Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżają znachorkę

Emilia Chanczewska, 21 stycznia 2005 r.
Na zdjęciu pierwsza z lewej stoi zaginiona Krystyna Szuszkiewicz, za nią jej mąż Jan. Pierwsza z prawej stoi jej młodsza cóka Elwira. Za stołem siedzi ciotka Maria Cerafin, która robi co może, żeby odnaleźć siostrzenicę.
Na zdjęciu pierwsza z lewej stoi zaginiona Krystyna Szuszkiewicz, za nią jej mąż Jan. Pierwsza z prawej stoi jej młodsza cóka Elwira. Za stołem siedzi ciotka Maria Cerafin, która robi co może, żeby odnaleźć siostrzenicę.
Od dwóch tygodni trwają bezskuteczne poszukiwania zaginionej kobiety. Jej bliscy obwiniają za zniknięcie fałszywą bioenergoterapeutkę, która wmówiła jej nieuleczalne choroby.

Dwukrotnie już pisaliśmy w "Głosie" o zaginięciu Krystyny Szuszkiewicz, 58-letniej mieszkanki osiedla Zachód. Kobieta wyszła z domu w piątek, 7 stycznia 2005 r. i do tej pory nie wróciła. Rodzina nie ustaje w poszukiwaniach, nie przynoszą one jednak na razie żadnego rezultatu.

Ślad po niej zaginął

- Cisza, nic nie wiadomo - mówi Maria Cerafin, ciocia Krystyna Szuszkiewicz. - Mieliśmy tylko jeden sygnał, że ktoś widział podobną kobietę koło Żukowa. Pojechali, szukali, ale ślad zaginął. Nadzieja okazała się płonna.

Bliscy zaginionej nie ukrywają, że za tragedię winią kobietę, do której od pół roku chodziła po jedyny ratunek Krystyna Szuszkiewicz. Kobieta ta od lat przyjmuje w swoim domu ludzi, którzy wierzą w uzdrowicielską moc jej dotyku. Nie ma żadnych uprawnień do robienia masaży, a tym bardziej do brania za to pieniędzy. Krystyna Szuszkiewicz dała sobie wmówić, że "nie działa jej jedna z półkul mózgu" oraz nieuleczalne nowotwory. Uwierzyła w to tak mocno, że nie przekonały jej wyniki badań lekarskich, z których wynikało, że ma tylko niewielką zmianę na wątrobie.

- Wierzyła, że jej pomoże - mówi Jan Szuszkiewicz, mąż zaginionej. - Siedziała u niej po 4 godziny, za każdą taką wizytę płaciła 20 złotych. Mam przeczucie, że wszystko się źle skończy. To już dwa tygodnie. Jak można tyle czasu przeżyć bez jedzenia, bez pieniędzy?

Mąż opowiada o dziwnym telefonie w nocy. Ktoś zadzwonił, powiedział, że ma informację i kazał mu wyjść przed blok. Gdy ubrał się i wyszedł, nikogo nie było. Mężczyzna obawia się, że ktoś chce wykorzystać nieszczęście ich rodziny i wyłudzić pieniądze.

Pod pachą jej wyschło

Kobieta, która "leczy dotykiem" mętnie opowiada historię swojej "pacjentki", za jej zaginięcie wini męża:

- Ten facet kobietę krzywdził. Ona jest miła. Miała wole, ja jej to wole zwaliłam. Mówię: Krysiu weź sobie biustonosz inny, bo sobie z tyłu obcierasz i się rany robią. Szkoda tej kobiety, ona płakała. Mówiłam jej: może pójdziesz do córki, może sobie soku jakiegoś kupisz do picia? Z winogrona, bo dużo ma glukozy. Ona płakała, że nie ma pieniędzy. Palec miała złamany, pod pachą jej wyschło. Tam pisze (w "Głosie" - red.), że on po wszystkich lekarzach był.

Mówiłam, żeby się leczyła u innego lekarza, żeby zostawiła te świństwa, te lekarstwa na miażdżycę. To trzeba z taką kobietą ładnie rozmawiać. Ona biedna chodziła na aerobik, bo chciała schudnąć. Pytałam, co tam robią, a ona że skaczą i głową kręcą. A nie wolno, bo tu są wszystkie węzły. Miała taaakie wola. Ja mówię coś sobie narobiła?

To, co mówi znachorka, jest stekiem bzdur, pani Krystyna chodziła z sąsiadką na aerobik do Klubu Kwadransowych Grubasów, bardzo to lubiła.

Żeby mu kapcie pospadały!

Mąż zaginionej opowiada, że zawsze to jego żona trzymała kasę, dopiero ostatnio prosiła go o prowadzenie domu, ze względu na swój nienajlepszy stan psychiczny. Nijak się to ma do opowieści "leczącej ją" kobiety o głodzeniu i braku pieniędzy u jej "pacjentki". Wszystkie tę wątpliwości będą badane przez odpowiednie służby.

Już w pierwszą po zaginięciu piątkową noc do domu znachorki dzwoniła policja.

- W nocy milicja - opowiada po swojemu kobieta. - Mi się to nie podobało! Budzić człowieka?! Człowiek się zerwał ze spania. Mąż odebrał i mówi: panie, moja żona śpi. A czy pani komuś coś daje?

Mąż mówi, że nikomu, że żadnych rzeczy nie daje, że ja masuje. Ja bym temu jej mężowi tak dała, żeby mu kapcie pospadały! Kobietę gnębił. Ja mówię do niej: ty jesz coś w domu? A ona, ze skrawek chlebka, a on sobie kupuje kiełbachę! Chyba ją głodził. Oni kiedyś oba chlali, rozumiesz?

Nauczył ją chlać. A teraz narkomanię trzeba wolno zbijać. Ona mówiła: ja sobie życie odbiorę, skoczę przez okno albo pójdę na most, bo tak mnie molestuje. Ja jej tłumaczę: komu chcesz życie oddać, diabłowi?

Zostawiła list pożegnalny

- Mówiłam: nie chodź do tej baby! - opowiada Halina Dąbrowska, przyjaciółka Krystyny Szuszkiewicz. - Miała sińce na ciele, jak od niej wracała, tak ją cisnęła. Omamiła ją, wmówiła, że nie pracuje jej jedna półkula mózgu, że ma w sobie dużo wody. Zapewniała, że ją odchudzi.

Krystyna Szuszkiewicz zostawiła przejmujący list pożegnalny: “Kochani! Tracę rozum, mózg mój nie funkcjonuje, nie ma lekarstwa, a na dodatek mam raka wątroby i nerek z przerzutami. Wybaczcie mi i zapamiętajcie mnie pełną życia. Żyjcie dalej, nie kłóćcie się, nie miejcie do mnie żalu. Ból i brak rozumu był górą. Ja nie skończyłam, tylko mój wielki ból. Elwirka nie załamuj się, kochaj ojca i bądź posłuszna. Piszę teraz, bo z dnia na dzień tracę rozum. Tato nie ma pieniędzy na moje leczenie, bo i z czego. Pa, pa, całusów sto dwa. Mama i żona".

Rodzina Krystyny Szuszkiewicz sprawdziła już wszystkie możliwe kontakty, zgłosili się także do Fundacji Pomocy Ludziom Dotkniętym Problemem Zaginięcia "ITAKA". Chcą wystąpić w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Boją się jednak, że Krystyna nigdy nie wróci.

- Kiedyś powiedziała siostrze: jak wyjdę, to mnie nigdzie nie znajdziecie - wspomina Maria Cerafin. - A jak byłam u nich na święta, było jeszcze wszystko w porządku... Może pójdziemy do sądu na tę znachorkę. Na razie czekamy. Żeby tylko się znalazła ta dziewczyna!

Zaginiona ubrana była w czarne spodnie, czarne kozaczki, jasną kurtkę i ciemny kapelusz. Wszelkie informacje o zaginionej należy zgłaszać pod numerami telefonów: 834 91 93, 576 11 34, 576 04 90, 576 12 28, alarmowym policji: 997 oraz pod naszymi redakcyjnymi telefonami: 578 47 28, 578 47 24.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński