- W Stargardzie przedsiębiorcy, również z branży gastronomicznej, dotknięci negatywnymi konsekwencjami ekonomicznymi w związku z epidemią koronawirusa mogą korzystać z ulg podatkowych - wyjaśnia Piotr Styczewski, rzecznik Urzędu Miejskiego w Stargardzie. - Takie wnioski do nas spływają, ale jest zbyt wcześnie, żeby w szczegółach mówić o ich skali. Niezależnie od tego uruchomiliśmy też wspólnie z SARL (Stargardzką Agencją Rozwoju Lokalnego) tzw. pożyczkę płynnościową na bieżące potrzeby firm.
ZOBACZ TEŻ:
W nadmorskich miejscowościach, gdzie gospodarka w dużej mierze oparta jest o turystykę, również zauważalny jest problem gastronomików, którzy w myśl nowych przepisów muszą ograniczać liczbę klientów.
- W Międzyzdrojach jest specyficzna sytuacja – mówi Adam Szczodry, sekretarz miasta. – Wokół lokali nie ma zbyt dużo miejsca. Poza tym mamy kłopot z odpadami – zastrzega, ale dodaje, że pomysł, aby „zejść z ceny” za opłatę za ogródki gastronomiczne jest wart rozważenia i pewnie będzie dyskutowany na sesji rady miejskiej.
Pan Henryk, który prowadzi lokal gastronomiczny przy świnoujskiej promenadzie (tzw. historycznej) dodaje, że przy wprowadzonych obostrzeniach dotyczących gastronomii (4 m. kw. na jednego klienta) to tego miejsca dla gości potrzebnych jest dużo więcej.
- Jakbyśmy mieli do zapłacenia symboliczną złotówkę, to może uratowało by nam to życie – twierdzi. – A przecież także trzeba będzie wydzielić jakieś psy dla pieszych, aby ruch na promenadzie odbywał się normalnie. Nie wyobrażam sobie płacenia po normalnych cenach za ogródki gastronomiczne. Tym bardziej, że obawiam się, iż goście nie od razu przekonają się do gastronomii ze względów bezpieczeństwa. Będą się zwyczajnie bali.
Współpraca Bogna Skarul i Emilia Chanczewska