Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemowlę upojone alkoholem? Pogotowie i lekarz rodzinny odmówili badania

Mariusz Parkitny, [email protected]
Dyspozytor pogotowia nie wysłał na miejsce karetki. Lekarz rodzinny również odmówił przyjazdu. Dzieci trzeba było zawieźć do szpitala.
Dyspozytor pogotowia nie wysłał na miejsce karetki. Lekarz rodzinny również odmówił przyjazdu. Dzieci trzeba było zawieźć do szpitala. Archiwum
Pogotowie i lekarz rodzinny odmówili zbadania dzieci odebranych pijanej matce. Półroczne niemowlę prawdopodobnie było upojone alkoholem.

- To bardzo przykra sprawa. Postawa lekarzy była dla nas zaskoczeniem. Ta cała sprawa była bardzo stresująca dla dzieci - mówi Wojciech Dąbrówka z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Szczecinie.

W niedzielę wieczorem kurator sądowy zawiadomił policję, że w rodzinie wielodzietnej przy ul. Żupańskiego dzieje się źle. Czwórką małych dzieci opiekuje się pijana matka. Najstarsze dziecko ma 9 lat. Najmłodsze 5 miesięcy. Na miejsce przyjechali też pracownicy interwencji kryzysowej MOPR. Podejrzenia kuratora potwierdziły się. Doszło do awantury. Matka nie chciała oddać najmłodszego dziecka kurczowo trzymając je w ramionach. Wezwano pogotowie. Okazało się, że kobieta jest pijana. Dwójka najmłodszych dzieci była zaniedbana.

Policja i pracownicy MOPR poprosili załogę pogotowia o zbadanie dzieci.

- Odmówiono nam informując, że to zadanie dla lekarza rodzinnego - mówi Wojciech Dąbrówka.

Pracownicy MOPR skontaktowali się więc z lekarzem dyżurnym w przychodni przy ul. Kadłubka (obsługuje rejon ul. Żupańskiego).

- Lekarz odmówił twierdząc, że nie ma podpisanego na badanie kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia - dodaje Wojciech Dąbrówka.

Pracownicy socjalni skontaktowali się z kolejną przychodnią - przy ul. Mickiewicza. Tu usłyszeli od pielęgniarki, że mogą przyjechać z dziećmi, ale jest kolejka i będą czekać.

Zapadła więc decyzja, aby zawieźć dzieci do szpitala przy ul. Wojciecha. Dopiero tu je zbadano.

- To był wstrząsający widok jak pracownicy MOPR weszli do szpitala z tymi dziećmi. To najmniejsze było w nosidełku. Całe blade. Nie było pewności, czy żyje. Pracownik MOPR postawił nosidełko na blacie w rejestracji, to jeszcze dostał reprymendę od pani w rejestracji, że to nie miejsce na kładzenie nosidełka - opowiada pani Iza, która w tym czasie była w szpitalu z dzieckiem.

Lekarze szybko zajęli się dziećmi. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale według nieoficjalnych informacji, w krwi niemowlaka był alkohol.

W poniedziałek sąd rodzinny zdecydował o umieszczeniu czwórki dzieci w rodzinie zastępczej.

Pogotowie odpiera zarzuty i twierdzi, że nie miało obowiązku badać dzieci.

- Jako ratownictwo medyczne nie mamy takiego obowiązku. Co innego, gdyby były wyraźne objawy, że z dziećmi się dzieje coś złego. Ale nawet pani z MOPR zgłaszająca sprawę mówiła, że ich stan jest dobry. To raczej MOPR powinien w takich sytuacjach przyjeżdżać z lekarzem - mówi Elżbieta Sochanowska, z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.

Z lekarzem z przychodni rodzinnej przy ul. Kadłubka nie udało nam się skontaktować.

Matce może grozić proces w sprawie braku opieki nad dziećmi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński