Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PKO Ekstraklasa: Legia Warszawa – Pogoń Szczecin 4:2. Duże rozczarowanie przed świętami. ZDJĘCIA

Jakub Lisowski
Jakub Lisowski
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 4-2
Legia Warszawa - Pogoń Szczecin 4-2 fot. adam jankowski / polska press
W meczu na szczycie, w spotkaniu o którym mówiło się, że rozstrzygnie rywalizację o mistrzostwo Polski, Legia Warszawa rozbiła Pogoń Szczecin 4:2. Przesądził koszmarny początek spotkania w wykonaniu Portowców.

- Jeśli przegramy to Legia będzie mistrzem. Dlatego tak bardzo nam zależy na dobrej grze i zwycięstwie – mówił przed spotkaniem Kosta Runjaic, trener Pogoni.

Szkoleniowiec Legii Czesław Michniewicz mówił w podobnym tonie:

- Czekam na ciekawe widowisko, bo zarówno Legia, jak i Pogoń potrafią grać w piłkę.

Michniewicz pewnie czuł większą motywację, bo przecież prowadził Portowców kilka lat temu. Gdy przyszedł do Szczecina – rzutem na taśmę zdołał wywalczyć miejsce w grupie mistrzowskiej, a w kolejnym sezonie zajął 6. miejsce. Miał prawo oczekiwać, że ta współpraca zostanie przedłużona, ale działacze Pogoni podjęli inną decyzję. Michniewicza (i jego asystentów) pożegnano, a do klubu przyszedł Kazimierz Moskal. Popracował sezon, później pojawił się Maciej Skorża, którego niespodziewanie szybko zastąpił Kosta Runjaic. Niemiec jest już trenerskim rekordzistą Pogoni pod względem ilości spotkań w ekstraklasie, ale dopiero w tym sezonie sięgnie po medal mistrzowski.

Runjaic i Michniewicz znali doskonale stawkę spotkania, więc i po składach to było widać. Legia w najsilniejszym zestawieniu, a Pogoń… z dwoma zaskoczeniami. Młodzieżowcem był Kacper Smoliński, choć tu spodziewaliśmy się, że zagra Kacper Kozłowski, niedawny debiutant z kadry narodowej. Możliwe, że trener Portowców chciał, by Kozłowski trochę ochłonął po reprezentacyjnym zgrupowaniu i wydarzeniach.

W ataku zagrał Adam Frączczak, który wrócił do pierwszego składu po kilkunastu meczach przerwy. Ostatni raz zagrał w „11” w trzeciej kolejce. Skąd ten wybór? Luka Zahović i Adrian Benedyczak średnio spisywali się w ostatnich meczach ligowych, w dodatku byli na meczach reprezentacyjnych i nie trenowali z zespołem. Taką okazję wykorzystał Frączczak, który na treningach musiał pokazać odpowiednią jakość. I trzeba pamiętać, że zwyżkę dyspozycji Frączczak pokazał już w Białymstoku. Tam zdobył gola, którego sędziowie nie uznali, ale zachował się jak rasowy snajper pola karnego. Takiego gracza drużyna potrzebowała od dawna.

Pogoń fatalnie rozpoczęła spotkanie. Legia od razy chciała pokazać, że chce dominować i już w trzeciej ofensywnej akcji objęła prowadzenie. Dośrodkowanie z prawej strony nie dotarło do Thomasa Pekharta, ale do piłki dopadł Filip Mladenović, który strzałem bez przyjęcia trafił idealnie po długim słupku.

Tym samym Pogoń została zmuszona do odważniejszej gry, a Legia mogła troszkę się cofnąć i szukać miejsca dla kontrujących skrzydłowych. I właśnie po kolejnej oskrzydlającej akcji Legia prowadziła już 2:0. Świetna centra spod linii końcowej, Pekhart oddzielił się od Konstantinosa Triantafyllopoulosa i główkował do pustej bramki.

Na tym nie koniec koszmarnego początku. Dwie minuty później Luis Mata próbował zatrzymać akcję, ale trafił w polu karnym piłkę ręką i sędzia Szymon Marciniak bez zawahania wskazał na „11”. Czeski napastnik nie popełnił błędu.

ZOBACZ TEŻ:

Mimo takiego początku Pogoń próbowała zmienić wynik. Gdy Legia była przy piłce goście wychodzili coraz wyżej, chwilami było ich ośmiu na połowie legionistów. Także Runjaic w 23. minucie dokonał pierwszej korekty w składzie. Luisa Matę (wszystkie bramki padły po akcjach po stronie Portugalczyka) zastąpił Kozłowski.

Pogoń na poważniej nie zagroziła Legii, a straciła czwartego gola. Po rogu – główkował Mateusz Wieteska przy biernej postawie defensywy. Gospodarze mogli zdobyć jeszcze przynajmniej jedną bramkę, ale zamiast nich na osłodę pierwszej części spotkania Pogoń zdobyła tuż przed przerwą gola. Frączczak najprzytomniej zachował się w polu karnym i główką pokonał Artura Boruca. Dawało to nadzieję na II połowę.

Po zmianie stron Pogoń faktycznie ruszyła mocno do przodu. Korzystała z tego, że gospodarze się cofnęli i nastawili się na kontry. Był wolny Frączczaka czy strzał Benedikta Zecha. Dużo dobrej gry pokazywał Kozłowski, w końcu uaktywnił się Kowalczyk, ale i pozostali piłkarze byli aktywniejsi.

ZOBACZ TEŻ:

Długo Pogoń nie potrafiła zagrozić Legii, ale pomógł jej Artem Szabanow. Po rzucie rożnym niepotrzebnie sfaulował w polu karnym i Kamil Drygas wykorzystał „11”. Portowcy jeszcze mocniej próbowali przyciskać, a legioniści kradli czas.

Nerwowo mogło się zrobić w doliczonym czasie gry. Pogoń miała świetną okazję, ale Kowalczyk z bliska nie pokonał Boruca. Legia ostatecznie bez większego wysiłku w II połowie w pełni zasłużenie wygrała. I jest zdecydowanie bliżej mistrzostwa Polski. 10 punktów przewagi na siedem spotkań przed końcem to naprawdę duża różnica.

Legia Warszawa – Pogoń Szczecin 4:2 (4:1)

  • Bramki: Mladenović (4.), Pekhart dwie (10. i 14. - karny), Wieteska (29.) - Frączczak (45.), Drygas (83. - karny).
  • Legia: Boruc - Juranović, Jędrzejczyk, Wieteska Ż, Szabanow Ż, Mladenović – Kapustka (74. Gvilia), Martins Ż, Slisz, Luquinhas (79. Lopes) – Pekhart (86. Kostorz).
  • Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos Ż (63. Malec), Zech, Mata (24. Kozłowski Ż) – Kucharczyk, Dąbrowski Ż (63. Benedyczak), Smoliński (63. Drygas Ż), Kowalczyk, Gorgon – Frączczak (74. Fornalczyk).
  • Sędziował Szymon Marciniak (Płock)
  • Mecz bez udziału publiczności.

Bądź na bieżąco i obserwuj:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński