Strażacy nie mieli większych problemów z ugaszeniem pożaru. Przez cały czas byli dopingowani przez dzieci, które bez żadnego problemu weszły przez płot na teren zakładu.
Ochroniarze pojawili się przy budynku dopiero wtedy, gdy strażacy dogaszali pogorzelisko. Nie zareagowali jednak widząc kręcącą się wokół dogasających resztek dzieciarnię. Czy trzeba czekać, aż na strzeżonym przez nich terenie dojdzie do wypadku z udziałem dziecka?