Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okupuje urząd

Krzysztof Flasiński, 10 listopada 2006 r.
Waldemar Orszulak ze swoim patentem. Kiedyś się z niego cieszył, teraz to jego przekleństwo.
Waldemar Orszulak ze swoim patentem. Kiedyś się z niego cieszył, teraz to jego przekleństwo. Krzysztof Flasiński
Waldemar Orszulak ma na swoim koncie zastrzeżony patent, sześć wzorów użytkowych, dziesiątki projektów racjonalizatorskich. Gdyby wiedział, jakie będzie miał z tego powodu problemy, pewnie nie bawiłby się w wynalazki.

- Sprzedałem już wszystko, co miałem. Nie mam czym palić w piecu. Przyszły mrozy, więc żona, córka i kilkumiesięczna wnuczka musiały wyjechać do teściowej do Szczecina. Przebywanie tutaj groziło utratą zdrowia - tłumaczy Waldemar Orszulak, który przez walkę o zasiłek stracił dwadzieścia kilogramów wagi, a zyskał stos sądowych wyroków.

Bitwa o dwa lata

Waldemar Orszulak jest inżynierem mechanikiem. Całe życie starał się pożytkować swoją wiedzę i zdolności dla zakładów, w których pracował. Może pochwalić się wieloma usprawnieniami. W latach osiemdziesiątych opracował urządzenie pomocne przy produkcji resorów. Wtedy prawo wymagało od twórcy pomysłu, aby wdrożył go w zakładzie, który zdecydował się na produkcję. Pan Waldemar wziął więc u siebie w firmie urlop bezpłatny i podpisał umowę z zakładem, który korzystał z jego patentu. Wdrażanie trwało dwa lata. Po tym okresie wynalazca wrócił do swojej starej firmy.

- I o te dwa lata toczę bój w sądach i urzędach. Urzędnicy się zastanawiają, a je nie mam co do garnka włożyć - mówi.

Panu Waldemarowi brakują do tego, aby dostać świadczenie przedemerytalne dwa lata pracy. To właśnie dwa lata feralnego urlopu bezpłatnego.

"Będę tu protestował"

We wtorek popołudniu Waldemar Orszulak spakował się i wybrał do Powiatowego Urzędu Pracy w Kamieniu Pomorskim.

- Zachowuję się spokojnie. Ale jednak policja wyprowadziła mnie z urzędu. Usłyszałem argument, że prawo zabrania okupowania urzędu poza godzinami pracy. Przychodzę więc rano i wychodzę popołudniu. Razem z urzędnikami. Tylko to mi pozostało - opowiada pan Waldemar.

- W pełni rozumiem desperację tego pana - podkreśla Grażyna Och, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy. - Z naszej strony zrobiliśmy jednak wszystko i nie mamy już pola manewru. Jego desperacja jest uzasadniona, ale teraz już nie my podejmujemy decyzje. Możemy go tylko wspierać. Wiem, że ten człowiek przepracował swoje 35 lat. To nie jest próba wyłudzenia nienależnych pieniędzy.

Zadecyduje sąd

Decyzja byłaby już podjęta, ale sąd stwierdził, że na rozprawę nie został wezwany przedstawiciel urzędu pracy. To niedociągnięcie musi być naprawione.

Tymczasem przepisy ZUS-u mówią, że urlop bezpłatny nie jest okresem składkowym. Pan Waldemar nie miał opłacanych składek. To oznacza, że ten okres nie jest wliczany do stażu pracy. Sprawę ostatecznie rozstrzygnie sąd.

- Podjęliśmy decyzję korzystną dla pana Waldemara. Objęła ona okres od 29 lipca 2004 roku do 31 lipca 2004 roku. Od 1 sierpnia ta sprawa należy już do kompetencji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - mówi Grażyna Och. - Teraz wszystko zależy od terminu następnej rozprawy w sądzie. Wtedy będziemy bronili swojej decyzji korzystnej dla tego petenta, czyli zaliczenia mu dwóch lat urlopu bezpłatnego do okresu stażu pracy na podstawie ustawy o wynalazczości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński