Pavulonu prawie nie używali

- Trafiły do nas w sumie cztery zawiadomienia o przestępstwie, w których zostanie wszczęte śledztwo - mówi prok. Anna Gawłowska-Rynkiewicz - Na temat szczegółów dotyczących tych zawiadomień nie mogę się wypowiadać.
Udało nam się ustalić, że jedno z nich dotyczy zdarzenia sprzed kilku lat. Po interwencji pogotowia zmarła kobieta, do której wezwano karetkę. Jej mąż uważa, że winę za to ponosi załoga ambulansu. Inne zawiadomienie, w którym mowa jest o nieprawidłowościach związanych z pochówkiem zmarłego, złożyła osoba wynajmująca pokój od żony zmarłego.
Nieoficjalnie prokuratorzy mówią, że sprawy, które do nich trafiły są o wiele mniejszego kalibru niż te, nad którymi będą pracować ich koledzy z Łodzi. Dlaczego w takim razie wszczynają śledztwa?
- A pan przy tej całej nagonce by nie wszczął? - ucina jeden z prokuratorów znający sprawę - Trzeba pamiętać, że od wszczęcia śledztwa do postawienia komuś zarzutu zabójstwa droga daleka. W tym przypadku raczej nieprawdopodobna.
Według naszego rozmówcy trudno też byłoby oskarżyć lekarzy pogotowia o korupcję bo w myśl prawa nie są oni funkcjonariuszami publicznymi. Pozostaje jedynie kwestia udostępnienia przez lekarzy danych osobowych zmarłych pacjentów i ich rodzin.
Wszystko wskazuje zatem na to, że zachodniopomorskie pogotowie jest czyste. Za taką tezą może też przemawiać raport Ministerstwa Zdrowia na temat zużycia przez nie pavulonu (leku zwiotczającego mięśnie i wstrzymującego oddychanie).
- Pavulon był co prawda w asortymencie leków, którymi dysponowały stacje pogotowia w województwie zachodniopomorskim, ale jego zużycie na całym jego obszarze wynosiło kilkanaście ampułek w skali roku, czyli było minimalne - dowiedzieliśmy się w Biurze Prasy i Promocji Ministerstwa Zdrowia.