Prawdopodobnie zasnął z zapalonym papierosem lub świeczką.
Wcześniej pojawiła się informacja, że powodem ognia mógł być żar z pieca. Jednak według najnowszych ustaleń źródło ognia było przy łóżku na którym spał Henryk S.
Ofiara to 58-letni Henryk S. Kawaler, podopieczny opieki społecznej. Były kierowca, po kontuzji nogi na rencie. Podobno od dwudziestu lat mieszkał bez prądu.
Henio - jak nazywali go sąsiedzi - żył w mieszkaniu na pierwszym piętrze w oficynie przy ul. Getta Warszawskiego. Dym zauważyła opiekunka, która rano przyszła zrobić mu zakupy. Miała własne klucze.
- Zapukała do mnie i krzyknęła, że Heniek się pali. Wybiegłam na klatkę schodową. Zobaczyłam, że w mieszkaniu jest pełno dymu. Widziałam jego zwęglone nogi. Opiekunka zaczęła otwierać okna na klatce schodowej. Dozorczyni wezwała pomoc - opowiada pani Ewa.
Straż pożarna i policja przyjechała błyskawicznie. Henryk S. już nie żył. Zwęglone ciało leżało na tapczanie w małym pokoju. Według wstępnych oględzin to właśnie tapczan zajął się ogniem pierwszy. Stąd hipoteza o zaśnięciu z niezgaszonym papierosem lub świeczką.
Technicy kryminalni nie znaleźli śladów celowego podpalenia czy zabójstwa.
Ostateczną przyczynę pożaru wyda biegły z zakresu pożarnictwa.
Jeszcze w tym tygodniu odbędzie się sekcja zwłok Henryka S.
Więcej w czwartkowym, papierowym Głosie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?