Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Kęsik: z PiS łączy nas to co najważniejsze

Rozmawiał Mariusz Parkitny
- Głosowaliśmy, aby zdjąć program finansowania in vitro autorstwa PO z porządku obrad. Zrobiłem to z ciężkim sercem i bólem. Ale nie możemy sobie pozwolić, by pracować nad dokumentem, który nie był przygotowany. Nawet gdybyśmy go poparli, to zostałby zakwestionowany przez służby wojewody z powodu niezgodności z prawem - uważa Piotr Kęsik.
- Głosowaliśmy, aby zdjąć program finansowania in vitro autorstwa PO z porządku obrad. Zrobiłem to z ciężkim sercem i bólem. Ale nie możemy sobie pozwolić, by pracować nad dokumentem, który nie był przygotowany. Nawet gdybyśmy go poparli, to zostałby zakwestionowany przez służby wojewody z powodu niezgodności z prawem - uważa Piotr Kęsik.
Rozmowa z Piotrem Kęsikiem, radnym SLD szczecińskiej radny miasta o dofinansowaniu in vitro, koalicji z PiS, konflikcie w SLD i pomyśle na Szczecin na kolejne lata.

- Radni SLD nie chcą współfinansowania in vitro z budżetu miasta?
- Skąd taki pomysł? Wkrótce złożymy własny projekt uchwały dobrze przygotowany. Najpierw potrzebna jest poprawka do budżetu zabezpieczająca środki na tą procedurę.

- Ale do dyskusji nad projektem Platformy nie dopuściliście. Nie wiem czy wyborcy wam wybaczą.
- Wróćmy do tego co miało miejsce na sesji. Kategorycznie odrzucam zarzuty i pomówienia, że jesteśmy przeciwko współfinansowaniu tej metody z budżetu miasta. Przeciwnie. Bardzo poważnie podchodzimy do tego tematu, czego dowodem było nasze głosowanie na sesji rady miasta. Głosowaliśmy, aby zdjąć program finansowania in vitro autorstwa PO z porządku obrad. Zrobiłem to z ciężkim sercem i bólem. Ale nie możemy sobie pozwolić, by pracować nad dokumentem, który nie był przygotowany. Nawet gdybyśmy go poparli, to zostałby zakwestionowany przez służby wojewody z powodu niezgodności z prawem.

Dzisiaj zastanawiamy się jak doprowadzić do sytuacji, aby takich wpadek już nie było. Nasz projekt ma być kompletny. Jak będziemy już gotowi to zgłosimy własną propozycje. Będziemy chcieli zaprosić do dyskusji inne ugrupowania. Tu nie chodzi o politykę, a o pomoc tym, którzy chcą mieć dzieci.

Zawsze, gdy prezydent ogłasza sukces, to trzeba pamiętać, że jest to także sukces radnych

- Skoro zahaczyliśmy o politykę, to jak pan ocenia półmetek tej kadencji samorządu. Niektórzy twierdzą, że to zła kadencja, a rada najgorsza od wielu lat. A prezydent rozgrywa koalicję jak chce.
- Jeśli chodzi o prezydenta to musze go dobrze ocenić ze względu na kontynuację działań, które podejmuje. Widać to choćby po inwestycjach, które powstają w Szczecinie.

- A rada?
- Stało się w tej kadencji tak niestety, że mamy dwa bieguny. Jeden to prezydent i jego zaplecze, a drugi to rada miasta. Jeśli widzimy prezydenta jak spotyka się ze znamienitymi gośćmi, wkopuje kamień węgielny, przecina wstęgi na nowo otwartych inwestycjach, to widzimy tylko prezydenta. O radnych ani słowa. A przecież powinniśmy zdawać sobie sprawę, że bez radnych tych sukcesów by nie było. Rada jest bytem, który określa kierunki rozwoju miasta. W tych obszarach, w których prezydent pokazuje, że jest dobrym włodarzem brakuje faktu, że w całym tym procesie uczestniczyli radni. Zawsze, gdy prezydent ogłasza sukces, to trzeba pamiętać, że jest to także sukces radnych. Mam tutaj pewne obawy, że przez taki podział mieszkańcy mogą odbierać radnych jako tych złych, którzy podnoszą ręce za podwyżkami, a tylko prezydent jest tym jedynym sprawiedliwym. Tak nie jest. Sukcesy miasta są sukcesami nas wszystkich. Także prezydenta i radnych.

- SLD współrządzi miastem. Nie miał pan momentu, że żałował, że wybraliście koalicję z PiS, a nie opozycję?
- W opozycji zawsze jest łatwiej. Można bezkarnie krytykować wszystko i wszystkich. Zasłużenie lub nie. Przystępując do Porozumienia dla Szczecina SLD wziął odpowiedzialność za miasto. Znaleźliśmy się w bardzo ciężkiej sytuacji. Musieliśmy wybrać między interesem Szczecina, a interesem partyjnym. Nie mieliśmy wątpliwości, że ważniejsze jest to pierwsze.Jesteśmy odpowiedzialni. Wzięliśmy to brzemię na siebie i będziemy konsekwentni.

W opozycji zawsze jest łatwiej. Można bezkarnie krytykować wszystko i wszystkich. Przystępując do Porozumienia dla Szczecina SLD wziął odpowiedzialność za miasto

- Liczycie się z porażką w następnych wyborach? Będziecie umieli przekonać mieszkańców, że nie zdradziliście ideałów idąc do władzy z prawicą?
- To co widzimy dziś w radzie miasta, to też pewien element edukacji społecznej. Pokazujemy, że różni nas z PiS prawie wszystko, ale łączy to co najważniejsze w normalnym życiu, czyli Szczecin i jego rozwój. Mam nadzieję, że tak to zostanie odebrane. To nie jest koalicja polityczna. Nie siedzieliśmy przy stole i nie pracowaliśmy nad umową koalicyjną. Nasze porozumienie ma jedynie charakter programowy. I Program dla Szczecina to jedyny dokument jaki podpisaliśmy.

- Do zakończenia kadencji już niewiele czasu. Pora myśleć o kolejnej. Wygląda na to, że będzie cięższa od obecnej. Bez pieniędzy na inwestycje. SLD ma jakiś pomysł na miasto na kolejne cztery lata?
- Od dawna staram się realnie patrzeć co dzieje się w gospodarce naszego kraju. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że gdyby nie było środków finansowych z Unii Europejskiej Szczecin nie mógłby się rozwijać. Niestety, uważam też, że inwestycji, które będą tworzyć miejsca pracy powinno być więcej niż tych, które będą generować straty wkrótce po otwarciu. Obawiam się, że w następnej kadencji nie będzie wielu inwestycji, bo nie będzie środków. Musimy spłacać dotychczasowe zobowiązania, a polityka rządu też nie bardzo wspiera samorządy. Daje nowe obowiązki, ale bez finansowania.

Pierwsze światełko w tunelu może pojawi się w 2016 r., czyli w drugiej połowie przyszłej kadencji, i wtedy może będziemy mieli środki na niewielkie inwestycje.

Pokazujemy, że różni nas z PiS prawie wszystko, ale łączy to co najważniejsze w normalnym życiu, czyli Szczecin i jego rozwój

- A SLD myśli już o przyszłych wyborach?
- Tak. W ubiegłym roku opracowaliśmy harmonogram prac. Na początku tego roku zaczną się przygotowania. Kierownictwo partii już nad tym pracuje. Jak też mam zamiar zgłosić swój pomysł. Uważam, że należy zapytać członków partii, jak widzą następną kadencję, jakie zadania powinny być realizowane.

- A kandydata na prezydenta wystawicie? Ciężko wam będzie krytykować obecnego prezydenta, skoro wspieracie działania Piotra Krzystka.
- Własnego kandydata na pewno wystawimy. To dogmat.

- Jakieś nazwiska?
- Na razie o tym za wcześnie mówić.

- Podobno w SLD jest konflikt. Kiedyś publicznie przewodniczący Dawid Krystek pana upominał. Walczycie ze sobą czy topory już zakopane?
- Jak w rodzinie. Czasem jest dobrze, czasem gorzej. Dla mnie najważniejsze jest, abyśmy potrafili o tych problemach rozmawiać. Tak się dzieje teraz, z czego jestem bardzo zadowolony. Docieramy, wyjaśniamy sobie wszystkie sporne kwestie. Pracujemy ciężko, żeby zamiast podziałów, których tak naprawdę nie ma, partia była silna i szła do wyborów z dobrym programem dla miasta. Mamy szczęście, że w partii jest postać która łączy wszystkich. To Grzegorz Napieralski.

- Skoro mówimy o personaliach. Jak pan ocenia pracę Bogdana Jaroszewicza. To zastępca prezydenta ds. inwestycji rekomendowany przez SLD.
- Nie ukrywam, że na początku byłem sceptyczny. Znam Bogdana od lat i mu ufam. Obawiałem się, że będzie miał jakieś trudności, wpadki, bo odpowiada za ważną i ciężką działkę. A okazuje się, że egzamin zdał celująco. Swoją pracę wykonuje znakomicie. Oczywiście w każdej pracy zdarzają się wpadki, ale Bogdan wychodzi z nich obronną ręką. Kłopoty przy budowie kładek czy Alei Kwiatowej, to wpadki, ale Bogdan nie miał z nimi nic wspólnego. Jako członek SLD jestem dumny, że taki człowiek reprezentuje nas we władzach miasta.

- Gdy pojawiła się sprawa wydzierżawienia na Warszewie gruntu pod kościół, pan poszedł do mieszkańców i próbował przekonywać do swoich racji. Warto było? Kościół i tak będzie.
- Bardzo jestem zadowolony z tych spotkań. Było warto. Dwa spotkania dały mi więcej niż wiele innych spotkań do tej pory. Po pierwsze to byli ludzie, którzy kompletnie mnie nie znali. Reprezentowali inne poglądy niż moje. Ale takie spotkania uczą pokory, otwarcia na inne poglądy, szacunku. Najważniejsze jest to, że się wspólnie poznaliśmy. Zobaczyli, że to co mogło im się wydawać diabelskie, wcale takie nie jest. I że ludzie lewicy też mają swój pogląd na świat. Natomiast nadal uważam, że dla tamtego kościoła można było znaleźć bardziej odpowiednie miejsce. Teraz na Warszewie będą dwie świątynie tuż obok siebie. Jeśli budujemy kościoły to powinny stawać na nowych osiedlach. A na Warszewie tak nie jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński