- Tata trafił wczoraj (4 listopada) na SOR przy ulicy Arkońskiej. Jest pacjentem onkologicznym nie ma z nim kontaktu, wymaga pomocy osób trzecich - pisze pani Eliza. - Został zabrany z domu o godz. 14 i do godz. 19 mama czekała na korytarzu na jakiekolwiek informacje od lekarza o stanie taty. Po kilkukrotnych interwencjach w końcu wyszedł lekarz, bardzo sympatyczny dużo wytłumaczył i powiedział, że do godziny transport medyczny odwiezie tatę do domu...
W dalszej relacji czytamy, że w szpitalu brakowało transportów i mężczyzna trafił do domu dopiero przed godz. 24. Ratownicy wnieśli go na płachcie ratowniczej, mieli położyć na łóżku i zostawić.
W kolejnej części posta dowiadujemy się, że żona chorego zauważyła, że jest on cały w moczu, przemoczony, pielucha niezmieniona, a na nogach ma dwie inne i nie swoje skarpetki.
Pani Eliza załączyła zdjęcia skarpetek i przemoczonych ubrań. Zapowiedziała też złożenie skargi, którą jak się później dowiedzieliśmy, wysłała kolejnego dnia.
ZOBACZ TEŻ:
Upoważnieni do otrzymania informacji przez małżonkę chorego, skontaktowaliśmy się ze szpitalem i poprosiliśmy o wyjaśnienie zaistniałych zdarzeń. Sprawdzono dokumentację.
Okazuje się, że ojciec pani Elizy jest pod opieką paliatywną, w domowym hospicjum.
- Pacjent został przywieziony do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego przez pogotowie ratunkowe na prośbę rodziny, pomimo braku wskazań do przewozu do szpitala. Taka adnotacja jest w skierowaniu - informuje Natalia Andruczyk, rzeczniczka szpitala przy ul. Arkońskiej. - Podczas hospitalizacji wykonano zestaw badań diagnostycznych, a stan pacjenta był monitorowany. Nie zaobserwowano napadów drgawkowych. Lekarz dwukrotnie wychodził porozmawiać z najbliższymi pacjenta. Za pierwszym razem nie zastał nikogo w poczekalni. Rodzina została jednak finalnie poinformowana o stanie jego zdrowia.
Jak podaje szpital, nie było wskazań do hospitalizacji chorego, więc pacjent został wypisany o godz. 20.30.
- Zamówiony został transport medyczny do miejsca zamieszkania. W SPWSZ działają dwa zespoły medyczne w obu lokalizacjach szpitala. Tylko przy ul. Arkońskiej zespół wykonuje około 80-90 przewozów dziennie. W pierwszej kolejności transportowani są pacjenci w stanie zagrożenia życia. W poniedziałek zespół z ulicy Arkońskiej wyjeżdżał ponad 100 razy - kontynuuje Andruczyk. - Opuszczając szpital pacjent miał suchą pieluchę. Natomiast w trakcie hospitalizacji mężczyzna otrzymał m.in. 1000 ml krystaloidów w kroplówce. Procesy fizjologiczne są nieuniknione, tym bardziej przy transporcie pacjenta w takim stanie. Dopiero w mieszkaniu okazało się, że pacjent wymaga wymiany pieluchy. Nie jest prawdą, że ratownicy położyli pacjenta na łóżku i wyszli. Przed odjazdem zaoferowali wsparcie i pomogli w przewinięciu mężczyzny.
Co z tajemniczymi skarpetkami? Rzeczniczka szpitala przekazała, że pacjent wrócił do domu w swoich, dwóch takich samych skarpetach. Trzecia skarpeta wypadła z kołdry, z którą mężczyzna został do szpitala zawieziony.
- Ubrania pacjentów SOR-u są umieszczane w zamykanych workach, co wyklucza możliwość zamiany garderoby - kończy Natalia Andruczyk.
ZOBACZ TEŻ: Szpitalny Oddział Ratunkowy w szpitalu wojewódzkim w Szczecinie [ZDJĘCIA]
CZYTAJ TEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?