Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnie godziny

Wysłuchała Agnieszka Kuchcińska-Kurcz
Ks. bp Marian Błażej Kruszyłowicz, który od kilku dni jest w Rzymie, zgodził się opowiedzieć wczoraj, co działo się w Watykanie w ciągu ostatnich godzin życia Ojca Świętego.

W sobotę do południa w Watykanie było spokojnie. Funkcjonowały wszystkie watykańskie urzędy, choć przyjmowały znacznie mniej interesantów, niż zazwyczaj. Kilkukrotnie więcej niż zwykle, było spowiadających się. Później ojcowie spowiednicy mówili, że wiele spowiedzi świadczyło o nawróceniu.

Jakby spadł ołów

Niepokój pojawił się w południe, gdy przyszła wieść, że papież dostał wysokiej gorączki. To, zdaniem wielu, przesądzało sprawę. Jeszcze ludzie mieli nadzieję, że wszystko się zmieni na dobre i o to modlili się na placu przed bazyliką.

Jednak tysiące osób, które jechały do Watykanu, jechały właściwie na pożegnanie, żeby spędzić z Ojcem Świętym ostatnie godziny jego życia. Zmawiali różaniec, czytali Pismo Święte.

Mimo długiej choroby papieża, wiadomość o jego śmierci spadła niespodziewanie, gazeta napisały potem, że "nad placem zapadła cisza, jakby spadł ołów". Papież zmarł o 21.37, a już o 21.52 ogłosił to na placu arcybiskup Sandri mówiąc "nasz ukochany papież odszedł do domu Ojca".

Jak mówili potem lekarze - najdłużej broniło się serce papieża. Dzięki dobremu odżywianiu, aktywnemu trybowi życia, codziennym długim wędrówkom, to serce było silne i odporne.

Plac zareagował niespodziewanie - w kilku miejscach rozległ się aplauz. To była reakcja neokatechumenów i grup modlitewnych, dla których śmierć chrześcijanina, zwłaszcza dobrego chrześcijanina, jest momentem radości. Większość wiernych stała w milczeniu.

Życie przez wielkie "Ż"

Gazety napisały, że zakończył się jeden z najważniejszych pontyfikatów, który miał i będzie miał wpływ na historię świata. Trwał 26 lat, 5 miesięcy i 17 dni. Od jutra komentatorzy zaczną podsumowywać dokonania Jana Pawła II.

Wczoraj o 10.30 odprawiałem mszę świętą w Lanciano. Ludzie w kościele byli poważni, nieco smutni, ale zdawali sobie sprawę, że taki jest naturalny bieg rzeczy, że śmierć jest nieodłączną częścią życia. Najgłębiej wierzący byli radośni, bo przechodząc do innej rzeczywistości człowiek zwyciężył zło.

Mówiłem w homilii, że dziękuję panu Bogu, że dał takiego papieża w momencie, gdy świat się pogubił, gdy nie umie odróżnić prawdy od kłamstwa i prawdziwej, od fałszywej wolności.

Mówiłem, że miałem szczęście, bo byłem obecny na placu przed Bazyliką św. Piotra, gdy wybrano Polaka na papieża i pamiętam entuzjazm tłumów. A teraz byłem obecny podczas umierania papieża. Pocieszałem, że papież odszedł do życia przez wielkie "Ż".

Po mszy dziękowano, że akurat odprawiał ją biskup Polak. Dla ludzi miało to znaczenie akurat w takim momencie.

Przyjedzie ponad milion

Kiedy stwierdzono zgon Ojca Świętego opieczętowano jego mieszkanie i pracownię, taki jest wymóg urzędowy. Przekazano testament papieża wikariuszowi Rzymu. Nie wiem, kiedy zostanie otwarty, a dopiero wtedy dowiemy się, jakie miejsce papież wskazał jako miejsce swojego pochówku.

Nie wiem też jeszcze, czy zostanę w Rzymie do dnia pogrzebu papieża, będzie to zależało od arcybiskupa Zygmunta Kamińskiego. Jeśli tak, to może będę koncelebrował mszę wraz z innymi biskupami, którzy są w Rzymie.

Wczoraj nie było mnie już w Watykanie, gdy wystawiono ciało papieża w Sali Klementyńskiej, nie mogłem oddać mu hołdu.

Teraz dochodzą wieści, że do Rzymu ma zjechać co najmniej milion pielgrzymów, a może znacznie więcej. Jeśli tak się stanie, nie wiem, kiedy zobaczę papieża.

Jutro-pojutrze jego ciało będzie wystawione w Bazylice św. Piotra. Na pewno będą trudności z dojazdem do bazyliki. W takich sytuacjach fakt, że jest się biskupem, nie ma większego znaczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński