"Głos" pisał wczoraj o śmierci młodej kobiety ze Stargardu. Sprawa trafiła do prokuratury, ponieważ dyspozytorka nie wysłała karetki na wezwanie 8-letniej córki. W domu był w tym czasie mąż, ale nie podszedł do telefonu.
- Zwrócimy się do zakładu medycyny sądowej o opinię co do możliwości udzielenia skutecznej pomocy - powiedział Andrzej Paździórko, zastępca prokuratora rejonowego w Stargardzie. - Zakład wypowie się też czy półgodzinne opóźnienie w przyjeździe pogotowia miało wpływ na śmierć kobiety. Bez pełnej opinii nie postawimy zarzutów. Na razie sprawa badana jest zarówno pod kątem nieudzielenia pomocy przez męża, jak i przez pogotowie.
Przesłuchane zostały już załogi dwóch karetek, które dojechały na miejsce dopiero po telefonie ojca zmarłej. Zeznawali także inni pracownicy pogotowia i rodzina kobiety. Wczoraj przez cały dzień pracowała komisja powołana przez dyrektora wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego.
Dyrektor uważa, że czujność dyspozytorki uśpiła obecność ojca w domu, w którym doszło do tragedii.
- Dziewczynka powiedziała dyspozytorce, że w mieszkaniu poza nią i nieprzytomną matką jest również ojciec - mówi Roman Pałka, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. - Z nagranych rozmów wynika, że ojciec nie chciał podejść do telefonu, mimo że córka usilnie go o to prosiła. Mówiła też, że ojciec miał zawieźć mamę do szpitala już w nocy. Dyspozytorka stwierdziła, żeby zadzwonili jak dojdą do porozumienia. Może się mylę, ale z mojej wstępnej oceny faktów wynika, że wina leży nie tylko po stronie pogotowia. Mąż zmarłej na pewno opóźnił przybycie pomocy. Nawet nie chciał podejść do telefonu. Być może on również powinien odpowiadać za nieudzielenie pomocy. O dalszym biegu sprawy przesądzi prokurator.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?