MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dwie różne połowy

STM
AZOTY UNIA TARNÓW - ZEPTER ŚLĄSK WROCŁAW 65-80 (39-40). Azoty Unia: Małecki 16, Zevenbergen 16, Hinton 10, Malinowski 8, Hyży 6, Majchrzak 4, Krivonos 3, Kwiatkowski 2, Stokłosa 0. Zepter Śląsk: Zieliński 24, McNaull 15, Smith 14, Wójcik 8, Zyskowski 7, Krzykała 4, Wilangowski 4, Miglinieks 3, Kuźniarz 1. Sędziowali: R. Jabłoński (Szczecin) i M. Wieremiejuk (Białystok). Widzów 3000.

Ekstraklasa koszykarzy

     Koszykarzom tarnowskich Azotów Unii nie udało się powtórzyć sukcesu z ubiegłego roku, kiedy to we własnej hali po dwóch dogrywkach pokonali wrocławian 98-96. Po pierwszej, bardzo dobrej w ich wykonaniu połowie, w drugiej części meczu zagrali już bowiem znacznie słabiej, ulegając wyraźnie mistrzom Polski, dla których było to dziewiąte z kolei zwycięstwo w ligowych bojach.
     Rozgrywane przy wypełnionej niemal w komplecie hali spotkanie rozpoczęło się zdecydowanie po myśli gospodarzy. Już w 13 sek. pierwsze punkty dla Azotów Unii zdobył bowiem Zevenbergen. Goście odpowiedzieli co prawda trafieniem Zielińskiego, w 3 min po pięciu z rzędu punktach Malinowskiego było już jednak 7-2 dla tarnowian. Kolejna "trójka" kapitana Azotów Unii (niestety były to jego ostatnie w tym meczu punkty) spowodowała nawet, że w 5 min przewaga podopiecznych Jacka Gembala wzrosła do 6 "oczek" (12-6). Dopiero trójkowa akcja Zielińskiego pozwoliła gościom na objęcie w 8 min prowadzenia 19-16. Od tej pory aż do końca pierwszej połowy na parkiecie trwała wyrównana walka, a największa przewaga, jaką udało się osiągnąć którejś z drużyn, to 4 punkty Zeptera (27-31 w 16 min). Minutę później na tablicy pojawił się wynik 29-31, a ostatnie trzy minuty przyniosły strzelecki pojedynek Małeckiego i McNaulla. Tarnowianin zdobył w tym okresie 10 punktów (w tym dwa razy celnie rzucał zza linii 6,25 m), wrocławianin rzucił ich natomiast 9 i ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się nieznaczną wygraną gości.
     Po zmianie stron pierwsze punkty zdobył ponownie Zevenbergen, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie 41-40. Po okresie nerwowej i nieskutecznej gry z obu stron w 25 min wrocławianie prowadzili 44-43. Wtedy sprawy meczu wziął w swoje ręce Zieliński. Rzut zza linii 6,25 m oraz trafienie reprezentanta Polski spod kosza spowodowały bowiem, że w 27 min przyjezdni prowadzili już 49-43. Był to, jak się później okazało, przełomowy moment tego pojedynku. Tarnowianie przestali bowiem grać w ataku zespołowo i zaczęli rzucać z nieprzygotowanych pozycji. Dodatkowo raz za razem nadziewali się na szybkie kontry wrocławian, a w obronie, jak stwierdził po meczu trener Gembal, jego podopieczni "biegali za zawodnikami nie tą drogą, którą trzeba". Koszykarze Zeptera zaczęli natomiast grać agresywnie w obronie i trafiać z półdystansu. Jeszcze w 28 min gospodarze przegrywali, co prawda tylko 47-52, trzy minuty później po 4 punktach Wilangowskiego, który zastąpił na parkiecie McNaulla, przewaga wrocławian wzrosła jednak do 11 punktów (49-60), aby w 35 min po kolejnej "trójce" Zielińskiego osiągnąć rozmiary 15 "oczek" (54-69). Ostatnie minuty nie przyniosły już zmiany obrazu gry na parkiecie, stąd też ostatecznie mecz ten zakończył się bezproblemową wygraną lidera ekstraklasy.
- W ostatnich minutach po kilku "trójkach" w wykonaniu zawodników Śląska i wejściu Smitha, ręce nam trochę opadły. Słabo w tym fragmencie rzucaliśmy osobiste, przestaliśmy również trochę wierzyć w zwycięstwo i od tego momentu gra toczyła się już pod dyktando Śląska - mówił po wyjściu z szatni kapitan "jaskółek" Waldemar Malinowski.
     - Myślę, że w ogóle widowisko było dobre. Mecz stał na wysokim poziomie i oby więcej takich było na naszych parkietach - powiedział po spotkaniu Jacek Gembal. - Na dzień dzisiejszy potencjał Zeptera Śląska jest o wiele wyższy niż nasz. Jest to przede wszystkim znacznie bardziej doświadczony i rutynowany zespół. Tutaj ma zdecydowaną przewagę nad nami i te elementy zaważyły na boisku. W grze na tym poziomie - Zepter dobija się do Euroligi, czyli chce się stać drużyną na poziomie europejskim, nam jeszcze do tego wiele brakuje - trzeba grać koszykówkę bardzo zdecydowaną taktycznie. Nie można grać radosnego basketu i założenia taktyczne trenerów muszą być zrealizowane w stu procentach, aby można było pokonać taki zespół jak Zepter. Ta realizacja w przypadku mojego zespołu, niestety - zwłaszcza w drugiej połowie - zawiodła, stąd też taki, a nie inny wynik.
(STM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski