Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Ojciec”, sztuka znana z dużego ekranu, na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Już 8 października na deskach Teatru Współczesnego odbędzie się premiera sztuki Floriana Zellera „Ojciec” w reżyserii Norberta Rakowskiego. Jak czytamy w opisie, to opowieść o tym, co się dzieje z człowiekiem, kiedy jego godność i osobowość tonie, ale też o wielkim wysiłku, jaki tonący wkłada, by utrzymać się na powierzchni. Jak zostanie to przedstawione na szczecińskiej scenie? Odpowiedzi na to pytanie udzielił nam reżyser.

Dopiero, co oglądaliśmy „Ojca” na dużym ekranie, a już możemy zobaczyć go na deskach Teatru Współczesnego w Szczecinie. Skąd decyzja, by akurat teraz podjąć się tej sztuki?

- Już zamieniłbym na „dopiero” Florian Zeller napisał tę sztukę kilka lat temu. Później zaadaptował ją do kina. To materiał na scenę, ale o wiele łatwiejszy w realizacji filmowej. W teatrze to ogromne wyzwanie aktorskie i nie tak łatwo się zabrać za tę sztukę. Realizację planowaliśmy niezależnie od sukcesu kinowego. Dla mnie najważniejszy jest temat, to jak rezonuje z rzeczywistością, to czy przekaz jest wartościowy i czy widzę możliwość identyfikowania się z problemami bohaterów. Jeśli czuję, że jest we mnie na to szansa, to wierzę, że znajdą się też osoby o podobnej wrażliwości. Ale myślę, że ta sztuka znajdzie zrozumienie u szerokiego grona odbiorców, niezależnie od klasy społecznej, bo posiada wymiar oczyszczający. Jest również niezwykłym hołdem dla ludzkich słabości, dla empatii i miłości, dla oddania, które przejawia się w dokonaniu wyborów między własnym ego, a drugą osobą. „Ojciec” to też ukłon dla aktorów, którzy w podeszłym wieku nie otrzymują zbyt wielu propozycji. W zespole mamy cudownego Jacka Piątkowskiego, bez którego nie podjąłbym się realizacji tej sztuki. Jego rola wymaga niezwykłej koncentracji, kondycji psychofizycznej, a także niezwykłej dyscypliny zawodowej i ludzkiej. Setki słów padających ze sceny, pomieszane wątki, częste powtórzenia - to niełatwe wyzwanie dla aktora w każdym wieku.

Starość w naszym społeczeństwie jest objęta tabu. Nie lubimy rozmawiać o starości, nie lubimy przebywać wśród starszych ludzi, nie mamy do nich cierpliwości. Sztuka obnaża to?

- Jesteśmy ekstremalnie dziwnym społeczeństwem, jeśli chodzi o podejście do ludzi, którzy już „nie są na topie”. I nie chodzi tylko o seniorów czy osoby wykluczone. Mowa o tych, którzy niewiele mogą zaoferować innym. Mówiąc brutalnie, ale wprost – egoizm przesłania nam wszystko. Każdemu z nas. Bo czy często ktokolwiek z nas zastanawia się nad tym, że „jesteśmy częścią czegoś większego” niż tylko my sami? Tak naprawdę dzielimy te same lęki, dylematy co każdy i jesteśmy ze sobą połączeni. Ale „Ojciec” nie jest krytyką ignorancji społecznej, ani krytyką czegokolwiek. Jest aktem miłości. Jest również sztuką o walce o własną tożsamość, o próbie zatrzymania świadomości za wszelką cenę i co ważne - o trudnych wyborach i o rezygnacji z siebie na rzecz drugiego człowieka. Dlatego twierdzę, że w dużej mierze to opowieść o miłości, i kosztach jakie ponosimy ofiarowując siebie innej osobie.

„Ojciec” jest też wystawiany na scenie warszawskiego teatru przez Iwonę Kępę. Czy realizacje tych samych sztuk, mniej więcej w tym samym czasie, oddziałują na siebie?

- Nie. Kiedy wystawia się sztukę w kolejnych miastach nie jest istotne, czy zrealizuje się ją lepiej czy inaczej. Dla mnie ważne jest to, by zrobić ją najwnikliwiej jak tylko się da. Nie staram się również robić sztuk, których celem jest udowadnianie, że potrafię reżyserować, albo czy inscenizacja będzie rezonować wśród krytyki. Ciekawią mnie oczywiście recenzje ludzi, czy profesjonalnych krytyków, ale nie skupiam się na tym. Myślę, że wiele osób nadal nie widziało tej sztuki na deskach scenicznych, a każda okazja ku temu jest wartościowa, bo spektakl oddziałuje dużo mocniej, niż film. Może mówienie o wspólnym przeżywaniu emocji na widowni to banał, ale to prawda. Panuje zupełni inny rodzaj skupienia, nie wychodzimy do kuchni, nie sięgamy po kawę, jesteśmy tu i teraz. „Ojciec” jest w stanie potrząsnąć nami. Nie ma tu miejsca na emocjonalne lenistwo. Prosta, ale zaskakująca fabuła jest niczym układanka z puzzli, które są projekcją mózgu człowieka chorego na Alzhaimera. Zgadzam się z autorem, że nie jest to tylko opowieść, ale rodzaj przeżycia, doświadczania wraz bohaterem „utraty punktów orientacyjnych”, gdzie nic nie jest pewne.

Czy sztuka w pana reżyserii będzie różniła się od oryginału Zellera?

- Nie mam w zwyczaju wykreślać tekstu, bo coś mi się w nim nie podoba. W tym przypadku pojawiły się nieliczne zmiany. Ci, którzy oglądali film mogą spodziewać się innej realizacji tylko w wymiarze teatralnym. Jednak struktura dramatu i historia bohatera jest ta sama. W swojej pracy często używam środków wizualnych i nowych technologii, ale ten konkretny dramat to intymna opowieść wymagająca skupienia na tym, co dzieje się w głowach i sercach bohaterów lub na tym co się zdarza między nimi. Dla uwypuklenia zmysłowych wrażeń głównego bohatera używamy sporadycznie środków inscenizacyjnych, specyficznego światła, ale nie będę więcej zdradzał.

Do Szczecina wraca pan po przerwie? Jaki jest to powrót?

- Bardzo lubię przyjeżdżać do Szczecina i pracować z zespołem Teatru Współczesnego. To zespół, który się ceni i szanuje – nawet jeśli między stronami pojawiają się tarcia, to odbywa się to w głębokim szacunku. Wspaniałe w Szczecinie jest to, że twórcy i aktorzy mogą skupić się wyłącznie na pracy laboratoryjnej, poszukiwawczej. Nie ma tu gonitwy za castingami, występami w radiu czy telewizji. Tu przychodzą ludzie skupieni i zdyscyplinowani. Bardzo to cenię. Nie chcę porównywać tego teatru z innymi, bo sam jestem dyrektorem jednego i pewnie o swoim zespole też mogę powiedzieć to samo (śmiech). Może to banalne, ale to niezwykła przyjemność móc współpracować z ludźmi, którzy na poważnie angażują się w sztukę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński