Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płoną znicze dla zasztyletowanego Rajmunda. Jego zabójca mógł być naćpany

Anna Starosta
W ostatnim czasie to już drugie miejsce w Świnoujściu, gdzie na ulicy palą się znicze. Niespełna dwa miesiące temu zapłonęły na ulicy Hołdu Pruskiego, przed kamienicą w której tragicznie zginął jeden z lokatorów.
W ostatnim czasie to już drugie miejsce w Świnoujściu, gdzie na ulicy palą się znicze. Niespełna dwa miesiące temu zapłonęły na ulicy Hołdu Pruskiego, przed kamienicą w której tragicznie zginął jeden z lokatorów. Sławek Ryfczyński
Przy przeprawie promowej, gdzie we wtorek wieczorem zginął mieszkaniec powiatu gryfickiego, codziennie ktoś zapala kolejny znicz. Ludzie przynoszą też kwiaty.

- Znałyśmy go - opowiadają dwie dziewczyny, które spotkaliśmy przy przeprawie. - To straszna tragedia. Miał całe życie przed sobą. Nie wiemy, co zrobi teraz jego mama.

Rajmund utrzymywał całą rodzinę. Miał pięcioro rodzeństwa. On był drugi w kolejności. Miał jeszcze starszego brata. Do Świnoujścia przyjechał szukać pracy. Dorywczo, jak mówią jego znajomi, brał każdą robotę.

Zabójca był naćpany

Podejrzany o zabójstwo Marcin D. siedzi w świnoujskim areszcie. Nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Wyjaśnił w prokuraturze, że miał w ręku nóż. Tłumaczy jednak, że nie zadawał nim żadnych ciosów. Mógł być pod wpływem narkotyków. Prokuratorzy wyślą go na badania. Chcą sprawdzić czy we wtorek wieczorem mógł być odurzony jakąś substancją.

Dodają też, że jeśli dowiodą jego winy, grozi mu nawet dożywocie. Minimum 8 lat pozbawienia wolności.

Marynarze czekają na wolności

Mężczyzna ma jeszcze jeden zarzut. Udziału w bójce. Ten sam usłyszeli marynarze. Trójka pijanych mężczyzn była na przepustce. Po postawieniu zarzutów wyszli z aresztu. Wrócili do jednostki.

- Są pod ścisłym nadzorem przełożonych, odbywają nadal służbę zasadniczą - mówi Jacek Kwiatowski z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża.

Zaczepili go o papierosa

Rajmund K. został pchnięty nożem w klatkę piersiową. Powodem sprzeczki, a potem bójki był, jak mówią świadkowie, papieros. Rajmund nie chciał nim poczęstować zaczepiających go mężczyzn.

Lekarzom, pomimo usilnych starań, nie udało się go uratować.
- Przez pół godziny go reanimowaliśmy - mówi jeden z nich. - Niestety rana była zbyt głęboka. Stracił bardzo dużo krwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński