Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękne pożegnanie z Europą. Lech Poznań wygrał z Fiorentiną 3:2 i pozostawił po sobie niezapomnianą wizytówkę

Bartosz Kijeski z Florencji
PAP/EPA/CLAUDIO GIOVANNINI
Każdemu, kto przyjechał na to spotkanie z Wielkopolski, na pewno na długo ten mecz pozostanie w pamięci. Pomimo wygranej 3:2, Kolejorz musi pożegnać się z Ligą Konferencji Europy. Fiorentina utrzymała swoją przewagę z pierwszego dwumeczu i to ona zamelduje się w półfinale. Mimo wszystko lechici mogą wracać do kraju z podniesionym czołem jako bohaterowie. Skazywani na porażkę poznaniacy potrafili postawić się znacznie lepszemu (na papierze) przeciwnikowi.

Już raz w historii polskiej piłki udało się odrobić trzybramkową stratę. W 2000 roku Wisła Kraków po porażce w pierwszym spotkaniu z Realem Sarragossa w I rundzie Pucharze UEFA 1:4, w rewanżu potrafiła wygrać na własnym stadionie takim samym stosunkiem, a w karnych wywalczyć sobie awans. Podczas hymnu Ligi Konferencji kibice głośno skandowali "Chcemy awansu, Kolejorz chcemy awansu!".

Wiara nie opuszczała zarówno fanów, jak i samych zawodników oraz trenera. Filip Marchwiński podkreślał, że jest to dopiero pierwsza połowa tego dwumeczu. John van den Brom natomiast na przedmeczowej konferencji prasowej podkreślał, że jeśli uda się jego zawodnikom wejść na odpowiedni poziom, to można w stolicy Toskanii odnieść sukces.

Przeczytaj też: Burmistrzu, było czego się bać? Kibice Lecha Poznań wyruszyli z Piazza dell'Indipendenza na Stadio Artemio Franchi

Holender zaskoczył składem nie tylko przeciwnika, ale także wszystkich fanów niebiesko-białych. Na ławce rezerwowych usiedli Mikael Ishak oraz Joel Pereira, a w ich miejsce zobaczyliśmy Artura Sobiecha, a także Alana Czerwińskiego. Wielu mogło odnieść wrażenie, że szkoleniowiec Kolejorza złożył już broń i nie zamierza walczyć o korzystny rezultat. Nic bardziej mylnego.

Odważny Lech został wynagrodzony bramką

Lechici byli absolutnie nabuzowani, a wcześniejsze deklaracje, że przyjechali do Florencji po korzystny rezultat, nie były zwykłym gadaniem. Kolejorz grał z pomysłem, na pełnym gazie, a przede wszystkim z wielkim sercem. Polacy nie odpuszczali rywalowi na metr, co przełożyło się na szybkiego gola. Już w 9. minucie po zamieszaniu w polu karnym Terracciano piłkę dostał Afonso Sousa i otworzył wynik spotkania.

Kolejorz grał twardo i nieustępliwie, a atmosfera na Stadio Artemio Franchi z minuty na minutę robiła się gorąca. Arbiter ze Słowenii Rede Obrenović postanowił sędziować "po angielsku", czyli jak najmniej korzystać z gwizdka. To tylko nakręcało nie tylko włoskich kibiców, ale również dziennikarzy. Za każdy faul na korzyść Lecha można było usłyszeć głośne "Basta! Basta!" w stronę sędziego.

Mecz był toczony w niezłym tempie, choć zbyt wielu akcji bramkowych nie oglądaliśmy w pierwszej połowie. Ekipa Fiorentiny po zderzeniu Nicolasa Gonzaleza z Radosławem Murawskim domagała się rzutu karnego. Na powtórkach było widać ruch kapitana Lecha w stronę Argentyńczyka, jednak sędzia nakazał kontynuować grę.

Czytaj też: Piłkarz Fiorentiny padł na murawę. Polała się krew

W międzyczasie, gdy arbiter nasłuchiwał wozu VAR, trener van den Brom postanowił zmienić Czerwińskiego, wprowadzając Pereirę. Ta decyzja wyraźnie nie podobała się prawemu obrońcy Lecha, który nie podał ręki Holendrowi i mocno zdenerwowany usiadł na ławce rezerwowych.

Pod koniec pierwszej połowy nieco więcej do powiedzenia mieli gospodarze, którzy coraz realniej zagrażali bramce Filipa Bednarka. Na szczęście lechitów przewaga bramkowa była po jego stronie.

45 minut gorzkiego cudu

Po zmianie stron Fiorentina dłużej utrzymywała się przy piłce, w myśl zasady "im dłużej mamy ją my, tym krócej ma ją przeciwnik". Marzenia na uzyskanie korzystnego rezultatu z każdą minutą gasły w Kolejorzu, a kibice Fiorentiny stawali się coraz głośniejsi.

Jednak nastała 60. minuta, w polu karnym pada Michał Skóraś. Pierwotnie sędzia puszcza grę dalej, jednak na słuchawkę otrzymuje informację, aby podszedł do monitora. Decyzja? Karny! Do piłki podszedł Kristoffer Velde. Norweg był jeszcze deprymowany przez zawodników, jednak zachował zimną krew i pewnie wykorzystał jedenastkę i do cudu - a w zasadzie do dogrywki - brakowało już tylko jednego gola. Na niego kibice z Poznania nie musieli długo czekać, a dwa tysiące osób wpadło w szał. Artur Sobiech otrzymał mocno bite dośrodkowanie z prawej strony boiska i z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce.

Niestety na kwadrans przed końcem to "Viola" znowu była bliżej półfinału Ligi Konferencja Europy. Po rzucie wolnym piłka trafiła pod nogi Riccardo Sottila, a ten precyzyjnym strzałem nie dał żadnych szans Filipowi Bednarkowi, który musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Stadio Artemio Franchi oszalało, a niektórzy kibice nie mogli powstrzymać emocji, gestykulując w stronę polskich dziennikarzy, wykrzykując przy tym obraźliwe słowa. Pod koniec Fiorentina dobiła niebiesko-białych pieczętując sprawę awansu.

Piękny, blisko 300-dniowy sen Lecha Poznań się skończył. Przedmeczowe słowa piłkarzy i trenera nie były pustymi słowami. Kolejorz zaprezentował się z fantastycznej strony nie tylko w ostatnim spotkaniu, ale przez całe rozgrywki i potwierdził, że jego miejsce jest na wielkich europejskich arenach.

Lech Poznań w wielkim stylu pożegnał się z Ligą Konferencji!Zobacz jak oceniliśmy lechitów -->

Fiorentina - Lech 2:3. Co to były za emocje! Cud był blisko!...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piękne pożegnanie z Europą. Lech Poznań wygrał z Fiorentiną 3:2 i pozostawił po sobie niezapomnianą wizytówkę - Głos Wielkopolski

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński