Oszustwa "na policjanta". Trop prowadzi do Berlina. Chodzi o parę milionów złotych

Bogna Skarul
Bogna Skarul
Kilkudziesięciu szczecinian zostało pokrzywdzonych przez szajkę wyłudzającą pieniądze "na policjanta". Jak oceniają policjanci, grupa przestępcza wyłudziła już w ten sposób kilka milionów złotych. Sprawy toczą się teraz przed Sądem Okręgowym w Szczecinie przy ul. Kaszubskiej. Trop prowadzi do Berlina.

- Metoda wyłudzania pieniędzy jest w tej chwili bardziej wyrafinowana niż jeszcze parę lat temu – mówią adwokaci pokrzywdzonych i opowiadają, jak najczęściej dochodziło do wyłudzeń.

Spore znaczenie ma pierwszy telefon. To właśnie podczas pierwszej rozmowy z namierzoną przez szajkę osobą, pada szereg bardzo istotnych informacji. Przede wszystkim to czy ta osoba ma możliwość zaciągnięcia kredytu, a może ma ukryte w „pawlaczu” jakieś swoje pieniądze.

Do wyłudzeń typowane są najczęściej starsze osoby. W tej chwili policja ma zgłoszenia od kilkudziesięciu szczecinian, z których najmłodszy ma 64 lata, a najstarszy 86 lat.

- To było dwa lata temu – mówi jedna z pokrzywdzonych. - Zadzwonił telefon. Rozmówca powiedział, że dzwoni z ZUS w sprawie rozliczeń dotyczących mojego zmarłego męża. Powiedział też, że ZUS wyśle mi przesyłkę pocztą, abym wcześniej mogła się z tymi dokumentami zapoznać. Mam tylko poczekać parę dni.

Po paru dniach drugi telefon z pytaniem, czy ta przesyłka już doszła.

- Odpowiedziałam, że nie. Nic nie dostałam – mówi 72-letnia pokrzywdzona kobieta. - Zaraz po tym telefonie dzwoni ktoś inny, z innego numeru i mówi, że jest policjantem, który rozpracowuje grupę wyłudzającą pieniądze na ZUS. Mówi, że ten pan, który dzwonił do mnie z ZUS to przestępca i teraz policja chce go namierzyć. Informuje mnie, abym nic ZUS-owi nie przekazywała, żadnych pieniędzy, bo na pewno oni będą mnie prosili, abym zerwała swoje lokaty w banku i przekazała właśnie im. A pani ma te lokaty w banku, prawda? - dopytywali. Przyznałam się do paru tysięcy złotych – mówi kobieta.

- Ten domniemany policjant pyta też, czy zgodzę się współpracować i pomóc policji w rozpracowaniu szajki z ZUS. Ręczy za swoją uczciwość a na potwierdzenie tego, że jest policjantem w czasie odbywającej się rozmowy każe zadzwonić pod numer 997, abym sama mogła sprawdzić, że on rzeczywiście jest policjantem.

zobacz też:

72-latka dzwoni więc pod numer 997. Telefon odbiera „policjant”, który przedstawia się służbowo i potwierdza, że taka a taka osoba rzeczywiście jest policjantem, który rozpracowuje ZUS-owską szajkę. Namawia ją też do udzielenia pomocy policji szczecińskiej.

Tłumaczy, że szajka z ZUS jest bardzo przebiegła, a policji w tej chwili chodzi o zdobycie niezbitych dowodów. Tymi dowodami mają być odciski palców na pieniądzach, które naciągana osoba ma wziąć z banku.

- Gdy zapytałam jak odciski palców szajki ZUS-owskiej mają się znaleźć na pieniądzach z banku, ten „niby policjant” powiedział, że w pracownicy banków współpracują z pracownikami ZUS – mówi kobieta. - Bo to jest ogromna szajka. Od razu ten „niby policjant” kazał mi iść do banku.

Przez całą drogę musiałam z nim rozmawiać, nawet podczas pobierania pieniędzy musiałam mieć włączony telefon.
Gdy kobieta wychodzi z banku z pieniędzmi, otrzymuje kolejne instrukcje. Ma udać się do domu. Zapakować pieniądze do woreczka i o umówionej godzinie wyrzucić przez okno z balkonu.

- Dostałam kredyt na 30 tys. zł – opowiada 72-latka. - I wszystkie pieniądze wyrzuciłam przez okno na ulicę.

Po kilku dniach kobieta otrzymała kolejny telefon z podziękowaniem i zapewnieniem, że te pieniądze bardzo się „policji” przydały oraz z prośbą o kolejną transzę.

- Tak przez balkon wyrzuciła 150 tys. zł – mówi adwokat. - Kilka razy. W ratach po 30, 40 i 50 tys. zł. Tyle ile akurat pieniędzy otrzymała na kredyt z banku.

- Jak już te wszystkie pieniądze wyrzuciłam, to otrzymałam kolejny telefon – opowiada starsza kobieta. - Przyznałam się, że „w pawlaczu” mam swoje 20 tys. zł odłożone na czarna godzinę. Ten „niby policjant” od razu się ożywił i poprosił, abym też zapakowała do woreczka i wyrzuciła o umówionej godzinie przez okno. Spytałam, po co mu one, bo przecież nie będzie na nich odcisków palców, ani szajki z ZUS, ani tej z banków. „Policjant” wytłumaczył mi, że listonosze też są w tej samej szajce. Uwierzyłam i wyrzuciłam.

Dopiero po paru tygodniach kobieta zorientowała się, że została ofiarą oszustwa.

- Przyszło do mnie wezwanie z banku abym spłaciła kredyty – żali się. - Mam w tej chwili sporo do spłacenia, a żyję tylko z renty. Na moim koncie jest komornik i raczej nie mam nadziei na odzyskanie pieniędzy. Policja , już ta prawdziwa namierzyła oszustów, którzy grasowali w Szczecinie, ale okazuje się, że oni wywozili te pieniądze do Berlina. Tam sprawa się urywa.

zobacz też:

ZOBACZ TEŻ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński
Dodaj ogłoszenie