"My Fair Lady" kojarzy się z dobrą i wciągającą rozrywką. Spektakl niezmiennie uwodzi widzów na całym świecie. To klasyka gatunku, ciesząca się niesłabnącą popularnością ze względu na wyśmienitą muzykę i uznany pierwowzór – sztukę "Pigmalion". Dramat George’a Bernarda Shawa w wersji musicalowej, powróci do Opery Na Zamku po przeszło 20 latach przerwy.
- Wszyscy potrzebujemy rozrywki, ale nie rozrywki, która zarechocze nas na śmierć, a następnego dnia i tak wzbudzi smutek. Potrzebujemy rozrywki uczyni nasz świat lepszym - mówi Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku.
Miejscem akcji jest Londyn, zachowujący niektóre realia z 1912 roku, ale mogący jednocześnie stanowić wiarygodne tło do odzwierciedlenia współczesnych zagadnień i postaw.
Historia bezpardonowego i egocentrycznego profesora Henry’ego Higginsa, opowiedziana tu z punktu widzenia trzech kobiet: Jego matki, gospodyni – pani Pearce i uczennicy Elizy Doolittle, zmuszonych dzielić z nim losy, daje możliwość nowego odczytania tej znanej nam wszystkim historii.
A wszystko to niepozbawione rozśpiewanego i roztańczonego musicalowego uroku, cynicznego angielskiego humoru, wspaniałych aktorskich kreacji, oraz wielu okazji do przeżycia prawdziwych emocji i wzruszeń.
- Spektakl, który się dzieje na początku XIX wieku, dzisiaj trzeba inaczej czytać - mówi Jakub Szydłowski, reżyser spektaklu. - Dzięki udało nam się dostrzec na nowo pewne zależności między bohaterami.
W rolę Henry'ego Higginsa wciela się Janusz Kruciński, a Elizę Doolittle będą grać na zmianę Anna Federowicz i Anna Gigiel.
Premiera 13 listopada o godz. 19 w Operze na Zamku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ:
NIE PRZEGAP:
Bądź na bieżąco i obserwuj:
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?