Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O kibicach i dopingowaniu

Krzysztof Dziedzic
Sympatycy Zagłębia Sosnowiec w czasie sobotniego meczu w Policach z Chemikiem. Część weszła na stadion, a część oglądała mecz zza płotu. Tylko, czy rzeczywiście oglądała?
Sympatycy Zagłębia Sosnowiec w czasie sobotniego meczu w Policach z Chemikiem. Część weszła na stadion, a część oglądała mecz zza płotu. Tylko, czy rzeczywiście oglądała?
Kibicowanie na meczach piłkarskich w Polsce wygląda obecnie trochę inaczej, niż wynika to z oficjalnej definicji tego słowa - do takiego wniosku można było dojść po obejrzeniu sobotnich meczów Chemika Police i Pogoni Szczecin w II lidze.

"Rolą prawdziwego, wiernego kibica powinna być próba wsparcia swojej drużyny zarówno w sytuacjach dobrych, jak i złych" - to jedna z oficjalnych charakterystyk kibica. Klucz tkwi w słowie "wspieranie". Wspieranie swojej drużyny w odpowiednim momencie (oczywiście najlepiej, aby przez całe spotkanie słychać było doping) niewątpliwie jest związane z wydarzeniami na boisku. A może raczej - dawniej doping wzrastał lub malał w zależności od tego, co działo się na murawie. W dwóch wymienionych meczach Chemika i Pogoni zachowanie kibiców nie za bardzo wiązało się z poczynaniami piłkarzy.

Pokazali się, to wystarczy

Najpierw był mecz w Policach. Większość stałych bywalców musiała być zaskoczona, gdy w sobotę na spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec zamiast zwykłych 300 widzów, pojawiło się około 800. Czyżby piękna pogoda aż tak wyraźnie mogła zmienić frekwencję? Okazało się, że klucz do rozwiązania zagadki leży w fanach gości. Sympatycy Zagłębia w liczbie 150 (pilnowali przez 160 policjantów, w tym antyterrorystów, mających do dyspozycji helikopter) oglądali mecz do 40 minuty.

Potem wyjechali autobusem ze stadionu. - Pokazali się i wystarczy - skomentował jeden z dziennikarzy. Wraz z ich wyjazdem opustoszały także trybuny zajmowane przez gospodarzy. Bo to nie byli ludzie, którzy przyszli dopingować jakiś zespół, czy chętni obejrzenia ciekawego pojedynku. To były osoby, które szukały okazji do konfrontacji z przejezdnymi. Tamci wyjechali, to ci też opuścili stadion. No przecież nie przyjechali do Polic dla meczu.

Tak się bawi MKS

Potem był pojedynek Pogoni. Głośni kibice zawsze mają do odśpiewania zestaw piosenek. I mają do zaprezentowania program artystyczny pod tytułem "Tak się bawi MKS". W pierwszej połowie spotkania z GKS Tychy praktycznie nie przestawali śpiewać, nawet gdy któryś z piłkarzy Pogoni znalazł się z piłką w polu karnym rywali, to śpiew trwał niezakłócony. Prawdziwy profesjonalizm.
Kiedyś doping polegał na reagowaniu żywo na to, co się działo na murawie. Dziś kibice śpiewają niezależnie od sytuacji. Jak ich drużyna straci gola, to mają w zanadrzu "Nic się nie stało...". A co, jak zespołowi nie idzie, jest faworytem i nie potrafi sforsować obrony przeciwnika - jak w sobotę z GKS Tychy? Też śpiewają - np. coś pod adresem fanów rywali. Wszystko ładnie wygląda, nieźle się tego słucha (oczywiście, gdy nie padają obraźliwe sformułowania). Jakoś jednak ciężko było odnieść w sobotę wrażenie, by piłkarzom się lepiej od tego grało.

Oczywiście jak jest dużo widzów, to zawodnicy po końcowym gwizdku sędziego powiedzą, że atmosfera była wspaniała, że lepiej się przy takiej publiczności gra, itp. I oczywiście pewna racja w tym jest. Jednak, czy kiedykolwiek któryś z piłkarzy - jakiegokolwiek klubu, nie tylko Pogoni - publicznie stwierdził, np. że "dziś doping był niezły, ale nie był wspaniały. Kibice nie zaprezentowali wszystkiego najlepszego"? Nie.

A to niewątpliwie oznacza, że obecna forma dopingu jest bardzo dobra...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński