W końcu oszustwo wyszło na jaw i sprawą zajęła się prokuratura. Oszukani mogą spać spokojnie - firma nie będzie żądać od nich zwrotu pieniędzy.
Mirosława K. podpisywała umowy z mieszkańcami, którzy chcieli szybko dostać pożyczkę w gotówce. Ludzie w dobrej wierze podpisywali podsuwane przez nią dokumenty, a potem dowiadywali się, że jednak pieniędzy nie dostaną. Najczęściej słyszeli, że nie mają zdolności kredytowej, więc nie będą mieli z czego oddać.
Tymczasem Mirosława K. umowy realizowała i dostawała pieniądze na pożyczkę. Tylko, że brała je dla siebie.
Podpisywali w ciemno
Żeby dostać pożyczkę w Providencie (tzw. kredyt konsumencki) trzeba zadzwonić na infolinię firmy. Wtedy centrala przekazuje swojemu przedstawicielowi w danym mieście, że taki a taki klient chce wziąć pożyczkę.
Mirosława K. pracowała w firmie od połowy 2001 roku. Klientów przyjmowała w biurze przy ulicy Armii Krajowej lub odwiedzała ich w domach. Musiała mieć bardzo duży dar przekonywania. Klienci podpisywali bowiem niemal gotowe umowy w sprawie pożyczek w ciemno, bo nie wiedzieli jeszcze czy faktycznie dostaną i ile pieniędzy.
Po kilku dniach przedstawicielka firmy mówiła im, że jednak pieniędzy nie dostaną. Ludzie najczęściej się z tym godzili i nie drążyli już sprawy.
Dostali ponaglenia
Prędzej czy później oszustwo musiało wyjść na jaw. Oszukanym klientom Provident zaczął przysyłać ponaglenia o spłatę zaciągniętej pożyczki.
- Już na samym początku wydawało mi się to dziwne, że nie dostałem pieniędzy. Brałem w swoim życiu już kilka kredytów i wiem mnie więcej, jakie warunki trzeba spełnić, żeby je dostać - opowiada jeden z oszukanym przez Mirosławę K. mężczyzn. - Jak dostałem upomnienie, że nie spłacam zaciągniętego kredytu, to zacząłem podejrzewać, że coś tu jest nie tak. Wtedy przypomniałem sobie, że przecież podpisałem umowę w ciemno.
Okazało się, że takich osób jak on było więcej. Nie wiedząc do kogo się zwrócić, w pierwszej kolejności poszli po pomoc do świnoujskiej Federacji Konsumentów.
- W tej sprawie było u mnie co najmniej kilkanaście osób - potwierdza Alina Jakubowska, prezes świnoujskiej Federacji Konsumentów.
Alina Jakubowska próbowała się skontaktować z firmą Provident w Szczecinie, ale jej się nie udało.
- Rozmowy z przedstawicielką firmy w Świnoujściu też nic nie dawały, nie miałam na nią żadnego wpływu - dodaje.
Kontrola prześwietliła
Oszukani ludzie zaczęli interweniować w siedzibie firmy w Szczecinie.
- Osób, które dostawały od nas ponaglenia do zapłaty, a mówiły, że kredytu nie wzięły, było coraz więcej. Wysłaliśmy więc do Świnoujścia naszych kontrolerów - mówi Anna Wensław, z biura prasowego firmy Provident.
Skontrolowali wszystkie dokumenty przygotowane przez Mirosławę K. Ustalili, że w przypadku 50 osób przedstawicielka firmy nie przekazała im otrzymanych pieniędzy, lecz zatrzymała je dla siebie. W sumie około 156 tys. zł.
Zamiast przekazać pieniądze klientom, wzięła je dla siebie. We wrześniu minionego roku Mirosława K. została zwolniona z pracy.
- I zawiadomiliśmy prokuraturę w Świnoujściu o popełnieniu przez nią przestępstwa - mówi Anna Wensław.
Mirosława K. przyznała się swoim szefom, że wzięła pieniądze.
- Podpisała zobowiązanie, że je odda. Część już zwróciła - dodaje Anna Wensław.
Nie oznacza to jednak, że prokuratura zakończy śledztwo i byłej przedstawicielce firmy ujdzie to płazem. Na razie przesłuchiwane są klienci Mirosławy K.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?