Kilka dni temu poruszyliśmy w "Głosie" temat Ważki, która przez kilkanaście miesięcy skutecznie pokonywała kolejne próby schwytania. W pomoc w złapaniu czworonoga mocno angażowali się mieszkańcy Szczecina. Najintensywniejsze starania były jednak po stronie TOZ-u, który sprowadził Ważkę do Szczecina, po tym jak żyła dziko w lesie, a następnie przekazał ją do adopcji. Podczas jednego ze spacerów suczka uciekła, a właściciele po pewnym czasie zrzekli się adopcji. Ważka przez długie miesiące pozostawała na ulicy, aż do niedzielnego poranka.
- W ostatnim czasie zaplanowaliśmy kilka kolejnych metod łapania Ważki. Ostatecznie decydowaliśmy między trzema: nowa, duża klatka-pułapka, zasadzka na działce gdzie miała swoją "bazę" wraz z uszczelnieniem ogrodzenia i nowy lek. Po analizach za i przeciw zdecydowaliśmy się na plan nr 3, czyli nowy lek - czytamy na stronie TOZ-u.
Podjęcie działań w niedzielny poranek nie było przypadkowe, a oparte na analizie trybu dnia czworonoga. W tym czasie ruch samochodów w okolicy jest najmniejszy, więc było niewielkie zagrożenie, że podczas ewentualnej ucieczki Ważka wbiegnie pod koła. Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem, Ważka co prawda zjadła leki, ale zaraz po tym uciekła.
- Po kilku godzinach na miejsce wróciła wolontariuszka Julia z mężem. Ważka była. Spała mocno! Wzięli więc prześcieradło, zaczaili się i cóż - być albo nie być - czytamy w opublikowanej przez TOZ relacji.
Ważkę udało się złapać i jest już bezpieczna w siedzibie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, którego przedstawiciele dziękują wszystkim zaangażowanym w działania na rzecz schwytania suczki.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?