda Śląska do Lublina w styczniu 2011 roku?

- Właśnie wtedy mój ówczesny klub zwyczajnie się rozpadł. Każda z dziewczyn dostała kartę w rękę i mogła szukać nowego pracodawcy. Miałam kilka propozycji. Początkowo wydawało się, że trafię do Gdyni, ale ze względów osobistych nie podpisałam tam kontraktu. Skontaktowałam się z Edwardem Jankowskim, trenerem SPR Lublin i on zapewnił mnie, że jestem potrzebna w jego zespole. Cieszę się, że wówczas tam trafiłam. Poznałam wiele fajnych dziewczyn, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Proszę mi wierzyć, że ciężko mi się gra przeciwko swoim koleżankom.

- Wprawdzie najbliższy mecz Pogoni z MKS Selgros Lublin odbędzie się w Szczecinie, ale warto chyba w tym miejscu opowiedzieć o lubelskiej hali "Globus". Jeszcze do niedawna był to największy ligowy obiekt w kraju. Zawsze słynął z gorącej atmosfery. Zawodniczki też czują, że to wyjątkowe miejsce?

- Tak. Jak pan wspomniał, ta hala przez lata była największa w Superlidze, dopiero potem podobnej wielkości obiekt powstał w Gdyni. "Globus" uchodził za miejsce niewygodne do grania, dlatego że niemal wszystkie zespoły na co dzień występowały w małych, ciasnych halach. Przyjeżdżając na mecz do Lublina zderzały się z inną przestrzenią do gry, inną publicznością. Zresztą tamtejsi kibice to osobna historia. Chociażby jeden z nich, pan Ryszard, do dziś mi kibicuje, utrzymuje kontakt. Fani się nie zmieniają, sukcesy zespołu też nie. Chociaż my w tym sezonie chcemy pokrzyżować Lublinowi plany obrony mistrzowskiego tytułu.

- Tamtejsi kibice zaczepiają zawodniczki na ulicy, rozpoznają je w sklepie?

- Gdy grałam i mieszkałam w Lublinie byłam rozpoznawana. Nie ukrywam, że to było bardzo miłe. Nawet gdy niedawno tam byłam z Pogonią, to na rynku spotkałam kilka osób, które mnie poznały i serdecznie się uśmiechały. Jest tam masa kibiców, którzy przychodzą nawet na treningi. Pamiętają o imieninach czy urodzinach zawodniczek, przynoszą kwiaty. Jeżdżą też na wyjazdy, ale nie wiem, czy się wybiorą do Szczecina, bo nie dość, że to bardzo daleko, to jeszcze mecz jest w środku tygodnia, na dodatek transmitowany w telewizji.

Jest tam masa kibiców, którzy przychodzą nawet na treningi. Pamiętają o imieninach czy urodzinach zawodniczek, przynoszą kwiaty.

- Zespół z Lublina mocno się zmienił względem ostatniego sezonu?

- Najbardziej widoczny jest brak Małgosi Majerek, która zakończyła karierę. W mojej ocenie to najlepsza skrzydłowa w Polsce. Jessica Quintino ma bardzo trudne zadanie zastąpienia jej, na dodatek wraca do gry po bardzo poważnej kontuzji kolana. Mocno odczuwalne będzie też na pewno odejście Aliny Wojtas. To zawodniczka stwarzająca niesamowite zagrożenie rzutem z drugiej linii oraz filar defensywy. Widziałam kilka spotkań Lublina w tym sezonie. Gołym okiem widać pewne braki, ale następczynie tych zawodniczek radzą sobie bez większych problemów. Mam na myśli m.in. Martę Gęgę, która gra niemal bez przerwy 60 minut na lewym rozegraniu. W poprzednim sezonie nie miała zbyt wielu szans grę, skoro w składzie była Wojtas. Reasumując: na pewno brakuje tych dwóch zawodniczek, ale luki po nich powoli są wypełniane.

- Poza pierwszym meczem w Lidze Mistrzyń, lublinianki nie miały w tym sezonie jeszcze mocnego przeciwnika. Sądzi pani, że spotkanie z Pogonią może być dla mistrza kraju pierwszym poważnym sprawdzianem na krajowym podwórku?

- Tak, a poza tym te dwa zespoły mają sobie wiele do udowodnienia. Zawodniczki z Lublina wiedzą, że nie mogą nas zlekceważyć, co pokazał ćwierćfinał Pucharu Polski w poprzednim sezonie. Musimy położyć duży nacisk na koncentrację. Nie możemy sobie pozwolić na żaden przestój, bo dziewczyny z Lublina z łatwością to wykorzystają. Ich atutem jest bardzo mocna obrona i szybkie kontry. Musimy się tego ustrzec. Ten mecz uznany został za hit kolejki. Mam nadzieję, że obie drużyny postarają się o wysoki poziom.

Dziewczyny będą bardzo potrzebowały wsparcia. Grając na nowej hali przy Szafera, potrzebujemy głośnego dopingu.

- Trenerem zespołu z Lublina jest Sabina Włodek, w przeszłości utytułowana zawodniczka. Odnoszę wrażenie, że to bardzo spokojna osoba, która czas wzięty w trakcie meczu umiejętnie wykorzystuje na przekazanie uwag swoim zawodniczkom.

- Doświadczenie, które zdobyła przez lata gry bardzo jej pomaga w pracy trenerskiej. Jest bardzo konkretna. Jej uwagi przekazywane w trakcie spotkania są bardzo rzeczowe. Gdy przyszłam do Lublina, to była jeszcze czynną zawodniczką, potem skupiła się na pracy trenerskiej. Z tego co wiem, dziewczyny bardzo sobie chwalą pracę z nią. Wyniki też potwierdzają, że dobrze sobie radzi.

- Dlaczego szczecińscy kibice powinni obejrzeć wtorkowy mecz na żywo, a nie przed telewizorami?

- Dziewczyny będą bardzo potrzebowały wsparcia. Grając na nowej hali przy Szafera, potrzebujemy głośnego dopingu. Poza tym oglądając mecze na żywo, czujemy kwintesencję tego pięknego, nieobliczalnego sportu. Mogę zagwarantować, że będzie to mecz walki. Nie na co dzień gra się z mistrzem Polski. Gorąco zachęcam wszystkich do przyjścia we wtorek na mecz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński