Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Janas - W futbolu wrażenie artystyczne nigdy nie będzie ważniejsze od wyniku. A Santos jest ostatnią nadzieją... Lewandowskiego!

Adam Godlewski
Adam Godlewski
- Idziemy do przodu. Na wielu płaszczyznach, również jeśli chodzi o szkolenie; nawet jeśli jeszcze nie wszyscy chcą - lub potrafią - to dostrzec. Sportowo też nie jest najgorzej, skoro na mundialu w Katarze reprezentacja Polski awansowała do najlepszej 16-tki na świecie - twierdzi były selekcjoner Paweł Janas.
- Idziemy do przodu. Na wielu płaszczyznach, również jeśli chodzi o szkolenie; nawet jeśli jeszcze nie wszyscy chcą - lub potrafią - to dostrzec. Sportowo też nie jest najgorzej, skoro na mundialu w Katarze reprezentacja Polski awansowała do najlepszej 16-tki na świecie - twierdzi były selekcjoner Paweł Janas. fot. sylwia dabrowa/polska press
Paweł Janas był selekcjonerem reprezentacji Polski w latach 2002-2006 i wprowadził Biało-Czerwonych do finałów mistrzostw świata w Niemczech. Starsi kibice futbolu pamiętają, że jako zawodnik był opoką naszej defensywy, gdy drużyna narodowa sięgnęła po brązowy medal Espana’82. A najbardziej wytrawni fani kojarzą „Janosika” z trenerskiej ławki nie tylko z Legii, ale także z juniorskiej i młodzieżowej kadry. To osobowość polskiego futbolu, która patrzy szeroko na wiele aspektów rozwoju naszego futbolu. I nasze miejsce w światowej hierarchii. Czego zatem oczekuje po kadencji Fernando Santosa w reprezentacji?

Jak człowiek, który od ponad półwiecza ma kontakt z polskim futbolem na najwyższym poziomie, ocenia obecną kondycję najpopularniejszej dyscypliny w Polsce?

Idziemy do przodu. Na wielu płaszczyznach, również jeśli chodzi o szkolenie; nawet jeśli jeszcze nie wszyscy chcą - lub potrafią - to dostrzec. Sportowo też nie jest najgorzej, skoro na mundialu w Katarze reprezentacja Polski awansowała do najlepszej 16-tki na świecie. Jeśli mam być szczery, to dziwię się tym wszystkim utyskiwaniom na styl zespołu Czesława Michniewicza. Bo to w mojej ocenie kwestia drugorzędna. W pierwszej kolejności zawsze liczy się wynik. Tak wysoko nie byliśmy na mundialach od 1986 roku, zatem nawet ci, którym do gustu nie przypadł sposób gry naszego zespołu, powinni docenić ten fakt. Miałem tę przyjemność, jaką dla piłkarza jest występ w finałach mistrzostw świata, w Hiszpanii w 1982 roku rozegrałem wszystkie siedem meczów, począwszy od pierwszego grupowego, skończywszy na spotkaniu o 3. miejsce. Wiem, jaka jest skala trudności na mundialu również z perspektywy selekcjonera, więc ja doceniam ten wynik. Nie był to na pewno największy sukces polskiego futbolu, ale od tego, że wynik w Katarze był najlepszy od 36 lat, nikt nie ucieknie. Nie ma zresztą powodu.

Był pan zaskoczony nominacją dla Fernando Santosa, szkoleniowca już niemłodego, na selekcjonera?

Jeśli byłem zaskoczony czymkolwiek, to znacznie bardziej tym, że po wyjściu z grupy na mundialu - co mnie jako trenerowi się nie udało - z pracy z reprezentacją musiał pożegnać się Michniewicz. Podobnie, jak wcześniej byłem zaskoczony faktem, że Jurek Brzęczek po wygraniu eliminacji nie poprowadził reprezentacji w finałach mistrzostw Europy. Cóż, takie czasy... Jeśli natomiast chodzi o Fernando Santosa, to jest to zdecydowanie najlepszy trener spośród tych, którzy aspirowali do poprowadzenia reprezentacji Polski. A w każdym razie w gronie, o którym czytałem, że było brane pod uwagę. Doświadczony i utytułowany, nie tylko w klubach, ale przede wszystkim w pracy z reprezentacjami, bo dobre wyniki osiągnął przecież nie tylko z Portugalią, ale i wcześniej z Grecją. Dlatego jestem spokojny o naszą kadrę narodową, trafiła we właściwe ręce.

Nawet jeśli to trener, który w istotny sposób nie zmieni stylu naszego zespołu? I nadal będziemy grali przede wszystkim pragmatyczny, a nie efektowny futbol?

Wracamy do początku rozmowy - co jest w piłce ważniejsze - wrażenie artystyczne czy wynik? Wolelibyśmy grać pięknie i w takiej sytuacji wybaczylibyśmy Santosowi brak punktów w mistrzostwach Europy, czy wolelibyśmy, aby powalczył na turnieju o strefę medalową? Przecież to pytanie retoryczne! Wszyscy będziemy oczywiście wymagali od selekcjonera awansu na Euro, nie tylko z uwagi na jakość rywali - a umówmy się, skala trudności nie rzuca na kolana, i to określając delikatnie - ale także dlatego, że od mistrzostw świata w Brazylii w roku 2014 Biało-Czerwonych nie zabrakło na żadnym wielkim turnieju. Zresztą, w ogóle od mistrzostw świata w Niemczech w roku 2006, na które ja wprowadziłem nasz zespół, odbyły się tylko dwie imprezy, na których zabrakło reprezentacji Polski.

Czego zatem oczekuje pan po Santosie w kwalifikacjach Euro 2024?

Przede wszystkim tego, żeby zbudował czy też przebudował zespół. Bo prowadzenie reprezentacji to proces, a na turnieju trzeba mieć już gotową drużynę. Tymczasem gołym okiem widać, że na kilku pozycjach, zwłaszcza defensywnych, trzeba powymieniać bardzo ważne dotąd ogniwa. Oczywiście, gruntownej rewolucji nie spodziewałbym się już w meczach z Czechami i Albanią, portugalski selekcjoner będzie miał za mało czasu, żeby już teraz zaproponować docelowe rozwiązania. Zwłaszcza że nie wszyscy kandydaci do kadry są zdrowi. Obawiam się trochę, że po trzech czy czterech treningach w starciu z Czechami nasza drużyna będzie bardziej przypominała randkę w ciemno niż autorski projekt Santosa.

Robert Lewandowski zmaga się ostatnio z kryzysem. Czy - pańskim zdaniem - pod kierunkiem Portugalczyka będzie miał wreszcie szansę spełnić się jako zawodnik, kapitan i lider także na wielkim turnieju w reprezentacji?

Zależy to głównie od stanu zdrowia Roberta, a ostatnio miał na tym polu kłopoty. To fantastyczny piłkarz, którego dorobek strzelecki i fenomenalne rekordy działają na wyobraźnię, zarówno te w Bayernie, jak i w reprezentacji. Zresztą w Barcelonie także miał wejście smoka i kilkanaście już ustanowił. Wątpię jednak, żeby był zawodnikiem spełnionym w kadrze, bo brakuje Lewandowskiemu znaczącego wyniku z drużyną narodową. Gdyby zapytał pan o najlepszego zawodnika w historii naszego futbolu, musiałbym dłużej się zastanowić. I nie mam pewności, że wskazałbym na Roberta. Mieliśmy przecież napastników, którzy byli królami strzelców mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich, a takie osiągnięcia na trwałe pozostają w pamięci kibiców. Lewandowski podczas kadencji Santosa, który udowodnił, że umie współpracować z wielkimi gwiazdami - z Cristiano Ronaldo na czele - będzie miał pewnie ostatnią szansę, żeby nadrobić ten najbardziej bolesny brak w CV. Oby ją wykorzystał!

Karierę trenerską zaczynał pan od pracy z juniorami w PZPN, a ostatnio widziałem pana na konferencji poświęconej szkoleniu, zorganizowanej przez związek. Czy coś w tym aspekcie - newralgicznym, ale przez lata zaniedbywanym - drgnęło ostatnio?

Biorąc pod uwagę czasy, gdy byłem selekcjonerem - jest zauważalny postęp. A porównując do okresu, kiedy pracowałem z juniorami, to wręcz ruszyło z kopyta! Wówczas z Władkiem Żmudą czy Antkiem Szymanowskim musieliśmy osobiście jeździć do każdego klubiku, z którego pojawił się sygnał, że jest ciekawy chłopiec. Działaliśmy w zasadzie na chybił-trafił. W takich warunkach naprawdę trudno było wyłowić najzdolniejszych zawodników w poszczególnych rocznikach. Dziś jest w PZPN sieć skautów, są Centralne Ligi Juniorów, obozy typu LAMO, a nawet osobne zgrupowania dla piłkarzy późno dojrzewających. W takich okolicznościach naprawdę trudno zgubić talent. Zwłaszcza że związek pomyślał również o trenerach, w szkoleniach mobilnych akademii mogą brać udział nawet instruktorzy pracujący w najmniejszych miejscowościach. W sumie aż tak nowocześnie zrobiło się niedawno, ale już są pierwsze efekty. Naprawdę zaczęliśmy gonić ten znacznie lepszy piłkarsko świat, co widać było już po zeszłorocznych wynikach - ale także po grze - juniorskich reprezentacji Polski.

Kluby również coraz większy nacisk kładą na szkolenie.

To prawda, a mieszkając blisko Wronek, mogę niemal na bieżąco przypatrywać się akademii Lecha Poznań, wzorcowej w polskich realiach. Właściciel Kolejorza nie wahał się już kilka ładnych lat temu wykorzystać istniejącej infrastruktury na potrzeby szkolenia młodzieży. Są boiska, jest baza noclegowa, jest pomysł i dobry program, więc są też i efekty. Lech wychował już naprawdę pokaźną liczbę reprezentantów Polski, a ich transfery do klubów zagranicznych już z pewnością zwróciły nakłady poniesione na akademię. Dziś rezerwy poznańskiego klubu grają w II lidze, podobnie zresztą jak drugie drużyny Zagłębia Lubin czy Śląska Wrocław, więc młodzi zawodnicy płynnie, automatycznie wręcz wchodzą do futbolu seniorskiego. W czasach, gdy prowadziłem reprezentację młodzieżowo-olimpijską, a było to przed igrzyskami w Sydney, największy problem w polskim futbolu stanowiło odnalezienie się najlepszych juniorów w dorosłej piłce; na tym etapie traciliśmy najwięcej talentów. Dziś już potrafimy - a przynajmniej umieją to robić wspomniane kluby - radzić sobie w sposób systemowy z tym kłopotem. Nic zatem dziwnego, że prężnie działające akademie, z bazą treningową i noclegową z prawdziwego zdarzenia, mają już także Legia czy Cracovia, mocno na szkolenie postawiły Pogoń, Jagiellonia oraz Śląsk, a wszyscy inni podążają tym śladem. Bo innej drogi po prostu nie ma.

Na szkolenie patrzy pan także z jeszcze innej perspektywy - jako koordynator i edukator w programie „Piłkarska Przyszłość z Orlenem”. Jak to działa?

Bardzo sprawnie, bo jest dobrze wymyślone i poukładane! Współpracujemy z wieloma klubami i klubikami, do których funkcjonowania sponsor tytularny programu istotnie się dokłada. Daje sprzęt, ale współfinansuje także pensje i kursy trenerów, czy funduje stypendia dla najzdolniejszych zawodników i zawodniczek. Jako koordynatorzy akcji jeździmy nieustannie po kraju wspierając szkoleniowców w tych zespołach. Zachęcamy do zdobywania kolejnych licencji, czyli stopni edukacji, w PZPN. Służymy radą, podpowiadamy, jak trenować i jak wykorzystywać nasz szkoleniowy program. Selekcjonujemy też najzdolniejszą młodzież, która w wieku lat 13 może trafić do UKS Orlen w Gdańsku, gdzie ma możliwość trenować i grać w zespole CLJ U-15. Przyczyniamy się do rozwoju tych młodych zawodników i promujemy ich zarazem. Liczne są już przykłady, że po pobycie w naszej drużynie, zawodnicy zostali bohaterami transferów do większych akademii. A ich macierzyste kluby dzięki temu dostały wynagrodzenie za wyszukanie tak zdolnych sportowców. Najsłynniejszym dziś piłkarzem wyszukanym, wyszkolonym i wypromowanym dzięki temu programowi jest Przemek Frankowski, aktualny reprezentant Polski, ale znaczących przykładów naszej pożytecznej z punktu widzenia interesu naszego futbolu pracy jest znacznie więcej. Teraz szkolimy także dziewczynki, kooperujemy z klubami praktycznie w całym kraju, i cały czas rozwijamy „Piłkarską Przyszłość z Orlenem”.

Rozmawiał Adam Godlewski

od 7 lat
Wideo

Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Paweł Janas - W futbolu wrażenie artystyczne nigdy nie będzie ważniejsze od wyniku. A Santos jest ostatnią nadzieją... Lewandowskiego! - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński