Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oscary 2018: Najlepszy film, aktor i aktorka? Kto dostanie Oscara? Faworyci to „Trzy billboardy za Ebbing”, Frances McDormand i Gary Oldman

Aleksandra Gersz
AFP / EAST NEWS
OSCARY 2018 | Przyznawane przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej Oscary w tym roku może nie będą zaskakujące w kategoriach aktorskich, ale za to będzie się działo w kategorii najlepszy reżyser. Weterani Guillermo del Toro, Christopher Nolan i Paul Thomas Anderson zmierzą się z debiutantami: Jordanem Peelem i Gretą Gerwig.

Tegoroczna gala rozdania Oscarów już w tę niedzielę. I będzie ona wyjątkowa. Przynajmniej pod czterema względami.

Oscary 2018 RELACJA NA ŻYWO

Po pierwsze o złotą statuetkę walczy polsko-brytyjska animacja „Twój Vincent”. Mimo że ten pierwszy malarski film w historii ma niestety małe szanse w starciu z „Coco” od wytwórni-giganta Pixar, to nominacja dla polskich twórców zawsze cieszy.

Po drugie to pierwsza oscarowa gala od wybuchu seksualnego skandalu w Hollywood. Kiedy w październiku ubiegłego roku wyszło na jaw, że król hollywoodzkich producentów Harvey Weinstein, któremu w oscarową noc dziękowano ze sceny częściej niż Bogu, molestował seksualnie i zgwałcił kilkadziesiąt kobiet, Fabryka Snów zadrżała w posadach. Kiedy za nim poszli następni, między innymi jeden z ulubionych hollywoodzkich aktorów Kevin Spacey, wydawało się, że Hollywood się nie podniesie. Jednak podniosło i wypowiedziało wojnę przemocy seksualnej, seksizmowi i dyskryminacji płciowej. Tegoroczna oscarowa gala będzie już więc ceremonią rozdania tych prestiżowych nagród w nowym Hollywood, a Akademia nie może pozwolić sobie na jakikolwiek błąd.

Po trzecie nie będzie raczej żadnych niespodzianek w zwykle najbardziej wyczekiwanych kategoriach aktorskich. W tym roku byliśmy świadkami prawdziwych popisów. Na pierwszym planie trudno było nie zachwycić się chociażby młodziutkim Timothée Chalamet w „Tamte dni, tamte noce”, Saoirse Ronan w „Lady Bird” czy Margot Robbie w „Jestem najlepsza. Ja, Tonya”. Ale zwycięzców niestety nie może być kilku. W tym roku triumfować będą doskonale szarżujący i nie do poznania Gary Oldman w roli Winstona Churchilla w „Czasu mroku” i prawdziwa petarda - Frances McDormand w „Trzech bilboardach za Ebbing, Missouri”. Tak pokazały gale rozdania pozostałych nagród filmowych, tak twierdzą krytycy, bukmacherzy i widzowie. Zaskoczeń nie będzie też w kategoriach drugoplanowych. Swoje pierwsze Oscary w karierze otrzymają doskonała Allison Janney za rolę wyjątkowo okropnej matki w „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” oraz znakomity Sam Rockwell, który w „Trzech bilboardach…” wcielił się w mało ogarniętego i rasistowskiego policjanta.

„Dunkierka” to pierwszy film wojenny w dorobku Christophera Nolana. To pierwsza nominacja reżyserska Brytyjczyka. Być może zamieni się ona w nagrodę

I w końcu po czwarte. Najbardziej emocjonująca na tegorocznej gali rozdania Oscarów będzie ... bitwa reżyserów.

Reżyserskie starcie

Już dawno rywalizacja w kategorii najlepszy reżyser nie była aż tak ciekawa i tak wyrównana. Głównie dlatego, że w tym roku jest to prawdziwe starcie tytanów z debiutantami. Oprócz tego kategoria ta pokazuje w tym roku triumf kina autorskiego i wizjonerskiego, członkowie Akademii Filmowej docenili ludzi z pasją, wyobraźnią i przede wszystkim pomysłem oraz talentem. Dawno w kategorii reżyserskich nie było tak różnorodnych wizji, tematów i klimatów. Przy zachwycaniu się tegoroczną kategorią reżyserką się można też zapomnieć o fakcie, że nominacją została wyróżniona reżyserka. Może się to wydawać robieniem wiele hałasu o nic, ale to naprawdę wielkie wydarzenie: w 90-letniej historii to dopiero … piątą kobietą, która została nominowana za reżyserię.

Przejdźmy do konkretów. Reżyserów, którzy walczą o Oscara jest pięcioro. Trzech raczej nie trzeba przedstawiać wprawionym w boju kinowym widzom. To Brytyjczyk Christopher Nolan (doceniony za nowatorski w formie film wojenny „Dunkierka”), Meksykanin Guillermo del Toro (za zmysłowe i zachwycające wizualnie filmowe połączenie romansu, fantasy oraz filmu szpiegowskiego osadzonego w czasach zimnej wojny, „Kształt wody”) i Amerykanin Paul Thomas Anderson (wyróżniony za dopracowany w najmniejszym szczególne nieoczywisty dramat „Nić widmo”).

ZOBACZ TEŻ | Anna Wendzikowska o filmach nominowanych do Oscarów 2018

Źródło:
TVN

Nazwiska pozostałej dwójki są już mniej oczywiste, a mowa o Amerykaninie Jordanie Peele’e i jego rodaczce Grecie Gerwig. Debiutują oni jako reżyserzy, są jednak dość znanymi aktorami (głównie w kinie komediowym i niszowym), więc można kojarzyć ich właśnie w tej roli. Peele został doceniony za „Uciekaj!”, thriller z elementami horroru i komedii, w którym pierwsze skrzypce grają kwestie rasowe, a Gerwig za niepokorną i inteligentną komedię o dojrzewaniu „Lady Bird”. Akademia doceniła więc to, co w kinie świeże i nieoczywiste.

Doświadczenie kontra…

Nolan, Del Toro i Anderson - trzej reżyserscy weterani. Mistrzowie w swoim fachu, którzy opracowali swój język filmowy do perfekcji i nie uznają kompromisów. Aktorzy marzą o pracy z nimi, a producenci boją się stawiać im jakiekolwiek warunki. Jednak, co ciekawe, żaden z nich jeszcze nie postawił na swoim kominku Oscara za reżyserię (dwóch zdobyło jednak nominacje). Bardzo prawdopodobnie zmieni się to już 4 marca.
Największe szanse na wygraną ma z pewnością Guillermo del Toro, którego „Kształt wody”, historia miłości niemej kobiety i morskiego stwora, zdobył najwięcej, bo aż 13 nominacji. 53-letni reżyser urodził się w Meksyku, w surowej, katolickiej rodzinie (jak sam wyznał, między innymi pod wpływem wychowania stał się „trochę zbyt liberalny”). Filmami zainteresował się już jako 8-letni chłopiec, kiedy zabrał ojcu kamerę i zaczął kręcić krótkie filmy. Od początku wyróżniał się wyobraźnią i niestandardowym myśleniem. W jednym z takich filmów ziemniak - seryjny morderca zamordował matkę i braci Guillermo w ich rodzinnym domu, po czym wyszedł na zewnątrz i został przejechany przez samochód. Del Toro w całości poświęcił się filmom: zaczął studiować efekty specjalne, pisał scenariusze, nakręcił pierwsze profesjonalne filmy krótkometrażowe i pełnometrażowe oraz zrobił pięć odcinków popularnego meksykańskiego serialu „La Hora Marcada” (w tę produkcję, która łączyła science fiction z horrorem zaangażował się też inny słynny meksykański reżyser Alfonso Cuaron).

Del Toro wyjechał z Meksyku pod wpływem dramatycznych przeżyć. W 1997 r., kiedy miał 33 lata, w miejscowości Guadalajara porwano jego ojca, Federica, przedsiębiorcę w branży samochodowej. Rodzinie udało się go uwolnić, musiała jednak zapłacić podwójny okup. Po tym zdarzeniu Del Toro, jego rodzice i rodzeństwo wyjechali z ojczyzny, a sam reżyser mówił w jednym z wywiadów do magazynu „Time”: „Każdego dnia, każdego tygodnia dzieje się coś, co przypomina, że jestem na dobrowolnym wygnaniu”.

Wyjazd do USA stał się dla Del Toro przepustką do światowej widowni, reżyser nie zapomniał jednak o swoich korzeniach i nie odżegnuje się od Meksyku. Dwa z jego najlepiej ocenianych filmów są hiszpańskojęzyczne. Mowa o „Kręgosłupie diabła” i „Labiryncie fauna” - ten drugi film, osadzona w czasach hiszpańskiej wojny domowej opowieść o osieroconej dziewczynce, która spotyka tajemniczego fauna, został w 2007 r. wyróżniony aż sześcioma nominacji do Oscara (trzy zamienił na statuetki), w tym za reżyserię. To właśnie te dwa filmy są najlepszą wizytówką wizjonerskiego stylu del Toro: miksu horroru, baśni, historii, który czerpie też z technologii i kultury wiktoriańskiej (jak średnio udany „Crimson Peak. Wzgórze krwi” z 2015 r.).

Reżyser nie boi się też superprodukcji, w swoim dorobku ma komiksowego „Hellboya” i jego kontynuację „Hellboy: Złotą armię”, horror „Blade: Wieczny Łowca II” oraz film o starciu gigantycznych robotów z podziemnymi monstrami „Pacific Rim”, był też współscenarzystą wszystkich trzech części trylogii „Hobbit”. „Kształt wody” jest powrotem do ulubionej tematyki Del Toro: baśniowego horroru i jak, podkreślają krytycy, jest filmem za który nagroda za reżyserię szczególnie się należy.

Greta Gerwig zadebiutowała jako reżyserka w wielkim stylu. Komedia „Lady Bird” ma szansę na pięć Oscarów

Del Toro najbardziej zagrozić może Christopher Nolan, obecnie jeden z najbardziej cenionych i wpływowych reżyserów. 47-latek, obywatel zarówno Wielkiej Brytanii, jak i USA (ojciec był Brytyjczykiem, matka Amerykanką), jest jednym z najlepiej zarabiających współczesnych twórców, a jego filmów naprawdę trudno dziś nie znać. Nolan, który podobnie zresztą jak del Toro wiedział, że będzie kręcił filmy od dzieciństwa (fascynował się „Gwiezdnymi wojnami”), ma bowiem na koncie tak głośne tytuły jak: trylogia o Batmanie („Batman-Początek”, „Mroczny Rycerz”, „Mroczny Rycerz powstaje”), „Incepcja”, „Interstellar”, „Memento” czy „Prestiż”. Do wszystkich napisał scenariusz, wszystkie nakręcił i wyprodukował. Praktycznie wszystkie zdobyły uznanie widzów i krytyków oraz naręcze nominacji i nagród, a każdy następny film Nolana jest bardzo oczekiwany. Dlaczego? Bo nikt inny nie robi filmów, którą są tak wizualnie i technicznie olśniewające i które ocierają się o metafizykę i naukę. Nie straszna mu koncepcja czasu, podróże w Kosmos, złożony świat snów czy ludzka pamięć. To tak zwane „myślące superprodukcje”, kino wymagające i inteligentne, ale nie niszowe.

Co ciekawe Christopher Nolan, który ma na koncie już nominacje za scenariusz („Memento”, „Incepcja”) oraz film („Incepcja”), szansę na Oscara jako reżyser ma po raz pierwszy. Fani pukają się w głowę, dlaczego Akademia nie doceniała go tak długo. Możliwe więc, że Nolan dostanie swoją pierwszą nagrodę właśnie za „Dunkierkę”, film o słynnej brytyjskiej operacji Dynamo podczas II wojny światowej. „Dunkierka”, która przez wielu krytyków została uznana za „arcydzieło”, jak najbardziej na to miano zasługuje. To będzie jednak trudna walka: Oscar należy się w tym roku i Nolanowi, i Del Toro, reżyserom kompletnym.

Trzecim z weteranów jest ceniony przez Akademię, ale pozostający niezależny i na uboczu Paul Thomas Anderson. 47-letni reżyser ma szansę na zostanie legendą amerykańskiego kina. Twórca, który nie boi się niepopularnych tematów i trudnej formy, ma już bowiem na koncie aż trzy tytuły („Aż poleje się krew”, „Mistrz” i „Wada ukryta”), które zostały uznane przez brytyjską stację BBC za jedne ze stu najlepszych filmów XXI wieku. Łącznie zresztą filmy Andersona do 2017 r. zdobyły 25 nominacji do Oscara (w tym dwie nagrody), a sam Amerykanin ma na koncie osiem wyróżnień (za scenariusz do „Boogie Nights”, „Magnolię”, „Aż poleje się krew” i „Wadę ukrytą” oraz za film „Aż poleje się krew” w głównej kategorii). Jako reżysera doceniono go w 2008 r. za „Aż poleje się krew” (tak jak w „Nici widmo” gra tam Daniel Day-Lewis), przegrał jednak wtedy z braćmi Coen i filmem „To nie jest kraj dla starych ludzi”.
Filmy Andersona są ucztą i intelektualną, i filmową, reżyser nie unika jednak humoru czy ironii, bawi się uczuciami widza. Świetnie widać to na przykładzie „Nici widmo” (Anderson został nominowany i za film, i za reżyserię). O tym na pierwszy rzut oka niepozornym dramacie o londyńskim projektancie mody, który zakochuje się w młodej dziewczynie trudno zapomnieć, a to z powodu zaskakujących fabularnych rozwiązań oraz psychologii bohaterów. Wydaje się jednak, że kameralna „Nić widmo” nie ma w starciu z takimi tytanami, jak „Kształt wody” i „Dunkierka” zbyt dużych szans. Wygląda więc na to, że Anderson na nagrodę będzie musiał więc jeszcze poczekać.

… młodość

Debiutanci nie ustępują jednak weteranom. Dość powiedzieć, że i Jordan Peele, i Greta Gerwig zdeklasowali takie stary reżyserskie wygi, jak Ridley Scott („Wszystkie pieniądze świata”) i Steven Spielberg („Czwarta władza), a przecież „Uciekaj!” i „Lady Bird” to dopiero ich debiuty (w przypadku Gerwig to solowy debiut, w w 2008 r. współ reżyserowała ona film „Noce i weekendy”). Oboje to też aktorzy, którzy dopiero co zaczęli parać się reżyserią.

37-letni Nowojorczyk Jordan Peele to nie tylko debiutant, ale również czarnoskóry twórca, co ma znaczenie w przypadku złożonej w 87 proc. białych osób (i 72 proc. mężczyzn) Akademii. Jako aktor komediowy Peele dał się poznać szerszej publiczności w programie komediowym „Key & Peele”, który współtworzył z komikiem Keeganem-Michaelem Keyem. Peele związał się przede wszystkim z telewizją, pojawił się w takich popularnych sitcomach, jak „Współczesna rodzina” i „Świat według Mindy”, a także serialu „Fargo”. Na dużym ekranie można było oglądać go w komediach: „Poznaj naszą rodzinkę” i „Raj na ziemi”.

„Kształt wody” może być reżyserskim triumfem Guillermo del Toro na gali rozdania Oscarów

Peele postanowił zająć się reżyserią i po ogromnym sukcesie swojego debiutu „Uciekaj!” ogłosił, że przechodzi na aktorską emeryturę. Jak wyznał, decyzję tę podjął pod wpływem filmu animowanego „Emotki” (który został zresztą w ubiegłym roku zmiażdżony przez krytyków). Peelowi zaproponowano podłożenie głosu ... Kupie. Ten jednak odmówił, bo uznał, że od ekstrementów woli reżyserię.

Opłaciło się. „Uciekaj!” zostało najgorętszym debiutem ubiegłego roku, a w pewnym momencie na prestiżowym serwisie Rotten Tomatoes, który liczy średnią z większości recenzji, miało 100 proc. (obecnie ma o jeden procent mniej). Prowokacyjny film, który mówi o rasizmie w dość niespotykany sposób, okazał się nie tylko artystycznym, ale również komercyjnym sukcesem. Pojawiają się jednak głosy, że oscarowe nominacje są nieco na wyrost, a film przypomina raczej odcinek znanego serialu „Czarne lustro”. Nie ma jednak wątpliwości, że to kino nowe i intrygujące, a Peele - chociaż Oscara za reżyserię raczej nie dostanie (chociaż jest szansa na nagrodę za scenariusz) - może stać się znaczącym głosem w amerykańskim kinie.

Podobnie zresztą jak Greta Gerwig. 34-letnia Amerykanka ma większe aktorskie doświadczenie niż Peele, stała się też jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy amerykańskiego kina niezależnego. Gerwig, która podobnie jak bohaterka jej reżyserskiego debiutu „Lady Bird” uczęszczała do katolickiego, żeńskiego liceum, od początku najlepiej czuła się w niszowo, słodko-gorzkiej komedii o pokoleniu millenialsów. Charyzmatyczna i sympatyczna aktorka zagrała między innymi we „Frances Ha”, „Planu Maggie”, „Mistress America”, „Greenbergu” i „Kobietach i XX wieku” i , zagrała też w filmie Woody’ego Allena „Zakochani w Rzymie” i w biografii Jackie Kennedy „Jackie”.

Podobnie jak w przypadku „Get out”, „Lady Bird” okazała się ogromnym sukcesem. Komediodramat o nastolatce, która szuka swojego miejsca w świecie, ma elementy autobiograficzne (Gerwig jest też scenarzystką), a krytycy cenią film przede wszystkim za szczerość, świeżość i nowe spojrzenie na trudny okres dojrzewania. Film ma szansę na pięć Oscarów, a sama Gerwig na dwa: za najlepsza reżyserię i scenariusz. Można więc mówić o ogromnym sukcesie, zwłaszcza jeśli przypomni się, że przed Gretą Gerwig Akademia doceniła tylko cztery kobiety. Miejmy nadzieję, że 34-latka wydepcze drogę dla innych reżyserek.

Filmowa batalia

Podobnie jak w kategorii reżyserskiej ciekawie jest też w kategorii głównej - najlepszy film. Spektrum gatunków i tematów jest w tym roku naprawdę szerokie. O Oscara powalczą: „Kształt wody”, „Dunkierka”, „Nić widmo”, „Uciekaj!” i „Lady Bird”, a także „Tamte dni, tamte noce”, sensualny film o miłości dwóch młodych mężczyzn; biografia brytyjskiego premiera Winstona Churchilla „Czas mroku”; dramatyczno-komediowo-kryminalne „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” przedstawiające historię zdesperowanej matki, która walczy o sprawiedliwość po tragicznej śmierci swojej córki i w końcu „Czwarta władza” samego Stevena Spielberga - polityczny dramat o konflikcie między amerykańskim prezydentem a mediami za kadencji Richarda Nixona.

Po różnorodności tytułów widać, że w tym roku Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej waha się między eskapizmem a kinem bardziej zaangażowanym społecznie. W zeszłym roku z marzycielskim „La La Land” wygrało „Moonlight”, opowieść o poszukującym siebie czarnoskórym homoseksualiście. W tym roku zwycięzcą zostaną najprawdopodobniej (zasłużenie) „Trzy billboardy...” - prowokacyjne, mocne i ważne kino.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Oscary 2018: Najlepszy film, aktor i aktorka? Kto dostanie Oscara? Faworyci to „Trzy billboardy za Ebbing”, Frances McDormand i Gary Oldman - Portal i.pl

Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński