Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odpowiedzialny na urlopie

Grzegorz Drążek, 27 stycznia 2006 r.
W taką pogodę i w takich warunkach po stargardzkich drogach jeździć się nie da. Nie ma co nawet myśleć o holowaniu samochodu, w którym akumulator odmówił posłuszeństwa. Lód na jezdni na to nie pozwala. To zdjęcie zrobiliśmy we wtorek na drodze Stargard-Żarowo. Jezdnia zamieniła się tam w lodowisko.
W taką pogodę i w takich warunkach po stargardzkich drogach jeździć się nie da. Nie ma co nawet myśleć o holowaniu samochodu, w którym akumulator odmówił posłuszeństwa. Lód na jezdni na to nie pozwala. To zdjęcie zrobiliśmy we wtorek na drodze Stargard-Żarowo. Jezdnia zamieniła się tam w lodowisko. Marcin Bielecki
Lód na jezdniach, zaśnieżone pasy ruchu, asfalt, który tylko zza szyby samochodu wygląda na czarny i przejezdny, a faktycznie jest oblodzony i bardzo niebezpieczny - tak wygląda od kilkunastu dni krajobraz dróg w powiecie stargardzkim.

Tymczasem Wojciech Józwa, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Stargardzie, któremu najbardziej powinno zależeć teraz na bezpieczeństwie kierowców i który na co dzień odpowiada za stan dróg powiatowych, wziął urlop. Bawi w Czechach. Setki kilometrów od problemów, z którymi muszą zmagać się stargardzcy kierowcy.
Fatalne warunki jazdy to teraz problem całego kraju. Nie wszędzie jednak jest aż tak źle jak w okolicach Stargardu.

Jazda po lodzie

Niektóre stargardzkie drogi, którymi codziennie jeździ mnóstwo ludzi, wyglądają okropnie. Kiedy sypał pierwszy śnieg i mróz nie był jeszcze tak ostry, niewiele tam robiono, żeby zabezpieczyć drogę przed zbliżającymi się przymrozkami. Teraz jest już na to za późno. Mróz jest za duży, a w takiej sytuacji nawet solanka nie pomoże. Kierowcom pozostała modlitwa i wiara we własne siły. Żeby tylko auto nie wpadło w poślizg na lodowisku, które jest teraz na podstargardzkich drogach.

- Mój znajomy jest zawodowym kierowcą - mówi kierowca jeżdżący drogą Stargard-Goleniów. - Przejechał setki tysięcy kilometrów. W rozmaitych warunkach. A i tak nic to nie dało. Jechał bardzo wolno, wystarczyła jednak chwila i auto zaczęło się ślizgać na drodze. Szczęście, że wjechał do rowu, a nie w nadjeżdżające z przeciwka auto.

Pierwszy poważny sygnał, że na drogach może być naprawdę niebezpiecznie, pojawił się w środę, 11 stycznia. Wieczorem padał deszcz, chwycił mróz i drogi zamieniły się w lodowe ślizgawki. Na próżno było jednak szukać pod Stargardem służb drogowych.

- Jechałam naprawdę wolno, ale to nic nie dało - opowiada mieszkanka Stargardu, która przed północą tamtego dnia wpadła w poślizg i wylądowała w rowie na odcinku drogi Smogolice-Żarowo. - Obróciło mnie, wjechałam na przeciwny pas ruchu i zjechałam do rowu. Cud, że żaden samochód w tym momencie nie nadjeżdżał z przeciwka. O holowaniu liną przez inne auto nie mogło być mowy, bo w takich warunkach samochód nie pociągnie innego, było za ślisko. Potem nie pozostało mi nic innego, jak tylko czekać na pomoc drogową.

Kierowcy podkreślają, że w takich warunkach drogowych nic nie dają nawet zimowe opony w samochodach.

Wściekli kierowcy

W kolejnych dniach było już tylko gorzej. Kiedy w piątek, 20 stycznia, jeździliśmy podstargardzkimi drogami, wyglądały fatalnie. Kierowcy zatrzymywali się i psioczyli. Wtedy utrapieniem był przede wszystkim śnieg, który z godziny na godzinę stawał się przeszkodą nie do przebycia. I znowu największe problemy były na trasie ze Stargardu do Goleniowa. Najwidoczniej drogowcy jednak wielkiego problemu nie widzieli, bo przez wiele godzin nie wysyłali tam sprzętu.
- Przejeżdżałem tą drogą o godzinie 6.30 - mówił Albert Rukowicz ze stargardzkiego Zarządu Dróg Powiatowych, który pod nieobecność urlopowanego dyrektora dyżurował w pracy i decydował o wysyłaniu sprzętu na drogi. - Była przejezdna, nie było potrzeby wysyłać tam pługów.

Przez kolejnych osiem godzin nikt już nie sprawdzał, czy sytuacja się pogorszyła. A tak właśnie było. Dopiero po wielu sygnałach mieszkańców, którzy szukali ratunku wszędzie, także u policjantów, pług został tam wysłany. Było już wtedy popołudnie i kierowcy mieli serdecznie dość jazdy drogami powiatu stargardzkiego. O fatalnym ich stanie mówił nawet Albert Rukowicz, który kłopoty z przejazdem tłumaczył silnymi wiatrami, które powodowały zaspy. Niektóre odcinki były nieprzejezdne.

- Tak było na drodze Małkocin-Storkówko - informował Rukowicz.

To złudzenie

Ostatni tydzień był jeszcze gorszy. Chwycił kilkunastostopniowy mróz i jezdnie pozamarzały. Kierowcy musieli jeździć po oblodzonych drogach.

- Czarny asfalt jest tylko złudzeniem, wystarczy wyjść z samochodu, a przekonamy się, że tam jest lód - mówią kierowcy. - Dlaczego w odpowiednim momencie nikt nie reagował? Teraz to już można tylko liczyć na szczęście, że uda nam się dojechać bezpiecznie. A przecież droga Stargard-Goleniów prowadzi do jedynego lotniska w regionie. Dlaczego więc jest tam tak kiepsko?
Grzegorz Drążek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński