Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierogi, gołąbki i zupy

Krystyna Pohl, 20 grudnia 2004 r.
Dariusz Prokopowicz z córeczką Małgosią na statku "Rodło” w czasie postoju w Gdyni. Przywiozła ją w odwiedziny mama.
Dariusz Prokopowicz z córeczką Małgosią na statku "Rodło” w czasie postoju w Gdyni. Przywiozła ją w odwiedziny mama. Archiwum
Marynarze twierdzą, że na statku kucharz jest drugą osobą po kapitanie. Często, gdy oceniają rejs, to robią to też pod kątem kuchni.

Dariusz Prokopowicz od 10 lat jest kucharzem na statkach Polskiej Żeglugi Morskiej.

- Nadal pływam, ludzie proszą o dokładki, więc chyba smakuje im to co gotuję - śmieje się. - Przeszedłem dobrą szkołę najpierw w kuchni restauracji Domu Marynarza, a potem na pierwszym statku pod okiem kucharza Tolka Gawełka. To był prawdziwy mistrz z ogromnym doświadczeniem. Wtedy miał już za sobą ponad 30-letni staż pracy na statkach. Nauczył mnie wszystkiego, także pieczenia chleba, bułek i ciasta.

Gołąbki mogą być codziennie

Prokopowicz zauważa, że w czasie tej dekady bardzo zmieniły się zwyczaje żywieniowe na statkach. Jego zdaniem załogi jedzą bardziej zdrowo, z większą ilością warzyw i owoców. Na śniadaniach przestała królować jajecznica, do wyboru są twarożki, sery, dżemy, płatki.

- Ale nadal największym wzięciem cieszą się potrawy proste, przypominające rodzinny dom - mówi kucharz. - Wszelkie nowinki związane z chińszczyzną czy owocami morza są źle przyjmowane. Natomiast takie pierogi ruskie, pierogi z mięsem, gołąbki, naleśniki, kotlety mielone, bądź placki ziemniaczane mogłyby być codziennie i się nie znudzą. Podobnie jest z zupami. Żadne tam wymyślne przecierane kremy. Najlepiej smakuje tradycyjna jarzynowa, grochowa, rosół.

Sam lepi 250 pierogów

Prokopowicz załogom dogadza, ale przyznaje, że te ulubione potrawy są najbardziej pracochłonne. Nie ma żadnego pomocnika, więc sam musi ulepić dla 20-osobowej załogi 250 pierogów, usmażyć ponad 100 naleśników, przygotować ponad 50 gołąbków.

Zazwyczaj trzy razy w tygodniu piecze chleb, co parę dni bułki i na każdą niedzielę ciasto. Tu też bez cudów, bo najlepiej smakują babki, jabłeczniki i karpatki.

Dobrze się gotuje i krząta po kuchni, gdy morze spokojne i statkiem nie kołysze. Ale takie idealne warunki są rzadko. Niedawno płynęli z Łotwy do Ameryki Południowej. Na Morzu Północnym nagle rozszalał się sztorm. Było akurat przed obiadem. Na stołach miseczki z surówkami, kubki z kompotem.

W pewnym momencie nastąpił tak duży przechył, że wszystko ze stołów pospadało. W kuchni z garnka wylała się zupa, z patelni wypadły kotlety. Kucharz ze stewardem szybko wzięli się za sprzątanie i po półgodzinie zaprosili załogę na obiad. Wszyscy jedli, bo prawdziwemu marynarzowi sztorm nie straszny.

Wezmę pszenicę na kutię

Na szczęście święta miał na morzu spokojne. - To na statku okres szczególny, każdy tęskni za domem, za rodziną - mówi Prokopowicz. - Staram się, aby potrawy były takie typowo domowe. Wcześniej pytam ludzi czy mają specjalne życzenia. I zwykle okazuje się, że wszyscy lubią to samo. A więc ma być barszcz z uszkami, ryba smażona, ryba w galarecie no i śledzie. Raz proszono, abym zrobił kutię, niestety nie miałem pszenicy. Zrobiłem więc makiełki, czyli kluski z makiem i bardzo smakowały. Na statek zwykle zabieram swój zeszyt z przepisami i książki kucharskie. Ale teraz, gdy mi wypadną święta na statku, to na pewno wezmę też pszenicę.

W tym roku Prokopowicz spędzi święta na lądzie z rodziną. I oczywiście osobiście przygotuje dania wigilijne i świąteczne. Obowiązkowo będzie śledź w pierzynce, ulubiona potrawa. W szklanym naczyniu warstwami przekłada się gotowane ziemniaki, śledzie, cebulkę, gotowaną marchew, jajka i majonez.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński