- Chcemy wyjaśnienia tej sprawy, bo brat twierdził, że został pobity. Choroba na pewno miała wpływ, ale żyłby, gdyby nie został pobity - twierdzi Roman P., brat zmarłego.
25-letni Henryk P. z Kamienia Pomorskiego cierpiał na rzadką chorobę zespołu Marfana. To genetyczne uszkodzenie tkanki łącznej. Powoduje wiotczenie mięśni, problemy z oddychaniem i
wzrokiem. Osoby z zespołem Marfana często nie dożywają 30 roku życia. Henryk P. zmarł 10
kwietnia podczas akcji reanimacyjnej w szpitalu w Zdunowie.
Tydzień wcześniej miał być rzekomo pobity przez policjanta. Zgłosił się nawet na prokuraturę i złożył zeznania. Ale także wobec niego były zarzuty za znieważenie funkcjonariusza. Wszystkie wątki bada prokuratura.
Oto co wiadomo na pewno. W sobotę, 3 kwietnia Henryk P. z dziewczyną i kolegą pojechali do Międzyzdrojów na dyskotekę. W lokalu lub po wyjściu na zewnątrz para pokłóciła się. Doszło do szarpaniny. Zauważył to przejeżdżający patrol policji. Z nieustalonych powodów Henryk P. zaczął uciekać. Policjant zaczął go gonić. Przewrócił na ziemię i skuł kajdankami.
W trakcie tej czynności funkcjonariusz prawdopodobnie kopnął go w okolice piszczeli, aby ułatwić skucie kajdankami. Henryk P. zgubił w tym zamieszaniu okulary. Bez nich praktycznie
nic nie widział. Przed śmiercią żalił się, że policjanci wyśmiewali się z niego, gdy poprosił o
pomoc w znalezieniu okularów.
Inną wersję przedstawia brat zmarłego. Nie był świadkiem zdarzenia, ale twierdzi, że opowiedział mu ją Henryk.
- Nie wiadomo skąd pod dyskoteką pojawiło się dwóch młodych policjantów, którzy skuli brata. Upadły mu okulary, poprosił ich o podanie. W odpowiedzi usłyszał drwiące słowa, co wywołało w nim oburzenie. Gdy zaczął stawiać opór został przewrócony i skopany - mówi Roman P.
W trakcie interwencji dziewczyna Henryka i jego kolega zaczęli wyzywać policjantów. Cała trójka trafiła na komisariat w Międzyzdrojach.
- Tam pobito kolegę i znieważono dziewczynę Heńka - twierdzi Roman P.
Potem przewieziono ich na komendę w Kamieniu. Noc spędzili na policyjnym dołku. Henryk P. usłyszał zarzut znieważenia i pobicia funkcjonariusza. W niedzielę, 4 kwietnia zaczął się skarżyć na bóle w klatce piersiowej i kłopoty z oddychaniem. Lekarze pobrali mu krew i zrobili USG jamy brzusznej. Ze szpitala wyszedł w poniedziałek w "stanie zadowalającym".
- Brat chciał, aby lekarze zrobili mu obdukcję. Ale odmówili - twierdzi Roman P. Henryk poszedł do prokuratury. Złożył zeznania i przedstawił swoją wersję wydarzeń z Międzyzdrojów. Twierdził, że został pobity. Przez następne dni czuł się źle. Stan pogorszył się w sobotę 10 kwietnia.
- Było z nim niedobrze. Był osłabiony, nie mógł oddychać i pluł gęstą, czerwoną wydzieliną z płuc. Pojechaliśmy do szpitala. Długo czekaliśmy na lekarza. Zrobiono mu prześwietlenie klatki
piersiowej. Stwierdzono masowe zmiany w płucach - dodaje Roman P.
Lekarze zdecydowali, że chory powinien trafić do specjalistycznego szpitala w Szczecinie. Zmarł w trakcie reanimacji.
- Mój brat bliźniak miał chorobę genetyczną "zespół Morfana" o czym mówiliśmy każdemu lekarzowi na dzień dobry. Z tego powodu Heniek powinien być traktowany szczególnie jako pacjent - dodaje pan Roman.
W ubiegłym tygodniu odbyła się sekcja zwłok Henryka P. Na razie jest tylko wstępna opinia. Wynika z niej, że zmarły nie miał na ciele śladów pobicia, a przyczyną zgonu była niewydolność oddechowo-krążeniowa.
- Pierwsze wyniki badań wskazują, że zgon nastąpił z przyczyn chorobowych. Na pełną opinię trzeba poczekać kilka tygodni - mówi prok. Jarosław Przewoźny, szef kamieńskiej prokuratury
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?