Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła kolekcja starych pojazdów (zdjęcia)

Marek Rudnicki
Pięknie odrestaurowany KdF 82 Kübelwagen, znaleziony w poniemieckim okopie. Obok bmw R-12, niezawodny motocykl armii niemieckiej.
Pięknie odrestaurowany KdF 82 Kübelwagen, znaleziony w poniemieckim okopie. Obok bmw R-12, niezawodny motocykl armii niemieckiej. Marcin Bielecki
Małe podwórko posesji w Tanowie zastawione starymi gratami. Nic niewartymi dla większości ludzi a skarbami dla tych, których fascynuje motoryzacja z minionych epok.
Stare samochodyStare samochody i motocykle z kolekcji pana Leona z Tanowa.

Stare samochody

Między rzędami samochodów pamiętających często młodość nie dziadków a pradziadków - opel k 37, który był produkowany jedynie w grudniu 1937 r. Z taśmy zeszło wówczas jedynie 200 egzemplarzy. Tym różni się od innych, że ma cztery drzwi, zamiast jednej pary. Jest to jedyny w Polsce egzemplarz i być może również jedyny w Europie.

- Leon dowiedział się, że u znajomego stoi moskwicz 301 - opowiada Maciek Wyszkowski o swoim przyjacielu Leonie Budyłowskim, który zaraził go pasją do starych pojazdów. - Po wojnie Rosjanie wywieźli całą fabrykę opla do siebie i uruchomili produkcję aut pod nazwą moskwicz. Leon pojechał, patrzy i faktycznie niby moskwicz, ale coś nie dawało mu spokoju. Szukał, a jest cholera dociekliwa i znalazł tabliczkę znamionową. To nie był moskwicz, a unikalny opel k 37.

Zaczęło się od bagnetów

Leon, to były wojskowy, mechanik. Gdy był chłopcem, mieszkał w pobliżu poligonu. Jak każdy chłopak z ikrą łaził po nim i szukał gilz, choć było to zabronione. Zdaniem jego mamy, pasja zrodziła się nie po zebraniu sporej już kolekcji łusek, a gdy zaczął gromadzić bagnety.

- Jaka pasja, jakie łuski i bagnety, co wy gadacie - niby się denerwuje, ale nie zaprzecza.
Pierwszym samochodem, który odtworzył równo 20 lat temu, był bmw 340. Dużo bardziej ceni jednak KdF 82 kübelwagen, którym jeździł od 1994 r. To wojskowa wersja volkswagena garbusa. Renowacja została zrobiona z oryginalnych części. Nazwa kübelwagen wzięła się z obowiązującego w armii niemieckiej kubełkowego wzoru siedzeń. Od sierpnia 1940 r. do maja 1945 r. fabryki wypuściły 50 839 egzemplarzy, choć do dziś dotrwało niewiele oryginalnych egzemplarzy. W Wehrmachcie obowiązywał podczas wycofywania się rozkaz niszczenia wszystkich pozostawianych egzemplarzy kübelwagenów.

- Nie jest prawdą, jak pokazują to niektórzy filmowcy, że KdF brał udział w wojnie w 1939 r. - mówi Leon. - To jest model 82, ale miał poprzednika, typ 62, który nie spełniał stawianych przed nim wymagań i wrócił na deski pana Porsche. Zmieniono podwozie, zwiększono przełożenie osi napędowej i prześwit pod tylną osią. Radykalnie też zmieniło się nadwozie pojazdu. W efekcie uzyskano też większy udźwig. Po wyprodukowaniu pierwszych 1000 sztuk, w 1940 r. zmieniono mocowanie koła zapasowego, które znalazło się ponad przednią ścianą. Tym samym stanowiło dodatkową osłonę dla osób siedzących z przodu. A co najciekawsze, niemieccy dowódcy nie przepadali za tym samochodem, że niby taki mikry i daleko odbiega od wozu, który sobie wyobrażali. Mimo, że sprawdzał się w warunkach terenowych, jak rzadko który i dziś występuje we wszystkich wojennych filmach.

Calutki oryginalny

- Leon znalazł KdF-a w starym okopie - zdradza Maciek. - To był wrak, a teraz niejeden mu zazdrości. Wszystkie części ma oryginalne. Nic podróbek. Kübelwageny, które występują w filmach to atrapy. Chociażby w filmie "Czas honoru". Z wierzchu podobne, ale silniki z garbusów i w ogóle, to takie podróby. Oryginalnych jest już bardzo mało.

KdF Leona brał udział już w kilku filmach, w tym w "Zamachu na Hitlera". Leon opowiada, że gdy kilkukrotnie powtarzano scenę rozstrzelania płk. Clausa Schenk von Stauffenberga, ciarki przechodziły mu po karku. Grał tam rolę kierowcy KdF-a.

- Niemal środek nocy, ciemno, pluton egzekucyjny i nagle salwa z wielu luf. Niby film, a wszyscy wokół skurczyli się w sobie. Cztery kamery kręciły, a mimo to ujęcie powtarzali kilka razy. Film nie oddał atmosfery tamtej nocy.

Przy Leonie trzy lata temu zawiązało się Stowarzyszenie Zachód 1944. To grupa miłośników starych samochodów. Sami szukają wraków, remontują je miesiącami w jego warsztacie, organizują wspólne rajdy po terenach niezamieszkałych, gdzie dzieła ich rąk testowane są w terenie. W marcu samochody Leona wezmą udział w dużej uroczystości zaślubin z morzem w Kołobrzegu.

Niezawodny motocykl Wehrmachtu

Maciek pokazuje mi gotowe dzieło swojej trzyletniej pracy. To podstawowy motocykl Wehrmachtu, bmw r-12. Konserwator nadał mu już numer zabytkowy.

- Dwa lata szukania oryginalnych części i rok składania, ale było warto - mówi. - Doskonale sprawuje się w terenie. Nie ma bezdroża, z którym nie dałby rady. Uwagi użytkowników konstruktorzy brali pod uwagę i od razu wdrażali do produkcji, przez co motocykle były naprawdę niezawodne. Mój jest egzemplarzem Wehrmachtu i w tych modelach wprowadzono najwięcej zmian. Wzmocniono ramę poprzez dodanie nitowanych nakładek na główce, wprowadzono dodatkowe tulejki usztywniające mocowanie silnika w ramie.

Na dworze, pod wiatą, stoi wiele sztuk jeszcze nieodrestaurowanych samochodów. Wiata ma swoją historię. Na pewnym przyjęciu koleżeńskim Leon stwierdził, że w warsztacie nie ma miejsca, bo stoją samochody. W nocy członkowie stowarzyszenia postawili wielką wiatę na podwórku, gdzie przeprowadzili auta zwalniając miejsce w warsztacie. Nie na wiele to się zdało. Już wkrótce warsztat znowu był pełen. Egzemplarze motocykli stoją nawet na piętrze, bo nie ma dla nich miejsca na dole. Tu jest przedwojenny polski sokół, tu stoją słynne bmw Sahara i Zindapy, wspaniałe DKW, a nawet unikalny egzemplarz wyścigowego motocykla szwajcarskiego Moto 5 Acoche z silnikiem 18-konnym, górnozaworowym, który w 1928 r. należał do najszybszych na świecie.

Ekspert Muzeum Techniki i Komunikacji

Pod wiatą same unikaty. Ciągle na chodzie wojskowa ciężarówka Lublin wyprodukowana 53 lata temu. Obok rosyjski gaz 67, bardzo podobny do amerykańskiego jeppa.

- Często się myśli, że to amerykański willys - opowiada Leon. - Nic z tego. To ruski gazik. Czytałem, że skonstruował go Witalij Graczow na podstawie Bantam BRC, poprzednika willysa jeepa, ale znam też inną historię. Roosevelt miał wezwać Forda do siebie i kazać mu szybko skonstruować prosty samochód terenowy dla Ruskich. Ford wziął ruski układ nośny, silnik i tylni most z forda A, nadał całości kształt podobny do willysa i tak powstał gaz 67.

Niedaleko gaza stoi opel olimpia. A dalej unikalny egzemplarz chevroleta cwt 15. Syn Leona, Michał tłumaczy, że egzemplarz pochodzi z okresu, gdy Amerykanie jeszcze nie byli w stanie wojny z Niemcami a chcieli pomóc Anglikom. Przenieśli więc fabrykę do Kanady i samochody tam wyprodukowane trafiały już w ręce Brytyjczyków.

- Widać go w ostatnim odcinku "Czterech pancernych" - opowiada - Rudy sunie w Berlinie obłożony łóżkami i innymi gratami. W tle przejeżdża cwt 15.

Ford w wersji kempingowej, cadillac de ville, mercedes 170V, ford thunderbird, angielska taksówka i wiele innych egzemplarzy, pamiętających naszych dziadków i pradziadków. Część z nich, szczególnie te wojskowe, grały w wielu filmach, w tym w Wielkiej ucieczce, opowiadającej m.in. o Ludwiku Niemczyku, bracie aktora Leona Niemczyka. Leon też zagrał obok swojego samochodu.

- Niestety, była to rola UB-eka - śmieje się.

Wiedza Leona o samochodach przeszłości jest na tyle bogata, że korzysta z niej szczecińskie Muzeum Techniki i Komunikacji.

- To mistrz i nasz guru - śmieje się jeden z kolegów. - Czasami jest upierdliwy, gdy chcemy iść na skróty, ale w sumie wychodzi to nam i samochodom na dobre.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński