Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wypadku pod Parłówkiem: Kaganiec na busy

Andrzej Kus
– Droga była koszmarnie oblodzona. Z naprzeciwka jechał inny samochód, którego rzucało po całej drodze. Nasz kierowca nie miał wyboru. Gdybynie uciekł do rowu – doszłoby do czołowego zderzenia – tłumaczy Barbara Jarmutowska, właścicielka firmy Nor-Bus. Zdjęcie wykonano w niedzielę,12 grudnia 2010 roku.
– Droga była koszmarnie oblodzona. Z naprzeciwka jechał inny samochód, którego rzucało po całej drodze. Nasz kierowca nie miał wyboru. Gdybynie uciekł do rowu – doszłoby do czołowego zderzenia – tłumaczy Barbara Jarmutowska, właścicielka firmy Nor-Bus. Zdjęcie wykonano w niedzielę,12 grudnia 2010 roku. Fot. Straż w Kamieniu Pomorskim
Pod Parłówkiem bus podróż skończył w rowie. - Gdyby kierowca próbował wyjść z poślizgu, doszłoby do tragedii - mówi właścicielka pojazdu.

Nasz komentarz: Jeździć trzeba z głową

Nasz komentarz: Jeździć trzeba z głową

Busami na trasie Wolin
- Szczecin jeździłem regularnie przez sześć lub siedem lat. Na palcach jednej ręki mógłbym policzyć kursy, gdzie kierowca trzymał się ograniczenia prędkości. Przejechanie ponad 80 kilometrów zajmowało mu niecałą godzinę. Zazwyczaj nie istniała dla nich linia ciągła. Kierowali się zasadą: mam większy samochód, na więcej mogę sobie pozwolić. Za każdym razem udawało mi się jednak szczęśliwie dotrzeć na miejsce. Teraz, gdy jeżdżę samochodem obserwuję, jak obecnie wygląda sprawa. Okazuje się, że niewiele się zmieniło. Przynajmniej, jeśli chodzi o prędkość. Wiadomo, że jeździć należy nie tylko nogą, ale przede wszystkim głową. Dlatego przypominam o tym kierowcom wszystkich linii obsługujących trasę. Pamiętajcie, że nie jedziecie sami, ale odpowiadacie również za kilkanaście innych osób.
Andrzej Kus

- Rozmawiałem z kierowcą zaraz po wypadku, był w szoku - mówi Barbara Jarmutowska, właścicielka firmy Nor-Bus. - Opisał mi dokładnie, dlaczego doszło do tej przykrej sytuacji. Droga była koszmarnie oblodzona.

Z naprzeciwka jechał inny samochód, którego rzucało po całej drodze. Nasz kierowca nie miał wyboru. Gdyby nie uciekł do rowu - doszłoby do czołowego zderzenia. Aż strach pomyśleć, jaki byłby efekt. Pojazd nie jest mocno zniszczony, nie dachował. Przejęła go policja. Wycięto w nim dwie szyby. Po na prawie będzie mógł wrócić na trasę.

Godzinę po wypadku jechaliśmy trasą ze Świnoujścia do Parłówka. Padał gęsty śnieg. Na drodze nie widzieliśmy pługów. Kierowcy jechali bardzo ostrożnie.

- Za takie zdarzenia, w 90 procentach powinni odpowiadać właśnie drogowcy. To jest nie do pomyślenia, że dopiero pół godziny po wypadku na tak ważną drogę wypuścili maszyny. Gdzie byli wcześniej? - pyta Jarmutowska.

Pozwalają sobie na zbyt wiele
Od razu pojawiły się również głosy internautów, którzy zarzucają kierowcom busów nieostrożną jazdę. Trasę ze Świnoujścia do Szczecina obsługują trzy firmy. Często zatrudniają młodych, niedoświadczonych kierowców.

- Może to zdarzenie wreszcie czegoś ich nauczy. Przecież oni pomimo trudnych warunków na drogach pędzą bez opamiętania! - napisał jeden z internautów na naszej stronie.

Zobacz też: Poważny wypadek busa pod Parłówkiem. Dwoje rannych w szpitalu (nowe fakty)

- Miałem przyjemność podróżować busami na tej trasie - uzupełnia kolejny. - Wielu kierowców jeździ bardzo szybko. Jeżdżąc swoim autem widzę, że niektórzy pozwalają sobie na zbyt wiele.
Przekraczają prędkość, wyprzedzają na linii ciągłej. Po tym zdarzeniu przez jakiś czas będzie na tym odcinku więcej policji.

- Oni jeżdżą średnio 120 km/h, także kiedy pada deszcz i śnieg. To nienormalne. Dlaczego policja nic z tym nie robi? Pisze się tylko wtedy o tym jak coś się stanie - uważa pani Kinga z Goleniowa.

Barbara Jarmutowska wyklucza przekroczenie prędkości przez swojego kierowcę. W firmie mają pięć busów. Twierdzi, że każdy z nich zamontowany ma "kaganiec", czyli ogranicznik prędkości.

- Nie mogą rozpędzić się do większej prędkości niż 100 km/h. Oczywiście kierowca jechał zdecydowanie wolniej, odpowiednio do warunków jazdy.

Potwierdzili to pasażerowie.

Busy? Maksymalnie 70 km/h

Widzisz szalonego kierowcę, dzwoń do inspekcji transportu drogowego - 91 311 56 33

Zofia Byra, zastępca Zachodniopomorskiego Wojewódzkiego Inspektora Transportu Drogowego zachęca do tego, by zgłaszać niepoprawne zachowanie kierowców. Przytacza przykład z
poniedziałku. Inspektorzy zatrzymali busa, który dostawił wewnątrz drewniane ławki, by przewieźć większą ilość pasażerów.

- Oczywiście zatrzymaliśmy dowód rejestracyjny - mówi. - Był też kierowca, który kolejny raz z rzędu przekroczył prędkość. Jest niereformowalny, mimo że
wozi ludzi. Wcześniej dostał 10 punktów karnych, teraz 6 kolejnych punktów. Ręce nam opadają patrząc na takie zachowanie. Pasażerowie też muszą
interweniować.

Grzegorz Sudakow z komendy wojewódzkiej policji przypomina o tym, że kierowców busów obowiązują inne ograniczenia prędkości.

- 70 km/h mogą jechać na drodze z Miękowa do Świnoujścia. Na "ekspresówce" 80 km/h - mówi. - Busów jest coraz więcej. Jeśli jeżdżą zbyt szybko, można przecież zwrócić uwagę kierowcy. Gdy
widzimy, że łamie przepisy wystarczy spisać numer rejestracyjny pojazdu i podać go policji. Podczas kontroli zauważamy, że często pasażerowie nie zapinają pasów bezpieczeństwa. To jest ich błąd i potworne zagrożenie.

- Jeśli to prawda, że busy mają ogranicznik do setki, to i tak za dużo, bo te pojazdy mogą jechać maksymalnie 70-80 km/h. I w tym widzę metodę na walkę z szalonymi kierowcami busów. W każdym pojedzie założyć właśnie taki "kaganiec" - kończy goleniowianka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński