Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe oblicze chama

Tomasz Duklanowski, pit
Chamstwo życia codziennego PRL, kiedy pani w sklepie pytała nas grzecznie "Czego?" mamy już za sobą. W III RP chama nie ma już w sklepach, bankach a nawet coraz rzadziej spotykamy go w urzędach. Nie znaczy to, że zniknął całkiem z naszej rzeczywistości. Cham wciąż żyje i ma się dobrze.

W centrum Londynu istnieje chińska restauracja o nazwie Won Ki. To duży kilkupiętrowy lokal, o obskurnym wnętrzu i wyjątkowo chamskiej obsłudze. Goście sadzani są przy stołach nakrytych obrusami z szarego papieru, jedzenie serwuje im się na metalowych naczyniach. Klienci są sadzani, bo w Won Ki nikt nie może sam sobie wybrać stolika. Siada się tam, gdzie kelner wskaże. Obsługa przeważnie krzyczy i popędza klientów, którzy zbyt długo oglądają menu. Efekt? Lokal ten jest jednym z najbardziej obleganych w Londynie, podczas gdy w dziesiątki innych chińskich restauracji świeci pustkami. W piątkowe wieczory ustawia się do Won Ki nawet kolejka.

Chamstwo w skansenie

Dzieje się tak z prostej przyczyny. Chamstwo w Londynie, nie tylko w restauracjach ale także sklepach instytucjach a nawet urzędach jest zjawiskiem zupełnie niespotykanym. Do Won Ki idzie się jak do skansenu, gdzie główna atrakcją jest chamstwo. Klienci są tym zachwyceni i po zjedzeniu obiadu czy kolacji, pełni wrażeń wracają do swoich domów.
W czasach PRL, każdy sklep, restauracja, bar czy urząd do złudzenia przypominał restauracje Won Ki. Jednak ekspedientka, która pytała grzecznie: "Czego!?", była smutna rzeczywistością a nie skansenem, z którego można w każdej chwili wyjść.
Przełom 1989 roku całkowicie przewartościował rzeczywistość. Najszybciej zaczęliśmy odczuwać to w handlu i usługach. Początek lat dziewięćdziesiątych, gdy "hartował" się kapitalizm zmiana w podejściu do klienta była natychmiast widoczna, ale często przybierała wręcz groteskowe formy. Śmieszne a czasem wręcz żenujące sytuacje zdarzały się szczególnie wśród handlowców przygranicznych. Dziś pod względem profesjonalizmu w traktowaniu klienta, nie odbiegamy już chyba od Zachodu. Czy jednak chamstwo w handlu i usługach jest już rzeczą tak odległą, że otwarcie Szczecinie otwarcie restauracji typu Won Ki byłoby pomysłem trafionym?
- To nie jest jeszcze chyba ten etap. Na to jest chyba za wcześnie - uważa Adam Rudawski, wiceprezes Polskiego Radia Szczecin, specjalista od public relations. - Tego rodzaju pub czy restauracja być może chwyciłby wśród młodych ludzi, którzy nie wiedząl, co to był PRL. Dla starszych nie byłaby to żadna atrakcja.

Chamstwo w odwrocie

Zmiany kulturowe wymusza wolny rynek. Firmy muszą dbać o klienta, aby go nie stracić. Ale wciąż nie najlepiej jest w urzędach, o czym informowali nas nasi czytelniczy podczas dyżuru telefonicznego. Chodzi zarówno o administracje wysokiego jak i niskiego szczebla.
- Nasz burmistrz piastuje już władze trzecia kadencję. Otoczył się własną kliką. Chamstwo, to chyba określenie zbyt łagodne na jego zachowanie. Gdy ktoś do niego przychodzi z problemem, może usłyszeć "A idź się utop!" - skarży się jeden z czytelników.
- Mam małą firmę i co miesiąc rozliczam się w Urzędzie Skarbowym - mówi czytelniczka "Głosu". - Nigdy się nie spóźniam z płaceniem podatków. Ostatnio jednak urzędniczka zupełnie wyprowadziła mnie z równowagi. Wpłacałam kilka tysięcy zł w kasie i przez pomyłkę zapłaciłam o 7 zł mniej. Po kilku dniach dostałam do domu telefon, od urzędniczki skarbowej, że mam zaległości skarbowe, mam natychmiast stawić się do Urzędu. W przeciwnym razie zostanę ukarana finansowo. Przy czym urzędniczka mówiła to wszystko takim tonem, jakby celowo chciała mnie upokorzyć. W takiej sytuacji człowiek bezsilny wobec chamstwa, musi stać przed urzędnikiem na baczność.
Adam Rudawski uważa, że takie sytuacje będą zdarzały się coraz rzadziej. - Ludzie, którzy zarządzają urzędami zaczynają mieć świadomość konieczności zmian w obsłudze interesantów - twierdzi specjalista PR. - Do instytucji państwowych trafiają już osoby coraz lepiej wyszkoleni, a trudna sytuacja na rynku pracy powoduje poprawę jakości ich pracy.

Cham dobrze ubrany

Sklepy pełne towarów, spowodowały, że Polak ubiera się lepiej, żyje na wyższym poziomie niż w PRL. Ale czy przez to jest mniej chamski? Krótko ostrzyżony trzydziestolatek, ubrany w czarna skórę, markowe dżinsy i adidasy oparty o luksusowy samochód i wrzeszczący do telefonu komórkowego - to synonim tego, któremu w III RP się udało. Inna grupą są inteligentni i ubrani w eleganckie garnitury yuppies - przebojowi i chyba pozbawieni skrupułów młodzi ludzie. Osoba skromna i kulturalna, uchodzi raczej za nieudacznika życiowego, a w każdym razie kogoś, kto do dzisiejszej rzeczywistości nie pasuje. Bezkrytycyzm, pyszałkowatość, bardzo wysoka samoocena są raczej przejawem zaradności niż po prostu brakiem kultury.
- Tu kłania się stary dylemat mieć czy być - uważa dr Bogdan Dębski, socjolog. - Dzisiejsza cywilizacja jest skierowana na "mieć". Kultura, ze swoim "być", dziś przegrywa. Ale, to że się ma samochód wysokiej klasy, modne ciuchy, czy elektronikę wokół siebie, to wcale nie oznacza, że się jest lepszym. Jest to sztucznie wykreowany obraz.
Dziś podstawowym medium, kształtującym ludzkie postawy jest telewizja. Ona w dużym stopniu ponosi odpowiedzialność za kreowanie niewłaściwych norm obyczajowych i zwykłego chamstwa. Wprawdzie w samej telewizji często oglądamy programy dotyczące schamienia i powszechnego upadku dobrych obyczajów upadku obyczajów. Jednak chwile po zakończeniu tego rodzaju debat puszczany jest film, który lansuje są postawy chamskie, jako normalny wzór zachowania.
- To co jeszcze w czasach mojej młodości należało do kategorii tego co nie wypada, dziś stało się tym co wypada - mówi prof. Halina Perkowska, filozof.
- Młodemu człowiekowi nie wypada posługiwać się eleganckim językiem. Natomiast wypada używać co drugie słowo wulgarnego przerywnika. To nawet wśród dziewcząt jest rozpowszechnione. Bo piękna amerykańska aktorka, takim językiem się posługuje.
Dzisiejsze podstawowym kryterium w życiu społecznym stała się skuteczność za wszelka cenę. Są w stanie nie tylko obnażyć zewnętrznie, ale także i wewnętrznie po to aby w programach typu reality show. - Kiedy student mnie zapyta, dlaczego ja mam nie być chamski, skoro jest to efektywna metoda sukcesu, to właściwie nie wiem do jakiego dyskursu ja mam się w przyszłości odwołać, żeby przekonać go, ze chamstwo jest złe - ze smutkiem przyznaje prof. Halina Perkowska.

Chamem być nie warto

O tym, ze zachowanie chamskie się nie opłaca, wiemy z przypowieści o pierwszym Chamie chodzącym po ziemi - synu Noego. A było to tak:Gdy Noe wyszedł z arki, zasadził winnice. Z dojrzałych owoców zrobił wino, odurzył się nim i zasnął nagi w namiocie. Cham, zobaczywszy nagiego i pijanego ojca, zamiast okryć go, rozpowiedział o tym swoim braciom - Semowi i Jafetowi. Ci zaś wykazali więcej szacunku i okryli płaszczem śpiącego Noego. Za swoje zachowania, Cham został ukarany. Jego potomstwo musiało zostać sługami niższymi jego starszych braci, zaś samo imię Chama jest przeklęte na wieki.
Od tego czasu słowo cham na stałe wpisało się w nasz język. W średniowieczu warstwa najniższa jaką byli chłopi, została nazwana chamami - analogicznie od biblijnych potomków Chama. Tak podział klasowy usystematyzował m.in. średniowieczu pisarz Honorius z Autun, wywodząc jednocześnie klasą wolnych od Sema a klasę rycerzy od Jafeta.
Chłopów nazywano chamami przez wieki. I to nie tylko w Polsce, ale także innych krajach słowiańskich. Sytuacja zmieniła się nieodwracalnie w 1945 r., gdy do władzy w Polsce doszła klasa chłopska i robotnicza. Zatriumfował kult człowieka prostego. Przez lata robotnikiem zachwycali się intelektualiści, pisarze i publicyści. Jeden ze szczecińskich publicystów, zaangażowany w tworzenie "Struktur poziomych" w PZPR wręcz ubierał się po robociarsku w ciężkie budy, flanelową koszulę. W okresie największej fascynacji robotnikami, nawet klął jak pracownicy budowlani.
Tymczasem "chamy" po przejęciu władzy stali się elitą i nie radzili sobie z tym.
- Ludzie ci nie mieli żadnego wzorca, mogli tylko naśladować dawną elitę - mówi Agata Żylińska z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Szczecińskiego. - Zaczęli budować sobie ładne domy, kąpać się w wannie, dokształcać się w wieczorowych szkołach. Ale jednocześnie czuli, że oni do miana elity nie dorastają. Z tego brały się dramaty - ukazane w literaturze, choćby przez Juliana Kawalca w "Tańczącym jastrzębiu".

Pan Edek

Cham jest postacią, którą robi dużą karierę w polskiej literaturze XX wieku. Występuje u Dołęgi - Mostowicza, Gombrowicza, Mrożka. - Cham w literaturze jest często takim przedstawicielem zdrowego rozsądku - mówi Agata Żylińska. - Tego rodzaju bohater także pilnuje takiego zastanego porządku rzeczy. U Mrożka taką charakterystyczna postacią jest pan Edek, który wszystko trzyma "za twarz", podczas gdy inteligencja gubi się w takim hamletowskim "być albo nie być". Groteskowa literatura właśnie Mrożka czy Gombrowicza pokazuje, że cham, jest kimś takim, kto może zrobić porządek.
Dojście "chama" do władzy w PRL powoduje zgodnie z intencjami rewolucji marksistowskiej, likwidacje klasy właścicieli i arystokracji. Wraz z odejściem dawnych elit, odchodzą także dobre obyczaje.
- Jeśli chodzi o kulturę życia codziennego, komunizm lat 50., wyrządził nam bardzo duże spustoszenie - uważa Agata Żylińska. - Dziś uczymy się wszystkiego od postaw jak np. tego., że przy stole powinna być serwetka i świeczka. Uczymy się czegoś takiego, jak klasyczny ubiór. PRL do dziś pokutuje brakiem dobrych manier, ale coraz skuteczniej odchodzi to do przeszłości. W podręczniku dobrego wychowania z 1970 roku, autor napomina, że nie należy jeść mięsa z puszki wprost, tylko z puszki wykładamy na talerz. Dziś nam się to w głowie nie mieści, że można postawić gościom puszkę na stół.

Od Wałęsy do Leppera

Konsekwencją kultu klasy robotniczej, było także i to, że w okresie protestów społecznych 1980 roku, elitą opozycji demokratycznej stali się robotnicy; elektryk Lech Wałęsa a w Szczecinie magazynier Marian Jurczyk. Siłą rozpędu i Wałęsa, i Jurczyk weszli do elit politycznych, rażąc społeczeństwo swoimi manierami, uważanymi dość powszechnie za prostackie. Wałęsa jednak zrobił wszystko, aby rozwiać resztki wątpliwości u tych, którzy wierzyli w mądrość tzw. prostego człowieka.
Znikniecie ze sceny politycznej Wałęsy i Jurczyka nie zakończyło epoki chamstwa na polskiej scenie politycznej. Mozolnie tworzone normy polityczne przez nowe elity III RP takie jak poszanowanie prawa, pluralizm polityczny, wolność, tolerancja są ostatnio coraz silniej wystawiane na próbę.
- Przykładem ewidentnego chamstwa jest postawa Andrzeja Leppera, który lży wysokim urzędnikom państwowym i blokuje przy pomocy swoich ludzi mównicę w Sejmie - mówi Krzysztof Kowalczyk z Instytutu Politologii Uniwersytetu Szczecińskiego. - Jest to nie tylko sprzeczne z regulaminem Sejmu, ale także z elementarna kulturą. Konsekwencją tego jest upadek kultury słowa.
Zdaniem Krzysztofa Kowalczyka także politycy wykształceni i obyci, potrafią zachowywać się chamsko. - Czy domaganie się przez członków Rady Polityki Pieniężnej, rad nadzorczych, spółek skarbu państwa wysokich uposażeń, nie jest naigrywaniem się z milionów Polaków z trudem wiążących koniec z końcem? - pyta retorycznie politolog Krzysztof Kowalczyk.
Jeszcze większym chamstwem od dużych pensji wysokich urzędników jest korupcja. Okres rządów AWS i UW bezpowrotnie rozwiał wątpliwości, że klasa polityczna, wywodząca się z opozycji politycznej jest bardziej szlachetna od elit wywodzących się z dawnego PZPR. Arogancję czteroletnich rządów Jerzego Buzka, społeczeństwo jeszcze długo będzie pamiętało.

Głosy Czytelników

*Jestem mieszkanką Stargardu Szczecińskiego - mówi Zofia G. - Jeżdżę do pracy trasą Stargard Szczeciński - Szczecin Dąbie. Na drodze najczęściej spotykam się z przejawami chamstwa. Szczególnie ze strony kierowców TIR-ów. Zachowują się tak, jak gdyby na szosie byli tylko oni, a pozostali użytkownicy, to małe robactwo, które należy niszczyć. Kiedyś dwa TIR-y wzięły mnie między siebie i tak "prowadziły" prawie do Dąbia. Mało nie umarłam ze strachu. Wystarczyło, by drgnęła mi kierownica, a dziś nie rozmawiałabym z panem.

*Chamstwem przez duże "C" określiłabym nazywanie ludzi zmarłych "skórami" - twierdzi Andrzej G. ze Szczecina. - Jedna gazeta przytoczyła określenie, używane przez pielęgniarzy i lekarzy z Łodzi, a potem wszyscy to podchwycili! Epatowanie jednak ludzi tak pogardliwą nazwą nie uchodzi. To jest właśnie chamstwo.

*Z chamstwem spotykamy się każdego dnia - mówi Barbara Witowicz. - Tramwaj i młodzież nie ustępująca miejsca osobom starszym, to już banał, ale spotykany na co dzień. Niedawno zwróciłam uwagę właścicielowi psa, by nie zezwalał mu na załatwianie się na chodniku. O mało mnie nie pobił. To też chamstwo, z którym nierzadko spotykam się w naszym mieście.

*Szczerze mówiąc w biurach, w urzędach z typowym chamstwem dzisiaj się już nie spotykam, jeśli już, to raczej na ulicy - mówi pan Andrzej ze Szczecina. - Przoduje w tym młodzież, używając nieparlamentarnych wyrażeń, głównie w autobusach, tramwajach

*Z chamstwem stykamy się na każdym kroku - twierdzi Andrzej B. ze Szczecina. - Ot, chociażby to: wstąpiłem świadomie do SLD i, niestety, muszę przyznać, że chamstwo i arogancja urzędników, którzy po wyborach złapali stołki, mnie przeraża i poraża. A wybory sprowadzają się tylko do stwierdzenia "zamienił stryjek siekierkę na kijek".

*Bardzo często spotykam się z chamskim zachowaniem i zawsze bardzo mocno reaguję - mówi Ewa Wojnicka z Dąbia. - Ostatnio np. w sklepie zwróciłam uwagę klientowi, który bardzo niegrzecznie odnosił się do ekspedientki, młodej dziewczyny, która dopiero przyuczała się do pracy przy kasie. "Zamknij się babo!" - usłyszałam od niego. Kiedy wyszłam ze sklepu, ów klient jakiś czas podążał za mną, ale na szczęście zawrócił... Innym razem zwróciłam uwagę młodym ludziom, którzy w autobusie, pijąc piwo, nie chcieli ustąpić miejsca starszym osobom. Zachowywali się bardzo arogancko. Powiedziałam im, iż jeśli się nie uspokoją, poproszę kierowcę, by podjechał pod komisariat policji. Kiedy opowiedziałam historię w domu mężowi, stwierdził, że miałam szczęście, iż mnie nie pobili. Myślę jednak, iż powodem chamstwa na co dzień w dużej mierze jest to, że nie reagujemy na jego przejawy. Ludzie, zwłaszcza młodzi, w swoim zachowaniu czują się wówczas bezkarni.

*Wydaje mi się, że ludzie trochę złagodnieli, sympatyczniej robi się zakupy, nie widzę na co dzień wiele agresji - mówi Zbigniew Kącki, szczecinianin. - Wiele chamstwa widać wśród kierowców, nie ustępują pierwszeństwa przejazdu, pchają się, nie wpuszczają z drogi podporządkowanej, są agresywni. Co ciekawe, często są to kulturalni ludzie. Kiedy wsiądą za kierownicę wtedy przeistaczają się w bestie. Im lepszym samochodem jeżdżą, tym bardziej im słoma z butów wychodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński