Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital w Koszalinie: krew na ścianie, pacjentka bez palca

Irena Boguszewska [email protected]
Elżbieta Jodłowska (z prawej) i jej siostra pokazują lewą rękę mamy. Palec, na którym widnieje opatrunek, jest wyraźnie krótszy, a serdeczny - stłuczony.
Elżbieta Jodłowska (z prawej) i jej siostra pokazują lewą rękę mamy. Palec, na którym widnieje opatrunek, jest wyraźnie krótszy, a serdeczny - stłuczony. Radek Koleśnik
79-letnia kobieta po udarze mózgu, która nie mówi i nie jest w stanie sama się poruszyć, leżąc w szpitalu w sali intensywnego nadzoru straciła kawałek palca. I nikt nie wie, jak to się stało.

Pacjentka leży na Oddziale Neurologii Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. Jej dwie córki codziennie u niej są i pomagają przy pielęgnacji. W niedzielę, 30 stycznia, podczas wizyty zauważyły, że mama na lewej ręce ma opatrunek. Okazało się, że ma wyrwany kawałek serdecznego palca, a palec środkowy jest stłuczony, cały granatowy. Na barierce przy łóżku była krew. Krople krwi znajdowały się także na ścianie za głową mamy.

- Rozmawiałyśmy z lekarzem dyżurnym i pielęgniarkami - mówi Elżbieta Jodłowska, córka pacjentki, która przyszła z interwencją do redakcji. - Pielęgniarki powiedziały, że mama musiała sobie wyrwać kawał palca, bo znalazły go na podłodze. Przy nas, na polecenie lekarza, myły barierkę. Następnego dnia, kiedy byłyśmy z interwencją, pani ordynator stwierdziła, że mama sama go sobie amputowała. Poleciła wymienić jej łóżko na bardziej bezpieczne. Nie wiemy, dlaczego nikt ze szpitala nie zawiadomił nas o zdarzeniu. Przypuszczamy, że mama zakleszczyła sobie przypadkowo palec w barierce łóżka i nikt tego nie zauważył.

Siostry złożyły skargę do dyrektora szpitala. Uważają, że osoba po czwartym udarze, która nie jest w stanie nawet ruszyć ręką, a jedną tylko potrafi lekko ścisnąć, nie byłaby w stanie wyszarpać jej tak, aby amputować sobie część palca. Zażądały wyjaśnienia zdarzenia i wyciągnięcia konsekwencji wobec winnych. - Mama przez niedbalstwo i niedbałą opiekę została okaleczona - jest przekonana córka. - Za wyrządzoną jej krzywdę żądamy zadośćuczynienia, bo słowo "przepraszam" to za mało.

O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy Monikę Zarembę, rzecznika prasowego Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. Twierdzi, że dyrekcja szpitala przeprowadziła postępowanie wyjaśniające. - Możemy stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że doszło do samookaleczenia wynikającego ze stanu klinicznego pacjentki - mówi Monika Zaremba. - Trudno byłoby mu zapobiec nawet, jeżeli pielęgniarka stałaby przy pacjentce. Jednakże jako jednostka medyczna ponosimy odpowiedzialność za zdarzenie. Podjęte zostaną działania, aby zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości. Nigdy dotychczas nie miał miejsca podobny incydent. Jest nam niezmiernie przykro, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Przepraszamy pacjentkę oraz jej najbliższych za dodatkowe cierpienia.

Córki pacjentki nie otrzymały jeszcze ze szpitala odpowiedzi na złożoną skargę. Nie wierzą jednak, że ich mama w stanie, w jakim się znajduje, mogłaby się sama okaleczyć. Złożyły na policji zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Bo ich zdaniem trwałe okaleczenie ciała jest przestępstwem.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!