Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojczym twierdzi, że nie chciał zabić dzieci. Sąsiedzi: "Tego małego wynosili jak lalkę"

Anna Folkman
W czwartek około godz. 19 to prawdopodobnie matka dzieci wezwała pomoc. Prokuratura nie zdradza szczegółów zdarzeń jakie rozegrały się za drzwiami mieszkania.
W czwartek około godz. 19 to prawdopodobnie matka dzieci wezwała pomoc. Prokuratura nie zdradza szczegółów zdarzeń jakie rozegrały się za drzwiami mieszkania. Sebastian Wołosz
Dramat przy ul. Motorowej. 21-letni mężczyzna dotkliwie pobił dzieci swojej partnerki. 1,5-roczna dziewczynka i 4-miesięczny chłopczyk trafili do szpitala. Chłopczyk jest w stanie ciężkim.

W Żydowcach na prawym brzegu Szczecina przy ul. Motorowej jest dawny hotel pracowniczy. Choć w pobliżu jest dość zadbany plac zabaw, w oknach widać firanki, a przed wejściem stoją zaparkowane samochody, budynek sprawia wrażenie opustoszałego.

Dziurawe drzwi bez szyb, odpadający tynk, urwane rury wystające z kaloryferów, ściany z napisami. "Witamy w dżungli" głosi jeden z nich. Na pierwszym piętrze przy drzwiach stoi wózek dziecięcy. To tutaj w czwartkowy wieczór rozegrała się tragedia. Nikt nie otwiera.

- Pewnie jest u dzieci w szpitalu - zagaduje sąsiadka z tego samego piętra. - To się w głowie nie mieści. Do tej pory raczej było tu spokojnie. Nie widziałam nigdy, żeby przychodzili do nich jacyś znajomi, żeby robili imprezy. Widywałam ją czasem, ale nie utrzymywałyśmy bliskich kontaktów. Kiedy była tu z mamą wynajmować to mieszkanie jakieś dwa miesiące temu, to zapewniałam je, że to najspokojniejszy korytarz. Wiele mieszkań stoi tutaj pustych. Potem kiedyś widziałam, jak prowadzi dziewczynkę do kąpieli do łazienki na korytarzu.

20-letnia pani Aneta wprowadziła się z dwumiesięcznym synkiem i o około rok starszą córką. Wcześniej prawdopodobnie mieszkała z matką także w Żydowcach. Wszystko wskazuje na to, że bywał tutaj także jej obecny 21- letni konkubent. Sąsiedzi widywali go czasem w oknie.

- Jakiś dziwny był. Tak jakby miał swój świat - mówi jeden z młodych mężczyzn wchodzących do budynku. - Pijany nie chodził, ale wyglądał jakby coś brał.

Z relacji sąsiadów wynika, że kobieta często spędzała czas z dziećmi na pobliskim placu zabaw.

- Ta matka to miła dziewczyna, nawet czasem porozmawiała ze mną przed wejściem do budynku - wspomina sąsiadka z parteru. - O sobie niewiele mówiła. W czwartek nie było słychać żadnych krzyków, zobaczyliśmy dopiero dwie karetki i policję. Syn powiedział: Mamo zobacz, tego małego jak lalkę wynoszą! Widziałam ją potem w piątek, przeżyła to strasznie. Nie ciągnęłam za język, bo widziałam że ma łzy w oczach. Mówiła, że dzieci są w szpitalu i jedzie do nich.

W czwartek około godz. 19 to prawdopodobnie matka dzieci wezwała pomoc. Prokuratura nie zdradza szczegółów zdarzeń jakie rozegrały się za drzwiami mieszkania. W sobotę rano konkubent kobiety składał wyjaśnienia w prokuraturze. Przyznał się do pobicia. W jego wyniku dzieci trafiły do szpitala. Chłopiec w stanie ciężkim.

- Na wniosek prokuratora o tymczasowe aresztowanie mężczyzny podejrzanego o usiłowanie zabójstwa dwójki dzieci, sąd zastosował tymczasowy areszt na okres trzech miesięcy - mówi Małgorzata Wojciechowicz ze szczecińskiej prokuratury. - Mężczyzna ma postawione dwa zarzuty usiłowania zabójstwa, działania ze szczególnym okrucieństwem i w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Przyznał się do pobicia czteromiesięcznego chłopca i półtorarocznej dziewczynki, ale nie do zamiaru zabójstwa.

Historia, która wydarzyła się przy ulicy Motorowej była szeroko komentowana przez naszych internautów przez cały weekend. Matce pobitych dzieci zarzucano brak odpowiedzialności. W jej obronie stanęła znajoma kobiety.

- Aneta ma zabrane prawa rodzicielskie, robi się z niej nieodpowiedzialną matkę, która naraziła swoje dzieci - napisała w niedzielę w liście do redakcji znajoma dwudziestolatki. - Może trochę i słusznie. Jednak z drugiej strony, przecież ona w tej całej sytuacji też jest ofiarą i została całkiem sama. Ktoś pomyślał, że może potrzebuje pomocy? Nie miała łatwego życia. Nie może w walce o dzieci liczyć na nikogo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński